
Michał Góral: Głęboko wierzę w mistrzostwo!
13.06.2017 20:27
(akt. 07.12.2018 10:22)
Jak się strzela 24 gole w 27 meczach?
- Trudne pytanie na początek (śmiech). Trzeba się skupiać na każdym meczu, do każdego rywala należy podchodzić tak samo, poważnie. Nie zakładam sobie przed pierwszym gwizdkiem, że trafię do siatki, bo mogłoby to nakładać niepotrzebną presję. Kiedy wychodzę na murawę, staram się jak najbardziej pomóc drużynie. Zawsze najważniejsze są trzy punkty. Chcę wtedy również wypełniać założenia nakreślone przez trenera. Bramki są bardzo istotne, są taką esencją futbolu, a ja zawsze miałem instynkt, który pomagał w trafianiu do siatki. Próbuję w każdej akcji być tam, gdzie możne spaść piłka. Cieszę się, że mogłem pomóc zespołowi swoimi golami.
Przed sezonem spodziewałeś się, że twój wynik bramkowy będzie aż tak dobry?
- Tak. Mocno wierzyłem w to, że będę zdobywał bramki i dobrze funkcjonował w drużynie. Na początku nie było łatwo, przebijałem się do składu. Wiara mogła się podłamać, ale tak się nie stało. Myślałem sobie, że kwestią czasu jest to, kiedy będę mógł się pokazać z dobrej strony i udowodnić swoje umiejętności.
Taktyka chyba ci odpowiadała, bo wiele akcji kończyło się podaniami w twoim kierunku.
- To taki model akademii: piłka często jest dogrywana z bocznych sektorów w pole karne. Wydaje mi się, że moją mocną stroną jest wykańczanie tego rodzaju akcji. Myślę, że dzięki dobrym dograniom ze skrzydeł mogłem wykorzystywać swój potencjał.
Skoro takie wykończenie jest atutem, to jakie są twoje słabe strony?
- Siła fizyczna, cały czas. Mam rezerwy w grze w aspekcie kontaktowej gry i walki na boisku. To jest do poprawy. Tak samo, jak koordynacja. Ona jest bardzo ważna dla wysokiego napastnika. Raczej już nie urosnę, może co najwyżej jeden centymetr, ale nadal muszę pracować nad skoordynowaniem.
Początki w Legii nie były łatwe. Potrzebowałeś chwili, by wywalczyć sobie miejsce w składzie.
- Każdy piłkarz potrzebuje chwili na aklimatyzację. Transfer do Legii był pierwszą poważną zmianą klubu. Przy Łazienkowskiej poznałem inny świat. Wyczuwalne jest tu inne podejście do futbolu. Przestawienie się z SMS-u na Legii zajęło chwilę i nie było łatwe. Potrzebowałem na to więcej czasu, niż sam początkowo myślałem.
Jakie są największe różnice między Legią a SMS-em Łódź?
- Trening i podejście do niego. Specyfika Legii jest taka, że wiele rzeczy jest innych, pewne kwestie są nieprzewidywalne. W SMS-ie nie było seniorów, wiadome było, że można dojść tylko do pewnego momentu. W Łodzi było również jasne, na kogo postawi trener. Tutaj trzeba pracować przez cały tydzień, przed kolejnym meczem ma się czystą kartę, co świadczy o wielkiej rywalizacji.
W SMS-ie dało się też strzelić 56 goli w jednym sezonie…
- To sucha liczba, która w pewnym momencie ładnie wyglądała dla kibiców czy dziennikarzy. Ale to niewiele mówi. Graliśmy w lidze wojewódzkiej, było to jakieś niespotykane osiągnięcie, ale trudno je porównać do goli, które strzelam teraz w CLJ. Trafienia na tym poziomie są dla mnie znacznie ważniejsze, choć mam ich na koncie mniej. W Centralnej Lidze Juniorów strzela się trudniej. Dlaczego? Trudno to wytłumaczyć. Na pewno przeciwnicy więcej prezentują, a poza tym, wszyscy rywale „spinają” się na Legię, widać, że mocniej im zależy w takich konfrontacjach.
Po transferze do Legii, miałeś jeszcze przez rok przebywać na wypożyczeniu w Łodzi. Skończyło się jedną rundą w SMS-ie, kiedy rzadko pojawiałeś się na boisku i przez to szybciej trafiłeś na Łazienkowską.
- Wyszło, jak wyszło. Chciałem zostać przez rok w SMS-ie, by zdobyć więcej doświadczenia i pewności. Liczyłem, że okrzepnę w Centralnej Lidze Juniorów prezentując się w niej w barwach łódzkiego klubu. Liczyłem, że przyzwyczaję się do takich rozgrywek, ale… klub uznał, że jeśli mnie sprzedał, zrobił to, co dla niego najważniejsze, to nie muszą już na mnie stawiać. Powiedziano mi, że są inni gracze, których trzeba wypromować. Ale… Cieszę się, że tak się stało. Wskazało mi to pewną ścieżkę, którą widocznie musiałem podążać. Żal był w pierwszym sezonie, bo wydawało mi się, że trochę zatrzymano mój rozwój. Spodziewałem się, że w Legii byłoby mi potem łatwiej. Teraz jednak czas leci, zmienia się perspektywa i myślę, że to zamknięty rozdział.
Mecze przeciwko SMS-owi wzbudzały dodatkowe emocje?
- To były wyjątkowe mecze… Mam sentyment do tego klubu, pochodzę z Łodzi i siłą rzeczy, chciałem się pokazać z dobrej strony na tle świetnie znających mnie kolegów. Cieszę się, że mogłem strzelić gola w spotkaniu z łodzianami. Usłyszałem kilka nieprzychylnych komentarzy przed transferem do Legii, więc udowodniłem, że transfer do stołecznej drużyny był dobrym krokiem.
Jest opcja, by zagrać z SMS-em w finale CLJ…
- To byłoby fajne rozwiązanie. Grałem w SMS-ie prawie pięć lat. Roczniki ’98 i ’99 mają duży potencjał. Cieszę się, że łodzianom udaje się pokazać w Polsce, bo na to zasługują. Fajnie byłoby zagrać jeden z finałów w Łodzi. To byłby taki szczególny mecz.
SMS to był twój pierwszy klub czy wcześniej grałeś też w innych drużynach.
- Przygodę z piłką rozpocząłem w Widzewie. Tam trenowałem przez cztery czy pięć lat. Aż pamięć trochę zawodzi (śmiech). Trafiłem tam mając chyba pięć lat. Występowałem tam może nawet siedem lat. Ostatecznie odszedłem z dosyć prozaicznych powodów: Widzew miał swoją szkołę na drugim końcu miasta, powstawałyby pewne problemy logistyczne. Do tego to był czas, kiedy RTS podupadał. Trzeba było zrobić krok i zmienić barwy klubowe. Obecnie skupiam się jednak na Legii i nic innego mnie nie interesuje.
Legia nie była jedyną opcją, kiedy musiałeś decydować o swojej przyszłości…
- Były różne tematy. Brakowało jednak konkretów, a Legia była najbardziej zdeterminowana, by mnie pozyskać. Poza tym, stołeczny klub jest najlepszym w Polsce. Legii się nie odmawia.
Nie boisz się, że zaginiesz w Legii? Mikołaj Napora, najlepszy strzelec warszawiaków w CLJ w zeszłym sezonie, teraz może oglądać mecze co najwyżej z trybun.
- Każdy przypadek jest inny. Nie ma zawodnika, który rozwijałby się tak samo, jak inny gracz. Jednemu coś się uda, drugiemu nie. Obserwuję siebie, czuję swoje ciało i postawę na boisku. Widzę, że notuje ciągły progres. Myślę, że jestem dopiero na początku drogi. Mój potencjał ma jeszcze spore rezerwy, notuję progres. Są jednostki, które potrafią przebić się przy Łazienkowskiej. Wierzę, że ja także podążę taką dobrą drogą i nie zaginę.
Spoglądasz w kierunku awansu do rezerw? Ostatnio zagrałeś w trzeciej lidze z Huraganem Morąg.
- Oczywiście. To naturalne, że zawodnicy grający w CLJ chcą awansować do rezerw. To główny cel, nie licząc wyników i chęci zdobycia mistrzostwa Polski. Rezerwy to kolejny szczebel, na który chciałbym wskoczyć latem. Zobaczymy jak będzie i jakie będą plany klubu odnośnie mojej osoby. Mam nadzieję, że będę mógł pomóc w przyszłym sezonie w awansie do drugiej ligi. Wierzę, że jestem w stanie to zrobić. Swoją wartość i przydatność drużynie chcę udowadniać w kolejnych spotkaniach i na wszystkich treningach. Zobaczymy, jak rezerwy będą wyglądały w przyszłym sezonie, co dzieje się trochę poza nami. Rolą zawodników jest ciężka praca i na tym musimy się skupiać.
Z rezerwami zdarzało ci się na razie trenować. W sztabie jest Marek Saganowski, który jak wiemy, napastnikiem świetnym był. Jego rady pomagały?
- Tak, ćwiczyłem - szczególnie jesienią i zimą - z trenerem Saganowskim. Można powiedzieć, że dobrze się znamy (uśmiech). Bardzo się cieszę, że mogę z kimś takim współpracować i treningi z napastnikiem z takim doświadczeniem dają wiele owoców. Taki szkoleniowiec jest dla mnie jak skarb - mogę się od niego wiele nauczyć ze względu na to, że wiele osiągnąć na mojej pozycji. Cenię sobie takie treningi indywidualny, na których wiele mi podpowiada i pokazuje, jak zachować się w pewnych sytuacjach.
Ćwiczyłeś z tą drużyną m.in. przed meczem ze Sportingiem Lizbona, kiedy dostałeś kilka minut w młodzieżowej Lidze Mistrzów.
- Liga młodzieżowa to jedna z rzeczy, która dodaje smaczku finałom CLJ. Zwycięzca jest pewny gry w tych rozgrywkach. Zasmakowałem ich w tym sezonie i są bardzo ważne w rozwoju. Można też pokazać polską piłkę na arenie międzynarodowej. Można wtedy udowodnić, że w naszym kraju też dobrze szkoli się młodzież. Zaprezentowaliśmy się nieźle. Miło jest sprawdzać swoje umiejętności na tle innych rywali z europejskiego topu. Łatwiej dążyć do celu, kiedy widzi się go z bliska. W takich konfrontacjach można się wiele nauczyć.
Najważniejszy jest teraz mecz z Lechem Poznań w półfinale CLJ. Rywal budzi respekt?
- Należy docenić każdą drużynę, która awansowała do półfinałów. Od wielu sezonów Lech osiąga dobre rezultaty i widać, że odpowiednio szkoli młodzież. Poznaniaków się jednak nie boimy. Gramy w Legii i myślę, że mamy lepszy zespół. Musimy się skupiać na własnej grze.
Legia może zdobyć trzeci tytuł z rzędu. To wyzwala dodatkowe emocje w piłkarzach?
- Patrzymy w przyszłość, nie zastanawiamy się nad poprzednim sezonem. Trzeba się skupić na obecnym celu, który może być świetnym przeżyciem i rozwinąć nas, jako piłkarzy.
Tym razem gospodarzem rewanżu będzie Legia. Mecz odbędzie się w Ząbkach, wsparcie kibiców będzie dla was ważne?
- Kibice zawsze pomagają. To ważna kwestia. Mecz w półfinale będzie dla każdego z nas bardzo ważnym wydarzeniem, co dodatkowo nas zmobilizuje. Każdy będzie chciał dać z siebie dla fanów, którzy pojawią się na trybunach.
Czujesz się liderem tej drużyny?
- Nie. Chcę po prostu pomagać zespołowi w osiąganiu sukcesów. Mam w tym wkład, ale każdy z kolegów wiele zrobił, byśmy znaleźli się w tym miejscu, gdzie jesteśmy. Mamy w ekipie wielu graczy, którzy mogą pociągnąć drużynę do przodu. Na pewno nie nazwałbym się najważniejszym graczem, bez drużyny, nie da się niczego osiągnąć. Nie czuję się również pewniakiem w składzie. Czy zagram z Lechem? To pytanie do trenera Kobiereckiego. Na pewno szkoleniowiec podejmie takie decyzje, które będą najlepsze dla zespołu. Kiedy dostanę szansę, to po prostu dam z siebie wszystko. Wierzę, że nam się uda. Ufamy sobie wzajemnie i chcemy sięgnąć po trofeum. Głęboko wierzę w to, że Legia po raz trzeci sięgnie po mistrzostwo Polski!
Masz już wymarzony kierunek na przyszłość?
- Chyba za wcześnie na takie przymierzanie. Moim ulubionym klubem jest PSG. Jakbym miał do wyboru wszystkie kluby świata, to chciałbym grać właśnie w Paryżu. Na razie trzeba jednak pracować na swoją przyszłość. Podglądałem tam Zlatana Ibrahimovicia, który jest moim idolem. Podoba mi się jego podejście do sportu. Jesteśmy jednak inni: i na boisku, i poza nim. Widać po nim wielką pewność siebie, która pomaga na boisku. Należy mu się szacunek, bo jest bardzo charyzmatyczną postacią, za to kochają go kibice. Ciekawa jest również gra Edinsona Cavaniego, który zrobił jeszcze większy postęp
Piłkarze Legii w najbliższy czwartek zmierzą się w półfinale CLJ z Lechem Poznań we Wronkach. Relacja tradycyjnie na Legia.Net, a już teraz zapraszamy do wspierania "Wojskowych" w niedzielnym rewanżu, który o godzinie 16:00 rozpocznie się na obiekcie w Ząbkach.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.