
Komentarze po decyzji UEFA (akt.)
03.12.2014 01:55
(akt. 21.12.2018 16:09)
Maciej Wandzel - współwłaściciel Legii (Onet.pl) - Jesteśmy cały czas zdruzgotani. Będzie to nas kosztować 2-3 mln zł. Postaramy się skutecznie wystąpić do UEFA o zawieszenie kary jednego meczu. Były takie precedensy. Nasi prawnicy nad tym pracują. To, co się stało, jest z wielką szkodą dla klubu i osłabia jego potencjał. Jest do wyraz totalnej głupoty i braku odpowiedzialności. Za zachowanie kilkudziesięciu osób zapłacą wszyscy. Wśród naszych kibiców są różni ludzie o różnych poglądach, w tym skrajnych. Nie zamierzamy ich wychowywać. Można je manifestować w mediach, w internecie, na legalnych demonstracjach albo startując w wyborach. Można zostać europosłem, mając skrajne postawy. Natomiast każdy musi zrozumieć, że stadiony nie są miejscem manifestacji poglądów politycznych. Takie zasady obowiązują w UEFA, ktoś je kiedyś ustalił i nie mamy na to żadnego wpływu. Jak się chce występować w rozgrywkach europejskich, to trzeba ich przestrzegać i koniec. Jeśli nie, to będziemy ponosić poważne konsekwencje
Michał Żyro (Legia.sport.pl) - Nie wiem, jakie słowa byłby najbardziej adekwatne do tej sytuacji, która miała miejsce w Lokeren, i do konsekwencji, jakie są wyciągane. Nie wiem, czy czuję żal, czy jestem zirytowany, trudno mi to jednoznacznie określić. Nie po to gramy w europejskich pucharach na dużym stadionie, by naszych meczów nie mogli oglądać nasi fani. Bo przecież gramy przede wszystkim dla kibiców. Szkoda naszych sympatyków, szkoda nas samych, bo nikt z nas nie lubi grać przy pustych trybunach. Nie wspomnę już o karach finansowych, których w ostatnim czasie nazbierało się naprawdę dużo. Rasizm w każdej postaci trzeba tępić. Wydawanie z siebie takich odgłosów uważam za żenujące. A co do samej kary, to regulacje prawne UEFA jasno wskazują konsekwencje takich czynów. Zostały wyciągnięte konsekwencje, które były do przewidzenia. Sędzia przerwał mecz, a przecież nie zdarza się to często. Powód był uzasadniony, no i, niestety, musiało nas to drogo kosztować.
Sylwester Czereszewski (Przegląd Sportowy) - Kara dla Legii jest jak najbardziej słuszna. Całe szczęście, że UEFA w ogóle nie wykluczyła zespołu z rozgrywek, choć istniała taka obawa. Czy ta kara cokolwiek zmieni? Oprócz osłabienia zespołu i dotkliwych strat finansowych, efektów nie będzie żadnych. Skończy się na lamentowaniu i biadoleniu, a za kilka miesięcy znów przydarzy się podobny incydent. To jest kwestia podobna do sytuacji z pijanymi kierowcami. Państwo cały czas z nimi walczy, ale nie jest w stanie wytępić wszystkich. Tutaj podobnie. Jeżeli policja schwyta 100 kiboli, a 90 z nich wypuści bez żadnych konsekwencji, to efektów nie będzie żadnych. Grupa kilkudziesięciu bandytów szkodzi klubowi. Nie obchodzi ich, że przez nich Legia i jej kibice uważani są za jednych z najgorszych i najbardziej agresywnych w Europie. Legia jako klub nie jest w stanie się im przeciwstawić. Jedyną możliwością byłoby zakazanie organizowania wyjazdów. Musieliby sobie radzić na własną rękę z wejściem na stadion, co byłoby dla nich znaczącym utrudnieniem.
Kazimierz Oleszek - delegat UEFA (Super Express) - Kara jest adekwatna do przewinień, jakich kibice Legii się dopuścili. Zamknięcie stadionu na dwa mecze, to kara za rasistowskie zachowania kibiców, natomiast grzywna dotyczy odpalaniu raz. takiej kary można się było spodziewać. Szkoda, bo przechodzi ona na fazę pucharową. Niestety tak to jest w przepisach, że za zachowanie kibiców, czy to w meczu wyjazdowym, czy u siebie, odpowiada klub. Należało wcześniej pomyśleć o tym, jak zapobiec tej sytuacji
Miroslav Radović (TVP) - UEFA pokazała, że z nią nie ma żartów. Na punkcie rasizmu są przeczuleni i dlatego kara jest dotkliwa. Takie rzeczy muszą się skończyć. Jeśli chcemy by klub się rozwijał, to trzeba szybko opracować jakieś rozwiązania. To nie jest droga, którą chcemy iść. Ci, którzy krzyczeli czy też pohukiwali nie są kibicami. W Lokeren było około tysiąca osób, a zachowywało się tak około 15 osób. To dla mnie nie są kibice Legii. Jeśli ma ich spotkać jakaś kara, to powinna być ona dożywotnia. Ja rozumie, że nie jest łatwo nad wszystkimi zapanować. Na tysiąc osób przychodzi 50 mających inny cel niż obejrzenie meczu. Oni potrafią wszystko zepsuć, musimy, więc szukać nowych rozwiązań.
Jakub Kosecki (TVP) - Dwa bardzo istotne mecze w Lidze Europy zagramy bez udziału publiczności. Dlatego ta kara mnie boli. Dzieje się tak po raz kolejny, więc jest nam podwójnie przykro. Patrząc jednak na to jak się ostatnio dogadujemy z UEFA, to innej kary chyba być nie mogło. Spodziewałem się tego, nie miałem żadnej nadziei. W gronie ludzi zasiadających na trybunach zawsze znajdzie się 2-3 debili, z ich ust wydobędą się takie okrzyki.
Krzysztof Stanowski (weszlo.com) - Kiedy wydawało się, że na Legię spadły już wszystkie plagi egipskie i że już nic gorszego zdarzyć się nie może, do ostatnich kompromitujących zdarzeń postanowiły odnieść się „grupy kibicowskie” i wydały wspólny komunikat. Najlepiej byłoby uznać, że to atak hakerów i że ów komunikat nigdy nie powstał, ale niestety byłoby to myślenie życzeniowe. Zdaniem „grup kibicowskich Legii Warszawa”, żadna organizacja nie będzie decydować, jak będzie wyglądać życie trybun. Najwyraźniej nie zauważyli oczywistego faktu, że to się dzieje. Właśnie UEFA zdecydowała, jak będzie wyglądać życie trybun w ostatniej kolejce fazy grupowej LE oraz w 1/16 LE. Otóż na trybunach nie będzie nikogo. Nam się wydaje, że to dość znacząca ingerencja w „życie trybun”, ale może się nie znamy. W przeszłości podobna ingerencja dotyczyła też innych spotkań, które „grupy kibicowskie” musiały oglądać przed telewizorami. Największą kompromitacją tego listu jest jego konfrontacyjny, zaczepny, agresywny ton, zupełnie nieprzystający do aktualnej sytuacji – jawna opozycja wobec przekazu właściciela Legii. Nie ma nawet nutki żalu, że w Lokeren zdarzyło się to, co się zdarzyło, nie ma jakiegokolwiek potępienia dla osób, przez które Legia straciła miliony. Jest tylko prymitywne napinanie mięśni.
Stefan Szczepłek (Rzeczpospolita) - Poprzednie władze Legii z chuliganami walczyły, narażając się na ogłoszony przez nich bojkot meczów i wymierne straty. Obecne, zapewne w poszukiwaniu dialogu, w dobrej wierze zostawiły chuliganom zbyt dużo swobody. Tyle że to nie są partnerzy do rozmowy, którzy rozumieją choćby najbardziej oczywiste gesty. Hasło "Legiato my", choć dawno niesłyszane z trybun, wisi w powietrzu. Kibole mają za nic wszelkie klubowe władze. Z poprzednimi walczyli, obecnym weszli na głowę, bo źle odczytali ofertę współpracy. Oni mają Legię na sztandarze, a w głowach pustki. Wyciągnięcie ręki traktują nie jak ofertę współpracy, lecz jak przejaw słabości. Oczywiście, to nie właściciele Legii ponoszą winę za wybryki kibiców, ale polityka wyciągniętej ręki ma sens, jeśli z drugiej strony rękę wyciąga poważny partner. W przypadku radykalnych grup kibiców Legii, działających na jej szkodę, tak nie jest.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.