
Kilka słów o aferze z Kucharczykiem i sytuacji w Legii
26.03.2018 19:23
(akt. 04.01.2019 13:17)
Trwa przerwa na mecze reprezentacji Polski, nic nie zapowiada tego, że w Legii lada moment będzie gorąco. Tym bardziej, że zima trwa w najlepsze. Nagle w „Fakcie” ukazują się dwa artykuły. Niby nic nowego, wszystko można było wcześniej przeczytać na Twitterze. Jest o imprezie po meczu z Wisłą, jest o pani psycholog, jest o narzekaniu na taktykę przez piłkarzy. Są jakieś anonimowe wypowiedzi i tyle. Ale sprawą zainteresował się trener Romeo Jozak, któremu przetłumaczono oba teksty autorstwa Macieja Rowińskiego. Chorwat się wkurzył, wezwał radę drużyny i zapowiedział, że znajdzie tego, który wynosi informacje z szatni i usunie. Były prośby o rozwagę, o to że takim działaniem łatwo komuś zrobić krzywdę i wydawało się, że na tym się skończy, że trener pogroził palcem, a piłkarze będą się pilnować.
Minęły jednak trzy dni, a klub wystosował komunikat, że do rezerw został przesunięty Michał Kucharczyk. Dziennikarz sport.pl Bartłomiej Kubiak błyskawicznie połączył kropki i poinformował, że prawdopodobnie chodzi o przecieki z szatni, a wkrótce podobne informacje przekazali kolejni dziennikarze. Zarzut bardzo poważny w środowisku piłkarskim. Tyle, że zupełnie nie pasuje do osobowości Kucharczyka, który z dziennikarzami rozmawiać nie lubi, a gdy jest zmuszony przez biuro prasowe, jest nieszczęśliwy, wkurza się, ale w końcu pokornie udzieli wywiadu. Znam Michala od 10 lat, mam z nim poprawne relacje, wydaje mi się, że wzajemnie się szanujemy, ale i tak rozmawiamy na tematy neutralne - rodzina, pogoda, mecze ligowe i ich poziom, krótka przerwa w rozgrywkach itp. Nigdy nie dowiedziałem się od Michała niczego sensacyjnego. - Jakiś tajemniczy ten Kucharczyk, niczego się od niego nigdy nie dowiem, prędzej przeczytam w Internecie - powiedział mi kiedyś jego menedżer Cezary Kucharski. I taki faktycznie jest „Kuchy”, dlatego wykluczam działanie z premedytacją. Natomiast jak każdy piłkarz lubi ponarzekać, użalać się nad sobą. Być może trener usłyszał takie narzekanie lub ktoś mu je powtórzył i sprawa gotowa. Gdyby Legia wygrywała mecz za meczem, to pewnie nikt by się tym nie przejął, nikt nie zwrócił uwagi, ale że po porażce z Wisłą Kraków ciśnienie jest naprawdę duże…
Wśród kibiców powstały teorie spiskowe. Wszystko dlatego, że w komunikacie zabrakło komentarza właściwych ludzi. Gdy jesienią przesuwano do rezerw Dominika Nagy’a, skomentowali ten fakt trener Jozak i dyrektor techniczny Ivan Kepcija. Tym razem zaniemówili. Spytany przez nas o sprawę Kepcija, odmówił komentarza, a Jozak odesłał do klubowego komunikatu. Głos zabrał jednym krótkim zdaniem kapitan zespołu Miroslav Radović. Mógł uciekać od takiej wypowiedzi, ale że uciekać od odpowiedzialności nie lubi pokazał już w Lubinie. Miał dwa wyjścia - albo powiedzieć, że nie zgadza się z taką decyzją i podważyć autorytet trenera, doprowadzić do bardzo nieprzyjemnych sytuacji, albo przytaknąć i rozmawiać dalej w zaciszu klubowych gabinetów. Wybrał drugą opcję.
Później powstał zarzut, że Kucharczyk nie zastosował się do polecenia trenera i za to został ukarany, a nie za przecieki z szatni. Być może piłkarzowi puściły nerwy, być może czegoś nie dosłyszał. Sprawa miała miejsce w czasie zamkniętego sparingu, który Romeo Jozak obserwował z trybun. A Kucharczyk ćwiczył indywidualnie na bocznym boisku pod okiem trenera od przygotowania fizycznego.
Sam piłkarz jest zły, ma żal, że powstały plotki o wynoszeniu przez niego informacji z szatni. Żaden zawodnik nie chciałby mieć przypiętej takiej łatki. Ma czas na przemyślenia i refleksje. Jeśli nic nieprzewidzianego się nie wydarzy, to najdalej za dwa tygodnie zostanie przywrócony do pierwszego zespołu i wróci silniejszy psychicznie.
Teraz najważniejszy jest mecz w Gdyni z Arką. Chodzi o to, by drużyna była jednością. Tylko to pozwoli walczyć o korzystny rezultat. Ewentualna strata punktów, przy wygranej Jagiellonii, mogłaby oznaczać poważne kłopoty Legii w walce o obronę tytułu mistrza Polski. Natomiast trener musi pomyśleć nad tym, by w przyszłości nie dochodziło do takich sytuacji. A nie będzie to przecież proste. Weźmy pod lupę tylko sytuację w obronie. Mauricio nie przyszedł do Legii by siedzieć na ławce rezerwowych. Po zgrupowaniu reprezentacji Polski na Łazienkowską wróci Michał Pazdan i też będzie chciał grać. A pozycja Williama Remy’ego wydaje się niepodważalna. Jakiejkolwiek decyzji nie podejmie trener, będą niezadowoleni.
A jeśli już przy plotkach jesteśmy.
- Temat psycholog prowadzącej odprawy przedmeczowe. Dr Adriana Zagórska-Pachucka jest członkiem sztabu szkoleniowego i jak każdy ze sztabu jest obecna w trakcie odpraw. Zapytana o zdanie odpowiada, ale nie jest tak, że wchodzi do szatni mówi: „Za trzy dni gramy z Arką, wychodzimy wysokim pressingiem, od początku na pełnej k…”. Nie, bez przesady, to byłby absurd. Żaden trener by sobie na to nie pozwolił.
- Impreza po meczu z Wisłą - Była planowana od miesiąca, termin najlepszy z możliwych - przed dwutygodniową przerwą na mecze reprezentacji. Oczywiście lepiej by było, gdyby zabawa odbyła się po wygranym spotkaniu. Pewnie można było stwierdzić, panowie przegraliśmy, to nie idziemy do klubu. Ale ten zespół potrzebuje integracji. W drużynie jest wiele nowych twarzy i ci ludzie muszą się lepiej poznać, z każdej strony, w każdych warunkach.
- Narzekanie na taktykę - Jak już wspomniałem, w naturze piłkarzy jest narzekanie. Kiedyś Maciej Rybus narzekał, że musi biegać w czasie meczu za dwóch - za siebie i za Danijela Ljuboję. Ale, że przynosiło to efekt, drużyna grała dobrze i wygrywała, to narzekanie się skończyło. I jeśli Legia by wygrywała teraz mecz za meczem, to nikt by na taktykę czy ustawienie nie narzekał. Ale, że jest gra w kratkę, styl pozostawia wiele do życzenia, to są dyskusje i marudzenie.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.