Domyślne zdjęcie Legia.Net

Kilka refleksji

Kwiatek

Źródło:

24.11.2002 12:00

(akt. 01.01.2019 16:32)

Kiedy w Krakowie Stanko Svitlica zdobywał wyrównującą bramkę, pozbawiając Wisłę złudzeń, skończyła się pewna epoka. Oto zagranicznym kluczem zamknęliśmy szafę z chudymi latami Legii. Nazwiska, sponsor, trenerzy o uznanej klasie - nic nie potrafiło przywrócić Warszawie należnego jej prymatu w Polsce. Aż w końcu szerzej nieznany szkoleniowiec, Okuka dokonał tego, co nie udało się choćby Smudzie czy Kubickiemu. Cel został osiągnięty na przekór trudnościom - wiadomo, po odejściu Daewoo skończyły się milionowe transfery i nieograniczony budżet. Polmot nie zamierzał dokładać się do przynoszącego straty interesu. Ale Legia, w której w końcu gwiazdorstwo zostało zastąpione przez grę zespołową zdobyła mistrzostwo, a później w popisowym stylu Puchar Ligi. W przerwie letniej zamiast wzmocnień, osłabienia. O odejściu Karwana wiadomo było wcześniej. Swoje Bartek w Warszawie zrobił - strzelił zwycięskiego gola Wiśle. Ale Murawski i Czereszewski pokazali swe prawdziwe oblicze i przekreślili kilka lat udanej gry egoistycznymi decyzjami. Dziś pierwszy nie mieści się w outsiderze Bundesligi - Arminii, a drugi pogrywa w słabiutkim Lechu. Mimo wszystko podstawowy skład nie uległ drastycznej zmianie. W trakcie rundy jesiennej doszedł jeszcze Surma, który z biegu wygryzł Jacka Magierę, doprowadzając "Magica" do furii. W lidze do meczu z Ruchem niezmieniona Legia radziła sobie dobrze. Najważniejszy mecz z Wisłą wygrała, w innych jeśli nie zdobywała trzech punktów, to przynajmniej remisowała. Inaczej rzecz się miała w europejskich pucharach. Vardar został ograny bez specjalnego nakładu sił, co pozostawiło spory niedosyt - zwłaszcza remis przy Łazienkowskiej (1-1). Mecze z Barceloną pokazały, że aby grać w Lidze Mistrzów, polski zespół musi mieć niesamowite szczęście. Bo Katalończyków nie pokonała ani radośnie i ofensywnie grająca Wisła, ani asekurancka Legia. Jeśli w przyszłym roku los znów nas skojarzy z Kluivertem i spółką, to aż strach myśleć. Utrecht sam jest winny własnej klęski. Pójście z polskim zespołem na wymianę ciosów, przy dobrym dniu Legii oznaczało porażkę. A, że nie codzień jest niedziela pokazało nam Schalke, które bez wielkich fajerwerków awans zapewniło sobie po pierwszym meczu. To były wyraźne symptomy kryzysu. Gra w lidze z Lechem, czy z Garbarnią potwierdzały tylko głosy obserwatorów o konieczności "przewietrzenia składu". Aż w końcu przyszła ubiegła niedziela i porażka w Chorzowie. W sumie dobrze się stało, że Legia przegrała teraz, a nie na finiszu wiosny, gdyż przez zimę trener Okuka będzie mógł przemyśleć parę spraw i poszukać nowych rozwiązań. A jaka zostanie mu kadra? Czy ewentualne ubytki wśród zawodników pierwszej jedenastki drastycznie wpłyną na jakość gry zespołu? Bez wątpienia wyróżniającym się graczem jest obecnie Stanew. Rewanżowe mecze z Schalke, Utrechtem to popis Bułgara. Pech chiał, że oglądali go wtedy zachodni menadżerowie i niedługo "Rado" może się pożegnać z Legią. Jednak jego zastępca, Boruc niejednokrotnie udowodnił swój wielki talent, potwierdzając obiegową opinię, że Legia ma szczęście do bramkarzy. Podsumowując, odejście Stanewa dużo nie zmieni. W obronie mistrzów Polski przydałoby się jakieś ożywienie. Omieljańczuk od pewnego czasu wyraźnie zatrzymał się w rozwoju i popadł w przeciętność. Jóźwiak, myślami już za granicą coraz częściej daje się ośmieszać przeciętnym rywalom takim, jak Gorawski. Nawet Zieliński nie gra już tak spokojnie, jak kiedyś. Dziwi brak zaufania dla Jarzębowskiego czy też (to dziwi mniej) Nowaka. Może właśnie odejście "Bereta", które uważam również nie może być rozpatrywane w kategorii straty zmieni oblicze obrony? Najsilniejsza, a jednocześnie najbardziej bez wyrazu wydaje się linia pomocy. Okuka dalej nie może liczyć na Sokołowskiego, dopiero wraca Wróblewski, Gusnić to niewypał. A podstawowi gracze? Szala stara się jak może, ale na siłę prawym pomocnikiem nie zostanie, co udowadnia w niemal każdym meczu. Jego zmiennik, Dudek jakoś nie może przekonać trenera do częstszych występów w pierwszym składzie. Na lewej stronie Kiełbowicz marnuje swoje nieprzeciętne możliwości. Przy niezłym dryblingu nie podejmuje ryzyka gry jeden na jeden. Poza tym brak mu skuteczności. Pomimo tego, że jest wykonawcą stałych fragmentów gry, w tym sezonie strzelił tylko jedną bramkę. Majewski też ostatnio obniżył loty, a zdołowała go zapewne niewykorzystana sytuacja z Schalke. Surma wydawał się znaczącym wzmocnieniem drugiej linii, jednak od pewnego czasu dopasował się poziomem (niestety niskim) do partnerów. Natomiast wchodzący z ławki Magiera okazuje się zawodnikiem strasznie chimerycznym, co w dużej mierze decyduje o jego pozycji w drużynie. Tutaj ubytki przewidywane nie są, choć powinno się znaleźć miejsce w pierwszej jedenastce dla Zganiacza, potwierdzającego wielki talent. No i priorytetem są zimowe poszukiwania prawego pomocnika. W ataku widoczny jest brak konkurencji. Czarek i Stanko nawet mimo przeciętnej, a momentami żenującej gry, nie tracą miejsca w składzie. Po kontuzji nie może przebić się Yahaya, a Saganowski nie otrzymuje praktycznie szansy gry. O innych zawodnikach, zdobywających mnóstwo bramek w rezerwach, nawet nie wspominam. Niestety właśnie na przykładzie napastników widać drażniącą stagnację, panującą w drużynie. O tym, co się zmieni, zdecyduje los. Oczywiście miejmy nadzieję, że będą to zmiany tylko i wyłącznie na lepsze. W polskiej lidze wszystko zdażyć się może, a Wisła prawdopodbnie zimą zostanie poważnie osłabiona. Walka o mistrzostwo zatem otwarta.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.