
List od Czytelnika: Większa doza realizmu potrzebna od zaraz
14.11.2018 09:01
(akt. 02.12.2018 11:21)
O samym meczu z Pogonią nie trzeba pisać zbyt wiele. Przed spotkaniem oczywiste było, że zwycięskiego składu się nie zmienia. Piłkarze pokazali w starciu z Górnikiem dobrą formę, a lepsze jest wrogiem dobrego. Poza tym widzieliśmy w meczu z Jagiellonią jak się kończyły eksperymenty. Trener Sa Pinto dokonał jednak jednej zmiany - zamiast Cafu zobaczyliśmy w wyjściowym ustawieniu Antolicia. Jeśli Portugalczyk był w pełni sił, to zestawienie środka pola było niemal sabotażem. "Antola" to zawodnik o cechach defensywnych, często grający do boku i do tyłu. A jeśli miał wystąpić od początku, to dlaczego grał wyżej, niż Martins - jedyny zawodnik potrafiący zagrać kreatywnie do przodu? Przegraliśmy z kretesem walkę o środek pola i na naszą bramkę raz po raz sunęły ataki przeciwnika.
Formacja obronna nie zagrała złego spotkania. Pomimo dobrej gry gospodarze praktycznie nie stwarzali sobie okazji do strzeleia gola. Bramki straciliśmy po rzucie rożnym i strzale życia Kozulja. Zatrzymajmy się jednak przez chwilę przy Majeckim, który według znaczącej liczby kibiców posadził już na stałe na ławce Malarza i Cierzniaka, a najpóźniej latem zasili klubową kasę milionami euro. Zagrał dotychczas w podstawowym składzie trzy mecze – z Piastem w Pucharze Polski oraz w Ekstraklasie z Górnikiem i Pogonią. Czy jest go za co pochwalić? Tak, za wkład w wygranie konkursu rzutów karnych w Gliwicach i pewność siebie. Trochę mało. Nie pokazał w tych spotkaniach niczego nadzwyczajnego. Co miał wpuścić, to wpuścił, dodatkowo popełnił błąd przy pierwszej straconej bramce w Szczecinie – ani nie wyszedł, ani nie został w bramce i tym samym wydatnie ułatwił strzelcowi zdobycie gola. Niepewność na przedpolu i brak w tym sezonie spektakularnych interwencji zarzucano Malarzowi, potem pytano czy Cierzniak będzie bronił coś ponad strzały do wybronienia. Majecki nie pokazał się z pewnością jakoś wyraźnie lepiej, niż jego konkurenci do składu. Jasne, jest młody, perspektywiczny itd. Tyle tylko, że do zdobycia mistrzostwa Polski potrzebny jest między słupkami facet nie tylko niezawalający bramek, ale i dający coś ekstra - tak, jak Malarz przez dwa ubiegłe sezony. Nie chodzi o nadmierną krytykę, lecz o studzenie zapału tych, którzy już teraz porównują Majeckiego np. do Boruca.
Zostawmy jednak poszczególnych zawodników i zajmijmy się drużyną. Odpowiada za nią oczywiście trener. Sa Pinto jest wychwalany przez kibiców bo piłkarze biegają dużo, są trzymani krótko i znają miejsce w szeregu. Wiele osób porównuje Portugalczyka do Czerczesowa. Na boisku wyraźnie widać jakiś pomysł taktyczny i poprawę motoryki. To są niezaprzeczalne plusy. Tyle tylko, że one mają się przekładać na gole i punkty. Na tym to polega. Tymczasem Portugalczyk objął Legię gdy byliśmy na piątym miejscu w tabeli z pięcioma oczkami straty do ówczesnego lidera. Drużyna pod wodzą obecnego trenera nia odrobiła więc żadnego punktu, nic, zero. Tymczasem minęło już jedenaście kolejek. W ich trakcie zanotowaliśmy upokorzenie z Wisłą Płock (tak, wiem, budowa motoryki itd.) i frajerski remis z Wisłą Kraków (nie był szczęśliwy, był strzałem w stopę patrząc przebiegu meczu). I tylko dwie wyraźne wygrane – w Gliwicach i z Górnikiem. Zdecydowanie za mało, jak na ponoć najsilniejszą kadrę w Polsce. Bilans Portugalczyka to 5 wygranych, 4 remisy i 2 porażki. Bilans bramek to 19-13. Okazuje się więc, że częściej martwimy się brakiem zwycięstwa, niż pokonujemy przeciwnika, tracimy dużo goli. Średnia punktów na mecz wynosi tylko 1,72. Zakładając, że Portugalczyk nie zostanie zwolniony, to pod jego wodzą zagramy łącznie 33 spotkania. Jeśli utrzyma powyższą średnią, to zdobędzie 57 punktów, dodajemy zdobycz Klafuricia i mamy sumę 64 oczek. W ubiegłym sezonie dałoby nam to trzecie miejsce i oznaczało gorszy o 6 punktów wynik. Tyle matematyka. Na plus zapiszmy trenerowi to, że nauczył grać drużynę do końca i mniej spotkań przegrywamy. Statystyka pozwala przewidywać, że sezon zamkniemy z ośmioma porażkami.
W jakim miejscu jest więc Legia? W przejściowym. Dotrwajmy do świąt Bożego Narodzenia, zobaczmy jaki będzie stan kadrowy i zacznijmy wtedy analizować co dalej. Pod wodzą Sa Pinto możemy być raczej spokojni o kondycyjne przygotowanie do rundy wiosennej. Niemniej trener ma dużo więcej pracy. Dziś wystarczy bowiem nieco lepszy przeciwnik, pressing i naszej gry nie ma. Potrzebujemy schematów gry z przodu, tego nie ma gdy walczymy z drużyną wyposażoną w obronę, a nie pachołki treningowe. Póki co Portugalcyk zbawcą nie jest, choć zdołał już poprawić wiele elementów.
I jeszcze mały apel. Panie Trenerze, proszę zostawić bandy reklamowe w spokoju i nie szukać winnych niepowodzeń w pracy sędziów, nie patrzeć na przebieg spotkań życzeniowo. Taką postawę mają nasi przeciwnicy i jest ona u nas wybitnie nielubiana.
Autor: Piotr z Ursynowa
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.