
Maciej Ostrowski: Jesteśmy najlepsi w Polsce
24.04.2016 20:00
(akt. 07.12.2018 15:17)
Dlaczego piłka?
- Tak się już przyjęło, że zawsze w domu oglądaliśmy piłkę. Można powiedzieć, że była mile widziana w mojej rodzinie. Tata, który uwielbia ten sport, często zabierał mnie, małego chłopca, na orliki i hale, żeby pograć z jego znajomymi. Futbol sprawiał mi przyjemność. Wkręciłem się i ta pasja ciągnie się do dziś.
Jak trafiłeś do Lecha Rypin?
- Przed Lechem grałem jeszcze w zespole z rodzinnego miasta - MKS Drwęca Golub-Dobrzyń. Później zlikwidowano tam mój rocznik. Tata powiedział, że z takimi starymi chłopami nie będę już grał i jego przyjaciel zaproponował, żeby pojechać od Rypina. Dogadali się telefonicznie i w ten sposób zmieniłem zespół.
Grasz i nagle przychodzi oferta z Łazienkowskiej. Nie pomyślałeś sobie na początku, że to żart?
- Nie miałem oferty tylko z Legii. Pytał się o mnie również Zawisza Bydgoszcz, szkółki Kujawsko-Pomorskiego Związku Piłki Nożnej, Lechia Gdańsk i Lider Włocławek. Mogłem wybrać inaczej, ale wspólnie z rodzicami podjęliśmy decyzję, że zwiążę się właśnie z Legią.
Rypin ma niecałe 20 tysięcy mieszkańców, Warszawa - prawie 2 miliony. Nie bałeś się tak kolosalnego przeskoku? Nie oszukujmy się - w stolicy miejsc do zabawy nie brakuje.
- Miałem o tyle łatwiej, że razem ze mną do Legii przechodził Mikołaj Brylewski, który występował wtedy w kadrze Kujawsko-Pomorskiego Związku Piłki Nożnej. Przyjechaliśmy do internatu i od razu poznaliśmy kilku chłopaków, przez co aklimatyzacja przebiegała dużo sprawniej, niż przypuszczałem. Na początku, jak przechodziłem testy, to pojawił się lekki stres przed pierwszymi spotkaniami w Legii, ale z każdym dniem było coraz lepiej.
Przyjaciele pewnie zazdrościli ci tego transferu.
- Dużo osób w to nie wierzyło, w jaki sposób tutaj w ogóle trafiłem. Mówili, że nie mam odpowiednich umiejętności na Legię. Teraz zaczynam im udowadniać, że się mylili.
Mniej więcej rok temu lekarze wykryli u ciebie nadciśnienie, przez co musiałeś na pewien czas odpocząć od futbolu. Jaka była pierwsza myśl po diagnozie?
- Pierwsza myśl? Na pewno, że to nic poważnego i jestem zdrowy. Nie czułem żadnego dyskomfortu, tylko miałem za wysokie ciśnienie. Aktualnie wszystko jest w normie i mogę dalej grać w piłkę.
Trener Kobierecki,pod koniec rundy jesiennej wyróżnił cię obok Sebastiana Szymańskiego i Aleksandra Wańka. Powiedział, że zrobiłeś największy postęp w całym zespole. Ty faktycznie czułeś, że to była Twoja runda?
- Dostałem duży kredyt zaufania od szkoleniowca i uważam, że spisałem się całkowicie przyzwoicie. Tę rundę przepracowałem na najwyższych obrotach. Ciągle jest sporo rzeczy do poprawy, ale sądzę, że dałem radę. Czułem się pewnie na boisku.
Ostatnio częściej grasz na lewej obronie. Mimo wszystko bycie stoperem, a bocznym obrońcą się trochę różni.
- Tuż po dołączeniu do stołecznej drużyny zaczynałem grać właśnie na lewej stronie defensywy. Nie był to dla mnie zbyt duży przeskok, tylko chwilowe przestawienie się i wejście na wlaściwe tory.
Czujecie, jadąc na mecz przykładowo do Krakowa, czy Poznania, że dostaje wam się za to, że gracie w Legii?
- Odkąd tutaj jestem, to gdzie nie pojadę zawsze się na nas krzywo patrzy. "Gwiazdeczki" z Legii przyjeżdżają i tak dalej. To normalne - najlepszych się nienawidzi.
Pokazanie "eLki" oddziałuje wtedy na nich?
- Tak, aczkolwiek najlepszy sposób - moim zdaniem - to wyjście na boisko, zaprezentowanie swoich umiejętności i pokazanie rywalowi gdzie jest jego miejsce w szeregu.
Teraz liczę na szczerość. W czym jesteś lepszy od swoich kolegów?
- Jestem bardzo otwarty i komunikatywny. Widać, że na boisku ciągle krzyczę, podpowiadam innym. Jak gram na pozycji środkowego obrońcy, to ciągle mnie słychać. Niektórzy nawet się denerwują, że tak dużo gadam, a mi to po prostu daje pewność siebie.
Da się tego nauczyć czy od zawsze byłeś takim przywódcą?
- Lubię być osobą, która dowodzi na boisku i jest wysłuchiwana przez resztę zespołu.
Czyli rozumiem, że marzysz o opasce kapitańskiej?
- Każdy powinien brać na siebie odpowiedzialność, ale moim zdaniem musi być jedna taka osoba, która trzyma to wszystko. Czy ja byłbym dobrym kapitanem? Uważam, że dałbym radę, ale to drużyna wybiera.
W CLJ gracie bardzo różnie. Chyba największym problemem jest brak koncentracji. Gdy wychodzicie na prowadzenie to pojawia się rozluźnienie, które powoduje nerwowość i chaos w grze. Czasami też pierwsi tracicie gola. Wynika to z lekceważenia rywala?
- Przeważnie zespoły, z którymi się mierzymy zdobywają bramki życia. Jeden z rywali dostanie piłkę przed polem karnym, huknie i futbolówka szczęśliwie wpada do sieci. Sądzę, że trudniej gra się nam z teoretycznie słabszym przeciwnikiem, niż z mocniejszym. Wystarczy spojrzeć na Jagiellonię, która prowadzi w tabeli. Z "Jagą" wygraliśmy dwa spotkania. Nasz bilans to osiem bramek strzelonych i trzy stracone. Całkiem możliwe, że w danym fragmencie meczu wchodzi pewne rozluźnienie. Podsumowując, więcej "męczymy" się z drużynami słabszymi na papierze, które biegają jak chcą i nie są zbyt dobrze przygotowane taktycznie, niż z dobrze ułożonym zespołem.
Jagiellonię w Centralnej Lidze Juniorów trudno będzie prześcignąć w tabeli. Dodatkowo za tydzień powalczycie z silnym fizycznie SMS-em Łódź. Jest presja?
- Obecnie nad SMS-em mamy dziewięć punktów przewagi i wierzę, że wystąpimy w półfinale, a potem i w finale. Nie wyobrażam sobie tego, że Legia nie sięgnie po mistrzostwo Polski, aie nie czujemy presji. To SMS musi się martwić, żeby nas złapać, a nie my. Robimy swoje. Przed nami kluczowe spotkanie - mecz u siebie właśnie z łodzianami. Wygramy i awansujemy do półfinałów.
W grupie zachodniej jak na razie liderem jest Lech. Jeśli skończycie sezon na drugim miejscu to zmierzycie się właśnie z "Kolejorzem", czyli będziecie mieć teoretycznie trudniejsze zadanie. To dobra wiadomość, czy trochę gorsza?
- Dla mnie nie ma różnicy czy z Lechem zmierzymy się w półfinale, czy w finale. Trzeba wygrywać, niezależnie z kim zagramy. Uważam, że jesteśmy najlepszym klubem w Polsce i poradzimy sobie z każdym rywalem.
Cel to obrona mistrzostwa, czy nikt stara się o tym w szatni głośno nie mówić?
- Ten temat oczywiście się przewija, ale nie aż tak głośno, bo przed nami jeszcze cztery kolejki do końca. Wydaje mi się, że po SMS-ie - jak wygramy ten mecz - dopiero będzie nakręcenie na półfinały i finały.
Jak na to wpływa stulecie klubu?
- Marzy mi się, żeby seniorzy zdobyli mistrzostwo, rezerwy awansowały do drugiej ligi, a my - obronili tytuł sprzed roku na stulecie. Czas pokaże, jak to wyjdzie w praniu. Dajemy z siebie wszystko i chcemy, żeby na finiszu to Legia była na pierwszym miejscu.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.