News: Maciej Wandzel: Na zamknięciu stadionu stracimy 3-4 miliony

Maciej Wandzel: Na zamknięciu stadionu stracimy 3-4 miliony

Piotr Kamieniecki

Źródło: polskieradio.pl

14.10.2016 17:36

(akt. 07.12.2018 13:02)

- Ile Legia straci na meczu z Realem? To smutny temat, który widzi cała Europa. Najgorzej, że traci na tym nasza reputacja. Jeśli chodzi o pieniądze, to mówimy w sumie o kwocie trzech-czterech milionów. Prowadzimy rozmowy ze sponsorami, ale niektórzy pewnie zastanowią się czy powinni się z nami wiązać. A mówimy też o firmach chętnych na płacenie za nazwę stadionu. Byliśmy już na dobrej drodze w tym temacie, ale po tym wszystkim, potrzebny jest dodatkowy czas na zastanowienie dla każdej ze stron. Mam nadzieję, że wkrótce ponownie zasiądziemy do stołu, ale jak będzie? Zobaczymy - powiedział w programie „Kulisy Spraw” nadawanym w PR24 Maciej Wandzel, jeden ze współwłaścicieli Legii.

W programie poruszano temat incydentów z meczu z Borussią Dortmund. - Doszło do takiej sytuacji wbrew procedurom. To wina nasza i ochrony. Pewna grupa przedostała się z „Żylety” pod sektor BVB. Wywarto presję czy wykorzystano dekoncentrację osób odpowiedzialnych za dany ciąg komunikacyjny. Dobrze, że zadziałały nasze procedury przeciwdziałania starciom. Ochrona razem z policją do tego nie dopuściły. Była jednak bitwa z użyciem gazu pieprzowego, który był odczuwalny choćby w sektorach biznesowych. Kto był w grupie atakującej? Zidentyfikowaliśmy ponad 90 osób, ale nie jestem w stanie mówić kto to był konkretnie. Każdy z nich dostał po zakazie stadionowym. Nadal chcemy prowadzić dialog ze środowiskiem kibicowskim. Nie wyobrażamy sobie, by na meczach dochodziło do jakiejkolwiek przemocy - mówił Wandzel w audycji Michała Majewskiego.

 

- Trudno sobie wyobrazić bardziej prestiżowy mecz dla Legii niż spotkanie z Realem. Charakterystycznie i wprost o sytuacji napisał na „Twitterze” Aleksandar Vuković. Kary i działania zmierzają do tego, by ludzie, którzy zakłócają porządek na stadionie, twardo to odczuwali. Nie ma tolerancji dla łamania zasad. Po Jagiellonii można było porozmawiać i przyjąć przeprosiny, ale teraz nie było mowy o tolerancji. Przeżyliśmy wstyd. W Ekstraklasie prowadzimy badania nad incydentami poza Polską i w całej naszej lidze nie było w poprzednim sezonie żadnej przemocy. Ale nie chcę tym niczego usprawiedliwiać. Znajmy jednak proporcje, bo nawet autokar z piłkarzami Manchesteru United został w poprzednim roku zaatakowany przez chuliganów West Hamu - stwierdził. 

 

- Część z osób z zakazami ma też sprawy karne. Pewna grupa była zatrzymana, ale została potem puszczona. Rozważamy wejście na drogę prawną. Możemy starać uzyskiwać się od nich odszkodowanie. Ale w polskim wymiarze sprawiedliwości nie trwa to rok, ale jesteśmy zdeterminowani. Szukamy każdej możliwości, by przeciwdziałać takim incydentom w przyszłości. Wielu kibiców ma do nas pretensje, że do tego dopuściliśmy… Musimy posypać głowy popiołem. Nasza czujność mogła zostać trochę uśpiona, bo od dawna nie mieliśmy takich problemów. Nasi kibice przez długi czas byli zdyscyplinowani i zachowywali spokój także na wyjazdach: w Kijowie, Tiranie czy Aktobe. W fundamentalnym miejscu zabrakło czujności - stwierdził jeden ze współwłaścicieli Legii.

 

- Mogę potwierdzić, że Bogusław Leśnodorski ma ochronę. Doszło do pewnej przemocy i istnieje ryzyko pewnej eskalacji działań. Bogusław robi wiele i podejmuje zdecydowane działania - wydając chociażby tyle zakazów. Jest tak, bo były pewne sygnały, że może mieć miejsce pewna prowokacja. Było to wystarczająco mocne, by postarać się zapewnić mu zwiększony poziom bezpieczeństwa - dodał Wandzel pytany o wspomnianą sytuację. 

Polecamy

Komentarze (35)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.

Uwaga!

Teraz komentarze są ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu Legia.Net. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.