
Legia - Lech 1:0 - Pierwszy krok do mistrzostwa!
15.04.2016 20:20
(akt. 07.12.2018 16:13)
Relacja tekstowa "na żywo"
Jan Urban i prowadzony przez niego Lech Poznań przyjechali do Warszawy z prostym celem na mecz. „Kolejorz” miał zamiar zagęszczać środek pola i wytrzymać fizyczną konfrontację z warszawiakami. Pomóc miało temu pięciu graczy w linii pomocy, z których żaden nie był skrzydłowym. Sztab szkoleniowy stołecznego zespołu chciał się przeciwstawić temu między innymi Michaiłem Aleksandrowem. Na ławce usiadł Guilherme, który często schodzi do środka. Bułgar miał szukać gry przy linii i tam napędzać ataki „Wojskowych”. Normalnie miał z kolei grać Ondrej Duda będący swego rodzaju wolnym elektronem na lewej stroni boiska. Słowak często schodził do połowy boiska, gdzie szukał gry. Dużym osłabieniem gospodarzy był brak Tomasza Jodłowca, który byłby niezwykle przydatny wobec silnej linii środkowej poznaniaków.
Początek spotkania sugerował, że kibiców czeka ciekawe spotkanie. Legia przeważała, konstruowała akcje i starała się grać według swojego schematu. Dośrodkowywać próbował Aleksandrow, ale rzadko coś z tego wychodziło. Do środka schodził Duda, ale mimo niezłego początku, potem zniknął z radarów, a w 51. minucie z boiska, bo Stanisław Czerczesow zastąpił Słowaka Michałem Kucharczykiem.
Legioniści stwarzali sytuacje nie tyle sobie, co Aleksandarowi Prijoviciowi. To Szwajcar mógł już w pierwszej połowie wręcz rozstrzygnąć wynik spotkania. W 14. minucie „Prijo” miał świetną sytuację w polu karnym, lecz górą okazał się Burić. Kilka chwil później kolejna konfrontacja obu graczy, znowu cieszyć mógł się Bośniak, choć w tym wypadku miał wiele szczęścia. Prijović szarżował, był sam na sam, ale kropnął obok bramki. W kolejnej sytuacji legionista posłał futbolówkę ponad poprzeczką. Wydawałoby się, że Burić w małym pojedynku prowadził 3:0, ale w 63. minucie rywalizacja się wyzerowała, a wręcz przechyliła na stronę Prijovicia. Szwajcar wykorzystał podanie Nemanję Nikolicia i zgodnie z myślą do trzech czterech razy sztuka, umieścił futbolówkę w siatce. Trzeba podkreślić wielką rolę Michała Pazdana przy bramce. Gdyby nie reprezentant Polski grający w piątek w środku pola, legioniści nie wykorzystaliby błędy Abdula Aziza Tetteha, który nie opanował podania od Marcina Kamińskiego.
Nie oznacza to, że Lech nie miał okazji. Ba, pod koniec pierwszej połowy i na początku drugiej, to przyjezdni przycisnęli legionistów. Gospodarze sprawiali wtedy wrażenie sennych, zaskoczonych otwartością poznaniaków. Sygnałem ostrzegawczy było uderzenie Macieja Gajosa po długim podaniu Łukasza Trałki. Dosyć swobodnie z obrońcami poczynał sobie Nickie Bille Nielsen. Lech nie bał się stosować pressingu na połowie legionistów. Gracze Jana Urbana korzystali z broni Czerczesowa. Podobnie było do gola strzelonego przez Prijovicia. Potem kapitalną szansę miał duński napastnik Lecha, ale trafił w słupek. Kolejną akcję zmarnował za to Paulus Arajuuri, który będąc tuż przed Arkadiuszem Malarzem przestrzelił.
Cały mecz właśnie tak wyglądał - był szarpany. Przez jeden kwadrans przeważali legioniści, przez kolejny lechici. Czasami można było się zagubić, gdzie patrzeć. Nie brakowało też agresywnej gry, na którą pozwalał Daniel Stefański. W 86. minucie najlepszą okazję na ustalenie wyniku miał Nemanja Nikolić, który popędził na bramkę Buricia. Był sam, przed nim tylko Bośniak. Strzał z 16. metra znalazł się jednak w rękawicach golkipera, który w piątek był naprawdę skuteczny i nieraz ratował swój zespół.
Hit z pewnością nie był kitem. Wicemistrzowie Polski stoczyli ciekawy bój z aktualnymi czempionami Ekstraklasy. Nie zawsze legioniści grali tak, jak mieli. Pokazywał to chociażby aktywny Aleksandrow, który jednak za często schodził do środka. Jednak cel uświęca środki, a trzy zdobyte punkty są niezwykle przydatne, bo w stolicy cel jest jeden - pierwsze miejsce na koniec rozgrywek. Do końca pozostało jeszcze sześć kroków, które wcale nie będą łatwiejsze od tego ostatniego z Lechem. „Wojskowi” zmierzą się z „Kolejorzem” w tym sezonie jeszcze jeden raz, w finale Pucharu Polski 2 maja na Stadionie Narodowym. Na razie, po czterech konfrontacjach, dwa razy triumfowali poznaniacy i dwa razy lepsi okazywali się legioniści. Kto będzie górą w decydującym starciu?
Autor: Piotr Kamieniecki
Legia Warszawa - Lech Poznań 1:0 (0:0)
Bramka: Prijović (63. min.)
Żółte kartki: Kucharczyk, Borysiuk, Guilherme, Lewczuk, Jędrzejczyk (Legia) - Trałka, Jóźwiak (Lech)
Legia: Malarz - Jędrzejczyk, Lewczuk, Rzeźniczak, Hlousek - Aleksandrow (58' Guilherme), Pazdan (71' Hamalainen), Borysiuk, Duda (51' Kucharczyk) - Prijović, Nikolić.
Lech: Burić - Kędziora, Arajuuri, Kamiński, Kadar - Trałka, Tetteh - Jevtić (73' Pawłowski), Linetty, Gajos (82' Jóźwiak) - Nielsen (84' Kownacki).
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.