
Łukasz Jurkowski: Legia największym polskim klubem
13.05.2016 16:56
(akt. 07.12.2018 14:56)
Zaskakuje cię – abstrahując od poziomu sportowego – jak mocno Legia rozwinęła się organizacyjnie w ostatnich latach?
Nie, bo zawsze byłem zwolennikiem maksymalnej profesjonalizacji klubów. Legia jest dziś największym polskim klubem na wielu płaszczyznach. Żaden polski klub nie ma tak profesjonalnego podejścia od szatni, przez marketing aż po dział skautingu. Dawno nie wyłapaliśmy w tak krótkim czasie Nikolicia, Prijovicia, Hlouska czy Pazdana. Obserwuję to od środka i nie sądzę, żeby którykolwiek polski klub doszedł przez najbliższych kilka lat do połowy profesjonalizmu Legii. Odpowiada mi przy tym luz prezesa Leśnodorskiego.
Longboard, szafa grająca… Daleko mu do stereotypu prezesa.
Piłka przyciąga barwne postaci. Gdybym sam był właścicielem klubu, to pewnie tak samo bym nim zarządzał. Funkcja prezesa nie zobowiązuje do codziennego chodzenia w garniturze, ciasno zawiązanym krawacie i kiju w dupie. Pan Mioduski nieco to wszystko równoważy, ale mnie cieszy jedno – że po latach ciągłych wojen z ITI przyszedł wreszcie ktoś normalny. Ktoś, kto to wszystko naprostował i za to kibice Leśnodorskiemu długo powinni być wdzięczni. Za to, że ponownie jesteśmy w komplecie na stadionie.
To on wymyślił twoją spikerkę?
Nie, ten pomysł wyszedł od Wiktora Cegły, dyrektora marketingu. Wojtek Hadaj pożegnał się z tą funkcją, a Wiktor wiedział, że na co dzień pracuję z mikrofonem jako konferansjer lub ring announcer. Pomyślał, że warto wynieść spikerkę w inną stronę. Żeby nie było tylko czytania składów. To XXI wiek – na mecze nie przychodzi już tylko sama Żyleta ale spore grono osób chcących fajnie spędzić czas na sportowym widowisku. Ludzie oczekują też czegoś więcej niż 90 minut kopania piłki. Przed meczem konsultujemy wszystko z Żyletą, żebyśmy nie wchodzili sobie w pracę, pytamy czy coś ważnego jest do przekazania względem przygotowanych opraw i tak dalej. Mamy z Darkiem Urbanowiczem dosyć dużą swobodę przygotowania całej naszej skromnej „animacji”.
Masz jeszcze czas na trening?
Wożę sprzęt ze sobą. Poza poniedziałkiem o 18:30, kiedy przyjeżdżam na ju-jitsu, nie mam stałych godzin. Częściej zgaduję się na telefon lub wypada mi okienko na półtorej godziny i wpadam do Fight Clubu, żeby potrenować z workiem lub manekinem. Sport to uzależnienie. Próbuję wykorzystywać każdy moment. Teraz wymyśliłem sobie start w triatlonie, więc robię na przykład więcej basenu. Trochę jednak kontuzje przeszkadzają i zobaczymy czy się uda stanąć na starcie. Cały czas szukam sportowego celu i nowych wyzwań.
Najbardziej absurdalna praca?
O najbardziej absurdalnej nie powiem, ale nie, nie sprzedawałem się na ulicy! (śmiech) Raz wziąłem udział w pokazie dla kobiet w jednym z warszawskich klubów Chippendales. Ale nie rozbierałem się. Byłem tylko atrakcją jako reprezentant sportów walki. Nunczako, trochę kopania, te sprawy. Dostałem dobre pieniądze, ale dziś trochę się tego wstydzę. Poza tym – choć to akurat zupełnie normalne – były grane wszelkie prace sezonowe. Taczki, cegły. Trzeba było sobie radzić.
Powiedz na koniec, jak ci się podobał finał Pucharu Polski. Odezwała się w tobie dusza kibola z lat 90. czy pomyślałeś, że kibice Lecha zniszczyli święto?
Wypośrodkowałbym. Dla mnie nie ma opraw bez piro. Do tej pory nie domyłem czapki i szalika po dymie ze świec. Lubię też, jak zapach racy gryzie w gardło, ale chciałbym, żeby na stadiony przychodziły całe rodziny. Żeby mecz nie był spektaklem tylko dla zagorzałych fanatyków. Rzucanie rac było niepotrzebne, ale nie będę nagle potępiał Lecha, bo przecież sam wychowałem się w takim okresie. Nie pochwalam takich zachowań, ale rozumiem irytację. Przegrali mistrzostwo, puchar i jeszcze pojechał z nimi własny kapitan Łukasz Trałka. Myślę, że to wszystko pogłębiło całą frustrację i szkoda, bo jeżeli znów zagramy w finale z Lechem, to już nie zobaczymy tak pięknych opraw i piro. PZPN będzie musiał to skasować, nawet z powodów wizerunkowych. Nie wiem, jak teraz to organizowali, ale musiała być cicha zgoda, żeby wnieść całe ciężarówki pirotechniki. Podziwiam tylko Arka Malarza, bo akurat na jego miejscu nie wytrzymałbym i odrzuciłbym racę w sektor.
Cały wywiad można przeczytać tutaj.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.