News: Łukasz Broź: Mogę grać na lewej obronie

Łukasz Broź: Czuję się coraz lepszy

Piotr Kamieniecki

Źródło: weszlo.com

09.10.2014 14:36

(akt. 05.01.2019 10:39)

- Na odprawie dostajemy wytyczne odnośnie rywali, wiemy potem dobrze, kim jest ten gość naprzeciwko, na którego będziesz grał. W Trabzonie dostałem piłkarza, nawet bardzo szybkiego, a w każdym razie – szybszego ode mnie. Dlatego miałem świadomość, że stojąc metr za daleko, jak on mi odjedzie – parę razy oglądałem jak odjeżdża innym – a ja się obrócę, to zobaczę co najwyżej jego numer na koszulce… Pierwsza udana interwencja człowieka napędza – wiadomo: psychologia – więc kiedy wygarnąłem mu piłkę wślizgiem w pierwszej akcji, wiedziałem, że musi być dobrze. Zazwyczaj unikam fauli, nie stosuję „pieczątki” w pierwszych minutach, żeby pokazać, że ze mną nie będzie ani łatwo, ani przyjemnie. Wychodzę z założenia, że dla skrzydłowego najbardziej frustrujący moment jest wtedy, gdy obrońca zabiera mu piłkę. Czysto. I nie na aut, tylko od razu konterka. No, ja po prostu lubię mierzyć się z faworytami - opowiada w rozmowie z "Weszło" Łukasz Broź, defensor Legii.

Przychodzi do mistrza Polski 28-latek z Widzewa, najpewniej na ławkę, bo w formie był Bereszyński. Raczej uzupełnienie kadry niż realne wzmocnienie – tak to wtedy wyglądało.


- Słuchaj, ty mi nie mów, że 28, bo 27, ja z grudnia jestem (śmiech). Dobra, teraz na poważnie – ja się wiele nie zastanawiałem, w jaki sposób mój transfer będzie odbierany, chociaż przez myśl mi przeszło, że „O, znowu jakieś uzupełnienie…”. W ogóle, to nas wszystkich, pozyskanych latem zeszłego roku, w początkowym okresie traktowano w kategoriach wypełnienia braków. Tyle że ja miałem za sobą porządny sezon, osiem goli i na pewno nie musiałem się niczego wstydzić. Przyjazd do Warszawy traktowałem jako szansę, żeby wskoczyć poziom wyżej.


Fajnie to brzmi, że szansa. Jednak z boku wyglądało to nieco inaczej: wybrałeś walkę o skład w najbogatszym polskim klubie – zdawało się, że bez większych szans na sukces – zamiast kilkumiesięcznych zaległości w miejscu, gdzie byłeś najlepszy. Twój wybór łatwo mi zrozumieć, ale brzmi to bardziej jak wygoda, a nie szansa rozwoju.


- Przy najbardziej pozytywnym przebiegu zdarzeń czekała mnie zarówno szansa rozwoju, jak i większa wygoda, związana z kwestiami finansowymi. Nie będę ukrywał, że po siedmiu latach w Łodzi, ten aspekt zupełnie się nie liczył.


Żeby było śmieszniej, zakładam, że ani prezes Leśnodorski, ani nikt z – nazwijmy ich: „góry” – nie zakładał, że Brozia też będzie okazja sprzedać. Pod koniec lata mówiło się o Turcji, wcześniej o Francji. Możliwe, że temat powróci zimą.


- Musisz wiedzieć, że ja – mówiąc szczerze – nie kombinowałem zgodnie z takim tokiem myślenia, czy na mnie będzie można coś zarobić. Uczciwa praca, duże zaangażowanie na treningach, każdy kolejny mecz. Gdybym sobie pofolgował i na moment odpuścił, byłoby źle. A ja cały czas, od paru ładnych lat – w zasadzie od dekady – notuję postęp. Nigdy nie założyłem, jakby to ująć: „zbyt dużych butów”.

 

Natomiast – koniec końców – dwa lub trzy razy wygrywałeś rywalizację z Bereszyńskim. Sportowo pewnie również, lecz przede wszystkim dzięki jego kłopotom zdrowotnym.


- W sumie wyszło na to, że w zeszłym sezonie zagraliśmy prawie tyle samo, przy czym generalnie jak ja byłem zdrowy, to on wypadał zdrowotnie, a jak on już się ogarnął, to wtedy mnie się coś przytrafiało. Dla mnie najważniejsze jest to, że nie zawiodłem i że naprawdę miło mi się tutaj gra.


Jest w Legii takie niepisane prawo, że gdy przychodzi piłkarz z Ekstraklasy – taki przed trzydziestką – potrzebuje pół roku na ogarnięcie się. Tomkowie Brzyski i Jodłowiec, ty, w dalszej perspektywie Igor Lewczuk i Arek Piech.


- Trzeba się przestawić, nic więcej. Widzę to po sobie: kiedy przyszedłem, wszystkiemu się przyglądałem i mówiłem niewiele. Mogli pomyśleć, że jakiś dziwny jestem. Tymczasem minął rok i…


Michała Żyrę Legia przygotowała do transferu, a ciebie?


- Nie znam odpowiedzi. Pewne są dwa fakty: po pierwsze – kontrakt obowiązuje mnie do czerwca, a po drugie – dotychczas nie prowadziłem rozmów na temat jego przedłużenia. Wiele wyjaśni się w grudniu. Mam świadomość, że przede mną ostatni dzwonek albo jeden z ostatnich, aby wyjechać, aczkolwiek niczego nie chcę przesądzać. Tutaj niczego mi nie brakuje, mam ważną umowę, robimy fajne wyniki, rozwijam się, kusi Liga Mistrzów za rok, no i rodzina dobrze się czuje. Zostając w Warszawie – nawet ze świadomością, że jeśli wyjadę za granicę, to jedynie na wakacje – krzywda mi się nie stanie.


Masz o tyle szczęście, że zdaniem specjalistów od przygotowania fizycznego, posiadasz organizm jest młodszy niż te 29 – rocznikowo, uprzedzając twoją reakcję – lat.


- Świetnie się czuję, świetnie… Jeżeli ominą mnie poważniejsze kontuzje, chciałbym w dobrej dyspozycji dociągnąć do wieku „Sagana”. Czuję się coraz lepszy, a nie odwrotnie. Póki co układa się tak dobrze, że nie widzę powodu, dlaczego nagle sytuacja miałaby się jakoś diametralnie zmienić.


Całą rozmowę można przeczytać w tym miejscu na "Weszło".

Polecamy

Komentarze (6)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.

Uwaga!

Teraz komentarze są ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu Legia.Net. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.