
Legia Warszawa - Ruch Chorzów 1:2 (0:1) - Złe miłego początki
25.05.2014 15:22
(akt. 08.12.2018 16:14)
Zanim zabrzmiał pierwszy gwizdek arbitra Szymona Marciniaka, piłkarze Ruchu Chorzów jako pierwsi wyszli na murawę stadionu przy ulicy Łazienkowskiej i ustawili szpaler, gratulując udanej obrony tytułu mistrza Polski piłkarzom ze stolicy. Pierwsze minuty nie przyniosły kluczowych dla losów meczu wydarzeń. Gra w dużej mierze toczyła się w środku pola, częściej piłkę kontrolowali legioniści.
Dużo strat, brak klarownych okazji strzeleckich z obu stron oraz świetna atmosfera na trybunach – tak można określić ogólny obraz pierwszej połowy. Dogodną okazję na strzelenie bramki miał Michał Kucharczyk, który zamykał wślizgiem płaskie dośrodkowanie od Miroslava Radovicia. Strzał skrzydłowego Legii zatrzymał się jednak tylko na bocznej siatce. Ruch starał się odpowiedzieć strzałem z dystansu Grzegorza Kuświka.
W 28. minucie dośrodkowanie z rzutu rożnego zostało posłane na bliższy słupek bramki Dusana Kuciaka. Piłka w zamieszaniu trafiła Bartosza Bereszyńskiego, który upadł na murawę i wówczas zdaniem sędziego, dotknął piłkę ręką. Arbiter przyznał rzut karny dla Ruchu Chorzów, a „jedenastkę” pewnie wykorzystał Filip Starzyński.
Legia nie zabrała się do natychmiastowego odrabiania strat. Gospodarze dosyć spokojnie podeszli do straconej bramki, kontynuując budowanie akcji od tyłu i szukając długimi podaniami okazji do wyrównania. Przed samym końcem pierwszej połowy, po dośrodkowaniu z rzutu wolnego, z piłką do bramki Ruchu wpadł prawie Tomasz Jodłowiec, jednak jego strzał głową minimalnie chybił celu.
W drugiej połowie legioniści mocno zaczęli starać się o odwrócenie losów spotkania. W 53. minucie szansę zwietrzył Kucharczyk, który uderzył zza pola karnego, ale piłka przeleciała obok bramki. Dosłownie 120 sekund później szczęścia spróbował Michał Żyro, który ze skraju pola karnego zdecydował się na mocny strzał i niewiele brakowało do szczęścia, ale w ostatniej chwili Krzysztof Kamiński końcami palców zdołał wybić futbolówkę poza boisko.
Niestety, w 63. minucie dosyć nieoczekiwanie to goście cieszyli się z podwyższenia prowadzenia. Piotr Stawarczyk wykorzystał dośrodkowanie i pokonał Dusana Kuciaka. Lekiem na złą sytuację na boisku miały były zmiany - na boisku zameldowali się Marek Saganowski i Orlando Sa. Wkrótce potem niewiele brakowało aby "Sagan" sfinalizował akcję Bereszyńskiego, ale doświadczony napastnik ostatecznie nie trafił w piłkę w dogodnej sytuacji.
Nadzieje na uniknięcie porażki dał kwadrans przed końcem spotkania Miroslav Radović. Serb pokonał Kamińskiego płaskim strzałem z 16 metrów. W następnych minutach do remisu starali się doprowadzić kolejno Sa, Saganowski czy Żyro w doliczonym czasie gry, ale to "Niebiescy" dociągnęli wygraną do końca i zgarnęli trzy punkty. Najważniejsze było jednak mistrzostwo, które po spotkaniu z Ruchem spokojnie można było świętować. Piłkarze wyjechali na miasto otwartym autobusem, a ich śladem podążyło tysiące kibiców. Początki były złe, ale ostatecznie finał był dla wszystkich niezwykle miły...
Autor: Igor Kośliński
Legia Warszawa - Ruch Chorzów 1:2 (0:1)
Radović (75. min.) - Starzyński (30. min. - k.), Stawarczyk (62. min.)
Żółte kartki: Vrdoljak, Saganowski (Legia) - Babiarz, Szyndrowski, Zieńczuk (Ruch)
Legia: Kuciak - Bereszyński, Rzeźniczak, Astiz, Brzyski - Żyro, Vrdoljak, Jodłowiec, Kucharczyk (65' Sa) - Duda (58' Saganowski), Radović.
Ruch: Kamiński - Stawarczyk, Malinowski, Sadlok, Dziwniel (90' Gigolaev) - Szyndrowski, Surma, Babiarz (84' Jankowski), Zieńczuk - Starzyński - Kuświk (88' Włodyka).
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.