
Mikel Arruabarrena: Znajomi nie wierzą, że Legia wolała mnie od Lewandowskiego
20.12.2017 23:51
(akt. 02.12.2018 11:42)
Wie pan, że w Ekstraklasie stał się pan symbolem pomyłki transferowej?
- Wiem, ale tego nie rozumiem. Rok wcześniej Legia wzięła z rezerw Osasuny Pampeluna Inakiego Astiza, który z miejsca został najlepszym obrońcą ligi. Dlatego do klubu zaczęli trafiać kolejni Hiszpanie: Inaki Descarga, legenda Levante, młody Tito, który dziś występuje w drugoligowym Reus Deportiu i ja. Nie byłem piłkarzem przypadkowym. Strzelałem w Segunda División, w Tenerife, a wcześniej w Xerez. Lewandowski też grał w drugiej lidze, ale polskiej. Chyba nie mamy wątpliwości, która jest silniejsza. Dlaczego więc miało mi się nie udać? Dziś wiemy, jak wielki błąd popełnił Trzeciak, ale wtedy nie było to takie proste.
- Wiązałem z Warszawą duże nadzieje. Wcześniej mieszkałem w Hiszpanii, nigdy nie miałem okazji grać w innym kraju. Pomyślałem więc, że u was zbiorę nowe doświadczenia. Poza tym Legia to duża marka. Sądziłem, że w Polsce zostanę co najmniej kilka lat.
Dlaczego więc nie wyszło? W Legii zagrał pan w kilku meczach - we wszystkich źle. Jedyną bramkę, nie licząc rozgrywek Młodej Ekstraklasy, zdobył pan w mało prestiżowym Pucharze Ekstraklasy. Pamiętam za to pana pierwsze zgrupowanie z Legią w Grodzisku Wlkp. Na treningach prezentował się pan rewelacyjnie.
- Każdy zawodnik potrzebuje czegoś innego. Ja potrzebowałem czasu i wsparcia. W Polsce musiałem poczuć się jak w domu. A nie dostałem na to okazji. Słaby miałem szczególnie początek. Rozegrałem kilka spotkań, nie strzeliłem bramki, popełniłem błędy. I limit cierpliwości się wyczerpał. Nikt nie brał pod uwagę, że jestem facetem z innego kraju, który nigdy nie mieszkał za granicą; że nie rozumiałem języka; że nie miałem tu znajomych. Nie potrzebowałem niańki, ale byłem sam w nowym środowisku. A ludzie oczekiwali, że będę strzelał gole, jakbym był tu gwiazdą od trzech lat. Z każdym meczem presja rosła, rosła też krytyka. Może gdybym dostał więcej czasu, pokazałbym co potrafię. Z drugiej strony rozumiem, że w Legii nikt nie chciał na mnie czekać. Tam wynik muszą być tu i teraz.
Skoro Angulo daje sobie radę, to może i pan zyskałby u nas nowe, piłkarskie życie.
- W AEL Limassol mam jeszcze roczny kontrakt, radzę sobie całkiem nieźle, w tym sezonie strzeliłem już sześć bramek. Mam jednak 34 lata i znam swoje ograniczenia. Jestem realistą. W Polsce znów potrzebowałbym czasu na aklimatyzację, którego nikt by mi pewnie nie dał. Niech więc ludzie zapamiętają mnie jako tego, którego Trzeciak wolał od Lewandowskiego.
Całą rozmowę można przeczytać w tym miejscu.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.