News: Marek Śledź: W Lechu trzymamy kciuki za Bielika

Marek Śledź: W Lechu trzymamy kciuki za Bielika

Piotr Kamieniecki

Źródło: Sport.pl

09.02.2015 18:39

(akt. 08.12.2018 03:42)

Krystian Bielik był u nas 3,5 roku i myślę, że to właśnie nasza praca nad nim spowodowała, że trafił w to miejsce, w którym jest. Wytyczyliśmy mu pewną ścieżkę rozwoju, która nieco się wydłużyła przez jego urazy. Miał dwie kontuzje, które wykluczyły go z treningów na dłuższy okres. Celowo opóźniliśmy jego rozwój po to, by nie nakładać na niego wyższych obciążeń. Jako młody człowiek mógł mieć problem, żeby zrozumieć nasze intencje. Wybrał więc Legię i nie chcę oceniać tego, czy podjął słuszną decyzję. Trzymamy za niego kciuki, bo to nasz wychowanek i musimy być dumni z tego, że trafił do Arsenalu. Może nieskromnie przypisujemy sobie te zasługi, ale fakty są takie, że Bielik spędził u nas najważniejsze lata z perspektywy szkoleniowej - powiedział w rozmowie z poznan.sport.pl Marek Śledź, dyrektor akademii Lecha Poznań.

Lech Poznań nie będzie płacił wielkich kwot młodym piłkarzom? Między innymi dlatego Bielik trafił do Legii. 


- Byłbym daleki od stwierdzenia, że Krystian odszedł od nas tylko ze względu na pieniądze. Nie wiem, jaką rolę odegrały kwestie materialne, nie wiem, jak mocno Legia przebiła nas swoją ofertą. To nie jest jednak powód, by zmieniać cały nasz system szkolenia. Chcemy się przyglądać młodym zawodnikom i widzieć, czym dla nich jest wartość pieniądza. Czy oni grają w piłkę po to, by być sławnymi i nieco leniwymi? Czy grają w piłkę, bo ją kochają i przy okazji mogą nieźle zarobić? Ta druga wersja zdecydowanie bardziej do nas trafia. Pozwalamy wychowankom na zarządzanie tymi pieniędzmi, pozwalamy im negocjować z nami kontrakt. Chłopcy mają okazje do tego, by przyjechać do nas z rodzicami i zapytać - "Trenerze, co oznacza ten punkt w umowie? A czy mógłbym zarabiać o 50 czy 100 złotych więcej, bo jestem reprezentantem Polski?". Uczymy ich tego, bo potem takie negocjacje napotkają w życiu, jeśli nie zostaną piłkarzami. Wtedy muszą umieć się zachować bez menedżera. 

Do tej pory Legia zarobiła jednak na wychowankach "Kolejorza" więcej niż on sam. 


- Bielik to jedyny wychowanek Lecha, na którym Legia zarobiła. Dotykamy jednak sfery, która jest najtrudniejsza w naszej pracy. Chodzi o prognozowanie rozwoju piłkarza. Mamy świadomość tego, że wielokrotnie celowo wydłużamy te ścieżki rozwoju piłkarzy. Robimy to dlatego, bo wielokrotnie polscy zawodnicy szybko wyjeżdżali z kraju, a później równie szybko wracali. 

 

Mimo tego nie udało wam się zatrzymać Krystiana. 

 

- Pytanie jest takie - co wybierze sam zawodnik? Czy zaufa akademii i wykaże się cierpliwością, czy skorzysta z namów menedżera i doraźnej okazji? Pracujemy nad tym, by juniorzy Lecha mieli sporo tej cierpliwości. Porównałbym to zjawisko do sytuacji, jaka może zaistnieć w boksie - bokser, który jest nieprzygotowany do walki, może zostać znokautowany i już nigdy więcej nie wejdzie na ring. My chcemy go przygotować optymalnie w każdym zakresie - sportowym, mentalnym, pozasportowym. Świat bowiem na piłce nożnej się nie kończy. Chłopiec w naszej akademii powinien ukończyć szkołę, zdać maturę, otworzyć sobie kolejną ścieżkę rozwoju. To powoduje, że na przykład dziś do pierwszego zespołu trafiają zawodnicy z rocznika 1996, którzy nieraz dopiero w tym momencie są zauważani przez trenerów młodzieżowych kadr Polski. Staramy się unikać tego, by okazjonalnie wypromować do pierwszej drużyny piłkarza, który nie jest do tego w pełni przygotowany. Chodzi nam raczej o działanie systemowe.

 

Cała rozmowa z Markiem Śledziem dostępna jest w tym miejscu

Polecamy

Komentarze (39)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.

Uwaga!

Teraz komentarze są ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu Legia.Net. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.