News: Kilka spostrzeżeń po meczu z Zagłębiem Lubin

Komentarz do tekstu w "Dzienniku Gazecie Prawnej"

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

21.05.2016 14:26

(akt. 21.12.2018 15:37)

Coraz trudniej o rzetelną i dobrą prasę. Powodów jest wiele, ale najpoważniejszym chyba ekonomia. Dzienniki, tygodniki ledwo wiążą koniec z końcem, w ramach oszczędności zwalniają dobrych i doświadczonych dziennikarzy, a w ich miejsce przychodzą studenci, stażyści – za darmo lub za 1/5 uposażenia poprzednika. Ma to swoje odzwierciedlenie w jakości. Mimo to są tytuły prasowe, które są gwarancja pewnego stylu i jakości. Do dziś za jeden z takich uważałem „Dziennik Gazetę Prawną”. Niestety to co ukazało się piątkowym wydaniu nakazuje mi radykalnie zmienić spojrzenie nie tylko na sam tytuł, ale też zmusza do refleksji nad obecną ustawą o prawie prasowym.

Artykuł niestety traktuje o Legii, kibicach i prezesie naszego klubu Bogusławie Leśnodorskim. Nosi tytuł „Zb(L)atowani” czyli tacy co sobie kogoś zjednali, przeciągnęli na swoją stronę. Już pierwszy akapit traktujący o tatuażu na przedramieniu prezesa przedstawiający Vita Corleone i komentarz sugerujący, że dobór tatuażu nie jest przypadkowy, mógł budzić niepokój, ale dalej jest tylko gorzej.


"Udawanie w tym biznesie od lat jest na najwyższym poziomie. Udaje prawie każdy i prawie wszystko. Każde z tych udawań ma swoje znaczenie. Udają piłkarze, że grają, choć najczęściej zwyczajnie obijają się i symulują kontuzje. Udawać choć trochę muszą, aby jak najdłużej zarabiać krocie”. Sami przyznacie, że brzmi jak brukowiec, a nie opiniotwórczy dziennik. Piłkarze głównie udają i symulują kontuzje, by oszukiwać pracodawców? Ciekawe co na to Polski Związek Piłkarzy?

 

Nasze kluby nie mają nawet szans w starciach z lepszymi klubami z Ukrainy (Szachtar Donieck i Dynamo Kijów), Czech (Sparta Praga) czy Rumunii (Steaua Bukareszt). Po prostu są europejskim nieudacznikiem. Nie liczą się nie tylko w Lidze Mistrzów, ale i w Lidze Europy” Będę odpowiadał ironicznie. Faktycznie niedawne starcia Legii ze Steauą i dwa remisy 1:1 oraz 2:2 pokazały, że nie mieliśmy żadnych szans. Legia w ostatnich latach trzy razy była w fazie grupowej Ligi Europy, dwa razy z niej awansowała – faktycznie nie istniejemy w tych rozgrywkach. 

 

„Legia przygarnęła i zatrudniła Macieja Dobrowolskiego. W 2012 r. został on zatrzymany pod zarzutem handlu narkotykami, konkretnie przemytu marihuany z Holandii do Polski. Obciążyły go zeznania Marka H. ps. Hanior, kiedyś stadionowego chuligana z Legii, dziś mającego status świadka koronnego. Fakt, że Dobrowolski spędził w areszcie trzy lata z uwagi na „ryzyko mataczenia”, co jest kompromitacją polskiego wymiaru sprawiedliwości. Będzie odpowiadał przed sądem z wolnej stopy. Wciąż jednak jest podejrzany o popełnienie poważnego przestępstwa. Ale dla prezesa Leśnodorskiego, przypomnijmy: prawnika, nie jest to żadna kontrowersja.”


Gość był przetrzymywany w oparciu o zeznania świadka koronnego, którego wiarygodność wielokrotnie została poddana w wątpliwość. Przez trzy lata bez wyroku. - Czynienie prezesowi zarzutu, że zatrudnił człowieka, któremu wymiar sprawiedliwości próbował złamać życie, to po prostu dziennikarska hańba. Może Prezes jako prawnik nie widzi w tym kontrowersji ze względu na domniemanie niewinności? – pyta dyrektor ds. komunikacji Legii Seweryn Dmowski

 

Potem czytamy, że w publicznie dostępnej restauracji na Legii widziany na obiedzie był gangster, który wprost z więzienia przyszedł do knajpy na Łazienkowską i jest z tego czyniony kolejny zarzut. Ciekawe co by było, gdyby dodatkowo w ręku miał „Dziennik Gazetę Prawną”? Strach pomyśleć. Autorzy zadali pytanie prezesowi Leśnodorskiemu czy zna „Presleja”, „Słowika” i „Pershinga” i poddają w wątpliwość zapewnienia sternika naszego klubu, że nie zna tych osób. Dlaczego? Ponieważ jeden z nich jadł w Sport Barze „Rogal Deyny”…

 

Włodarze przymykają oko – czytamy. O co chodzi? Dowiadujemy się, że np. o to by monitoring nie pokazywał, jak handluje się narkotykami i jak popijany jest alkohol w czasie meczów na trybunach. I tu dotarliśmy do dna. Czy autorzy byli kiedykolwiek na stadionie Legii? Właściwie trudno się do tego wszystkiego poważnie odnieść, dlatego znów posłużę się ironią. Z pewnością najłatwiej handlować narkotykami w miejscu, gdzie jest monitoring, na który spogląda policja. Aż dziw bierze, że nie wiedzieli o tym fakcie w wydziałach narkotykowych. Dziwię się tak małej kreatywności autorów – mogli pójść dużo dalej, napisać, że według nieoficjalnych informacji najlepsza amfetamina jest na stadionie Lecha Poznań, heroina na Wiśle Kraków, zaś marihuana właśnie przy Łazienkowskiej. Można było napisać coś o programach lojalnościowych – przy pięciu skrętach kupowanych na kolejnych spotkaniach, szósty gratis, albo że do karnetów dodawana jest fifka za darmo. Włodarze Legii powinni być wdzięczni za takie informacje, gdyż część młodych ludzi zamiast szukać dopalaczy, kupi bilet i przyjdzie na stadion gdzie można nabyć dobry towar bez większych problemów…

 

Można by tak punktować ten artykuł do samego końca. Ale naprawdę nie ma to sensu. Szkoda tylko, że taki gniot powstał w tak poważnym wydawałoby się tytule. Czas oddać głos prezesowi Bogusławowi Leśnodorskiemu. - Ze stowarzyszenia naszych kibiców zrobiono w tym tekście przestępczą organizację. To jest skandal, bezczelne zarzuty. Współpracujemy z kibicami i się tego nie wstydzimy. Więcej, jesteśmy z tego dumni. Tego, że razem robimy zbiórki - pomagamy dzieciom na Kresach, z domów dziecka, powstańcom - już nikt nie zauważa, nikogo to nie interesuje. SKLW to stowarzyszenie, które nie tylko dobrze reprezentuje, ale też dba o wszystkich kibiców na stadionie. Dobry przykład, to niedawna dystrybucja biletów na finał Pucharu Polski. Pierwszeństwo w ich zakupie mieli kibice z karnetami ze wszystkich trybun, a nie tylko z "Żylety" – skomentował prezes Legii dla Legia.sport.pl.


- Patrząc na skrajnie zmanipulowany akapit na temat zerwania przez Legię współpracy z TVN nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ten tekst był „gotowy" zanim pro forma zwrócono się do nas z prośbą o komentarz w trzech pobocznych wątkach. Jak widać nikt nie chciał rozmawiać z nami na poważnie o tezach tego artykułu. No cóż, mogę powiedzieć tylko tyle - mam nadzieję, że zobaczymy się w sądzie – zapowiedział Seweryn Dmowski. 

 

 

I to wydaje się jedyna słuszna droga, bo panowie Bartłomiej Niedziński i Marek Pomarański (autorzy tekstu) powinni nie tylko przeprosić za swój wygłup, ale też odpowiedzieć za niego i ponieść solidne straty finansowe. I wypada żałować, że dziś wolność słowa jest pojmowana jako przyzwolenie na pisanie nawet największych idiotyzmów. Może czas zastanowić się nad ustawą o prawie prasowym, może powinna być przewidziana w nim odpowiedzialność dziennikarza za pisanie nieprawdy, odpowiedzialność prywatnym majątkiem. 

Polecamy

Komentarze (54)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.

Uwaga!

Teraz komentarze są ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu Legia.Net. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.