
Łukasz Moneta: Czas na mistrzostwo z Legią
04.10.2017 00:26
(akt. 02.12.2018 11:56)
Warszawskie środowisko jest bardziej gwiazdorskie?
- Nie sądzę. Szatnia piłkarska nie pozwala na coś takiego. Starsi szybko sprowadziliby na ziemię młodą gwiazdeczkę. Nie uważam, żeby jakieś konkretne środowisko było bardziej gwiazdorskie od innego. Wszyscy, gdzie byłem do tej pory była ciężka praca, a jednostki, którym odwalała sodówka, albo się dostosowywały, albo z czasem odpadały i nikt o nich nie pamiętał.
Co byś chciał osiągnąć w tym sezonie w Legii?
- Mam już wicemistrzostwo, teraz czas na mistrzostwo. Wtedy jednak przyczyniłem się do tego osiągnięcia w bardzo epizodyczny sposób, nie pełniłem żadnej ważnej roli w drużynie. Teraz chciałbym, żeby było inaczej. Jestem pełnoprawnym członkiem zespołu. Dla mnie wywalczenie miejsca w składzie byłoby wystarczającym sukcesem indywidualnym, a pierwszej miejsce w tabeli i Puchar Polski to wiadome cele drużynowe.
Liczyłem na coś więcej. Armando Sadiku powiedział, że celuje w dwadzieścia goli w sezonie.
- Czasami lepiej ugryźć się w język.
A może jednak to pewność siebie?
- Jak strzeli, to będzie kozakiem, który będzie mógł mówić, że jak powiedział, tak zrobił. Tego mu życzę. Gorzej jeśli mu się nie uda, to wtedy stanie się ofiarą żartów. Pamiętam dalej Dychę Kownasia. Zapowiedzi huczne, miał strzelić i nie wyszło. Trzeba liczyć słowa na swoje umiejętności. Jeśli tego dokona, to naprawdę będę pierwszym, który mu pogratuluje, ale nie będzie tak łatwo. Zagraniczni piłkarze, którzy przychodzą do Ekstraklasy, uważają, że będzie im łatwo. No, właśnie nie. Polska liga nie jest taka łatwa, jak się wydaje. Nie ma słabych drużyn.
Teraz po transferze do Legii odczułeś, że znów te zgrupowania są zupełnie inne?
- Tak, inna sprawa, że też zupełnie inne, bo sezon miałem bardzo długi. Chłopaki dostawali teraz dwa-trzy tygodnie wolnego, minimum dwadzieścia dni, a ja takiego komfortu nie miałem, bo od razu pojechałem na zgrupowanie młodzieżowej reprezentacji do Arłamowa. Wyszło na to, że wolnych dni miałem dziesięć. Niedużo. Nie było czasu na regenerację i wypoczynek. Do tego doszedł fakt, że przeniosłem się do Legii Warszawa. Ta nazwa to słowo klucz. Zobowiązuje. Każde podanie, każdy sprint, każdy ruch jest bacznie obserwowany. Rywalizacja jest olbrzymia. To wszystkiego trzeba się przykładać, jakby to było najważniejsze zagranie w meczu, inaczej nie masz szans na grę.
W Ruchu tak nie było?
- Też. Nie mówię, że nie. Tylko, że w Legii doświadczyłem zupełnie nowego systemu treningowego. Do tego z Ruchu już się przyzwyczaiłem. Niby trenowałem już wcześniej pod okiem Jacka Magiery, ale to było tak naprawdę tylko pół roku, trochę szalone, więc nie było tak, że mogłem do końca poznać jego metody trenowania. Do tego przez te dwa lata trochę zmienił swoje poglądy, nabył doświadczenia - człowiek przecież przez całe życie się uczy - więc nie było tak, że wszedłem na pierwszy trening i wszystko wiedziałem. Nie.
Całą rozmowę z Łukaszem Monetą można przeczytać na łamach "2x45.info".
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.