
Lechia - Legia 2:0 (1:0) - Rosyjska ruletka
11.05.2016 20:11
(akt. 07.12.2018 14:59)
Zapis relacji tekstowej "na żywo"
Gdy ponad 1,5 godziny przed meczem światło dziennej ujrzał skład Legii Warszawa na wyjazdowe spotkanie z Lechią Gdańsk, można było mówić o pewnego rodzaju konsternacji. Nikt nie spodziewał się w wyjściowej jedenastce Tomasza Brzyskiego, Michała Masłowskiego czy Stojana Vranjesa. Można było domniemywać, że Stanisław Czerczesow wobec problemów z kontuzjami, a przede wszystkim z kartkami chciał zrobić pewnego rodzaju roszady. Dziwiło jednak oszczędzanie Ariela Borysiuka oraz Michała Kucharczyka. Obaj byli zagrożeni kartkami (każda kolejna wykluczała ich z występu w ostatniej kolejce z Pogonią). Całość przypominała rosyjską ruletkę. Jak się później okazało, bolesną w skutkach…
Widać było, że lechiści na murawę wyszli bez kompleksów. Piłkarze Piotra Nowaka częściej atakowali, a przede wszystkim stwarzali sobie groźniejsze sytuacje, jak ta, kiedy Flavio Paixao urwał się obrońcom, wpadł w pole karne, ale ostatecznie uderzył obok bramki. Warszawiaków przez pierwszy kwadrans stać było na niezbyt groźny strzał Michaiła Aleksandrowa, a potem na dogranie Bułgara do Nemanji Nikolicia. Niepewnie grała stołeczna defensywa, zmieniona o pięćdziesiąt procent w porównaniu do wygranego 4:0 meczu z Piastem. Dodatkowo, na środku obrony grał nominalnie występujący na lewej stronie Adam Hlousek, który partnerował Igorowi Lewczukowi. Brakowało zgrania i zdecydowania. Niektóre piłki gospodarze zdobywali właśnie dzięki pewności. W 20. minucie efektem złego wybicia piłki i ustawienia był strzał Sławomira Peszki. Aspirujący do miejsca w kadrze Polski na mistrzostwa Europy skrzydłowy oddał strzał. Może nie było to uderzenie życia, ale piłka zmierzała do siatki i Arkadiusz Malarz nie mógł wiele zrobić. Skończyło się na tym, że Lechia prowadziła 1:0.
Czy cios podziałał na legionistów? Nie. Warszawiacy byli wręcz jeszcze bardziej osowiali. Widoczny był brak zgrania, a przede wszystkim pomysłu. Nic w stanie nie był zdziałać mający kreować grę Masłowski. Dodatkowo pozyskany z Zawiszy Bydgoszcz za 800 tysięcy euro piłkarz zmarnował dobrą sytuację w 44. minucie, kiedy futbolówkę posłał ponad bramką. Nikt się nie wyróżniał. Ani Kasper Hamalainen (próbował uderzenia wolejem po podaniu Brzyskiego - nie wyszło), ani Nemanja Nikolić, ani skrzydłowi, ani środkowi pomocnicy zdominowani przez Michała Chrapka i Aleksandara Kovacevicia. Oglądanie gry warszawskiej Legii bolało. Na szacunek zasługiwała za to dobrze zestawiona „jedenastka” Lechii, która skutecznie uzupełniała się w wielu aspektach.
Do przerwy Legia przegrywała 0:1. Wynik… nie dziwił. Wszystko układało się źle, a kolejną cegiełkę do rosyjskiej ruletki dołożył początek drugiej połowy, a właściwie Milos Krasić. Zawodnik mający za sobą przeszłość w Juventusie dostał piłkę po tym, jak cała drużyna Lechii ładnie wymieniła kilka podań. Serb dość łatwo zwiódł Guilherme i miał przed sobą wolne pole. Strzał, piłka leci koło słupka i gol…
Legioniści nie byli w stanie walczyć. Do tego dochodziły dziwne zmiany. Najpierw na boisko wszedł Michał Kopczyński za Masłowskiego. Defensywny pomocnik za ofensywnego. Potem za Nikolicia pojawił się prawy obrońca Bartosz Bereszyński, a Guilherme zmienił Łukasz Broź. Po kwadransie gry kolejny ból - czerwona kartka Lewczuka. Defensor otrzymał drugą żółtą kartkę za faul na pędzącym z kontrą Peszce. Wielu sytuacji kibice już potem nie widzieli. Lechia grała spokojnie, a przede wszystkim nadal pewnie prowadziła grę. Z takim wynikiem było o to jeszcze łatwiej.
Pod koniec meczu świetną kontrę Lechii zmarnował Krasić źle podając do nadbiegających kolegów. Legia przegrała w Gdańsku 0:2. Warszawiacy zaprezentowali się dramatycznie, a Czerczesow dostał rezultat swej ruletki. Wobec pewnej wygranej 3:0 Piasta Gliwice z Ruchem Chorzów, sytuacja mistrzostwa Polski rozstrzygnie się w ostatniej kolejce. Wtedy Legia musi wygrać z Pogonią Szczecin. Nie ma co patrzeć na inne warianty. Po tak słabym meczu, nikt nie wyobraża sobie innego rozstrzygnięcia w niedzielę… A o hasłach, że historia lubi się powtarzać… najlepiej nie myśleć.
Autor: Piotr Kamieniecki
Lechia Gdańsk - Legia Warszawa 2:0 (1:0)
Bramki: Peszko (20. min.), Krasić (50. min.)
Żółte kartki: Krasić, Wojtkowiak, Chrapek (Lechia) - Lewczuk, Jędrzejczyk (Legia)
Czerwona kartka: Lewczuk (za dwie żółte kartki)
Lechia: Milinković-Salić - Wojtkowiak (75' Janicki), Maloca, Wawrzyniak - Kovacević, Chrapek (70' Gerson) - Paixao, Mila, Peszko (85' Haraslin) - Krasić, Kuświk
Legia: Malarz - Jędrzejczyk, Lewczuk, Hlousek, Brzyski - Masłowski (60' Kopczyński), Guilherme (66' Broź), Vranjes, Aleksandrow - Hamalainen - Nikolić (66' Bereszyński)
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.