
Marcin Mięciel: Cele Legii były możliwe do zrealizowania
23.05.2017 23:16
(akt. 07.12.2018 10:27)
Czytałem niedawno artykuły z czasów, gdy Daewoo kupowało Legię. Obiecywano między innymi stadion na sześćdziesiąt tysięcy widzów. Pan był w środku klubu wtedy – jak bardzo rozmijały się oczekiwania z rzeczywistością?
- Byłem wtedy zawodnikiem pana Romanowskiego i miałem ofertę z Panathinaikosu. Chciał mnie puścić za milion dolarów. Legia, finansowana już przez Daewoo, dała panu Januszowi tak samo dobrą ofertę. Zastanawiałem się długo i zdecydowałem na Legię. Ich plany może dziś wydają się wygórowane, ale ja widziałem jakie pieniądze oferują. Wiedziałem, że w oparciu o to cele są możliwe do zrealizowania. Miał być stadion. Liga Mistrzów rok w rok. Legię wtedy stać było na każdego w lidze. Mogliśmy kupić Żurawia, Kałużnego, reprezentantów – dokładnie to, co zrobiła Wisła. A kupowaliśmy… lepszych i gorszych. Każdy z działaczy ówczesnej Legii brał zawodników według swojego widzimisię i tak naprawdę mieliśmy zespół średni. Nie wykorzystano Daewoo. Można było stworzyć topowy zespół. Ci ludzie, którzy wtedy kręcili się wokół Legii, nie wiem czy chcieli ją budować, czy… a, szkoda gadać. Naprawdę nie wiem o co tam chodziło.
Duet Białas – Kopa, gdzie panowie mieli rządzić drużyną, a otwarcie się nienawidzili, dobrym podsumowaniem tamtych czasów.
- Każdy z nich miał inną wizję. Jeden mówił to, drugi tamto. Ten chciał takiego zawodnika, drugi innego. Gołym okiem było widać, że się nie lubią. Kopali pod sobą dołki. A popatrzmy na erę Cupiała w Wiśle: poukładał wszystko tak, że ludzie ciągnęli wózek w jedną stronę. Dzięki temu zbudował zespół na lata. My mieliśmy w Legii jeszcze większe pieniądze niż Cupiał, ale zostało to roztrwonione. Notabene do mnie też z Wisły dzwonili i chcieli wtedy wykupić.
To jak rozumiem w czasach Daewoo zarabiał pan już nieco lepiej, niż na początku, gdy pobierał pan żołd w jednostce wojskowej.
- Takie były czasy. Pojechało się do jednostki na Fortach Bema, chodziło po żołd. Któregoś dnia pojechaliśmy z Mosórem, a tam akurat przysięga. Dorwali mnie. Co ja tu robię, dlaczego nie jestem na przysiędze?! Kazali zostać. Ogolić się. Wychodzę na plac, a tam pełno rodzin. Ja z grzywką, kolczyk w uchu. Gdzieś mnie upchnęli, nie wiedziałem co się dzieje. Chłopaki nie mogli wytrzymać ze śmiechu. Mosór aż pojechał po kamerę, żeby mnie nagrać
Rozwiążmy wielką zagadkę polskiej piłki: pana plaster.
(śmiech). - Zapraszano mnie wtedy do różnych gazet do sesji zdjęciowych. Wtedy Bravo Sport poprosiło o sesję z plastrem. Przystałem na to, akurat z Kucharzem graliśmy w tym plastrze. Nawet na początku uważaliśmy, że pomaga! Dziś wiem, że to bardziej sfera psychologiczna, efekt placebo. No i cóż, dla dzieciaków to był jakiś rarytas, biegały po kilka dni w tym plastrze. Kolarze zawodowi tez w nich jeździli. Ale rozwiążę tę zagadkę polskiej piłki: chyba nic nie pomagał
Całą rozmowę przeczytać można na łamach "Weszło" w tym miejscu.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.