
Kamil Wojtkowski - wspólne dobro Legii i Pogoni
01.04.2017 16:00
(akt. 07.12.2018 10:43)
fot: Piotr Kucza/FotoPyk
Każdy adept akademii piłkarskiej, który "pójdzie w świat", będzie pewną reklamą dla wspomnianej szkółki. Kamil Wojtkowski z Łazienkowskiej odchodził jeszcze przed szesnastymi urodzinami. W cieniu małego skandalu, kiedy trenował z Fulham Londyn, choć zabrakło oficjalnego porozumienia. Skończyło się tak, że po kilku miesiącach utalentowany zawodnik zaczął zakładać koszulkę Pogoni Szczecin.
Do Legii Wojtkowski trafił w wieku trzynastu lat, był wtedy piłkarzem OSIR-u Sokołów Podlaski. - Wypatrzył go Ernest Waś, był też jego pierwszym trenerem przy Łazienkowskiej. Szczerze mówiąc, od jego czasów, nie było w akademii gracza z tak naturalnym talentem. Miał umiejętność gry 1 na 1 w ofensywie, potrafił grać lewą i prawą nogę, był kreatywny i szybki. Dołączając do tego ciąg na bramkę, mieliśmy niesamowicie groźnego piłkarza w ataku - wspomina Arkadiusz Białostocki, członek sztabu drużyny, w której Wojtkowski występował przy Łazienkowskiej. Jak Wojtkowskiego ocenia sam Waś? - Zobaczyłem go na zgrupowaniu reprezentacji Mazowsza i po kilku jego ruchach było jasne, że ma potencjał. Przekonaliśmy się, że był to wręcz kompletny junior. Miał świetną motorykę, technikę i mentalność. Jedni wyróżniają się dryblingiem lub szybkością, a Kamil miał wszystko - wspomina były trener i późniejszy dyrektor stołecznej akademii. Waś dodaje, że Legia wygrała wtedy walkę o zdolnego juniora z Polonią, do której w pewnym momencie Wojtkowskiemu było już bliżej. Decydowała dobra znajomość z chłopakami z rocznika '98 z Konwiktorskiej. Kilka rozmów z samym graczem i jego rodzicami stworzyło jednak szansę, by piłkarz trafił na Łazienkowską.
Wojtkowski trenował w jednym zespole m.in. z Aleksandrem Wańkiem, wychowankiem Legii i późniejszym kapitanem zespołu z Centralnej Ligi Juniorów. - Był bardzo pewny siebie i tuż po transferze dało się zauważyć, że to piłkarz ze sporym potencjałem. Potrafił mijać rywali, jak tyczki. Kamil wysoko zawieszał sobie poprzeczkę, co mogło się przekładać na pewien brak pokory czy jakąś arogancję. Ale to mądry chłopak, wie czego chce, a do tego ma bardzo duże umiejętności - opowiada Waniek. Co ciekawe, przed transferem do Legii, Wojtkowski wcale nie był pewny postawienia na futbol. Kamil dobrze radził sobie z... tenisem stołowym. Był nawet medalistą mistrzostw Polski szkół podstawowych, gdzie przegrał dopiero w finale. To sprawiało, że stały przed nim różne drogi rozwoju sportowego. Wygrała jednak piłka. - To taki typ, który dzięki potencjałowi motorycznemu mógł być wyróżniającym się sportowcem w wielu dyscyplinach. Na szczęście postawił na piłkę - dodaje Waś.
W Sokołowie Podlaskim, gdzie Wojtkowski się urodził i wychował, do dziś działa grupa kibiców regularnie dopingująca Legię. W 2004 roku odbył się nawet sparing "Wojskowych" z lokalnym Podlasiem. Odsłonięto tam również pamiątkową tablicę ku czci Kazimierza Deyny. Legia wygrała wtedy 4:2, hat-trickiem popisał się Tomasz Jarzębowski, a jedno trafienie dorzucił Marek Saganowski. Czy Wojtkowskiego ciągnęłó do "Wojskowych". - Będąc w Legii, Kamil mocno utożsamiał się z naszym klubem. Myślę jednak, że wiedział, że Łazienkowska będzie krokiem do dalszej przygody z piłką - uważa Waniek. - Wierzę, że trochę uczuć w kontekście do Legii pozostało w sercu Kamila. Dobrze czuł się przy Łazienkowskiej. To naprawdę świetny chłopak - podkreśla Białostocki.
- Nigdy nie miałem z nim problemów, choć pojawiały się opinię, że to trudny zawodnik. Miał charakter, był pewny siebie, ale myślę, że to jednak zachowania kogoś, kto chce osiągnąć sukces. Ubolewam, że ostatecznie odszedł z Legii, bo obecnie mógłby już występować w pierwszym zespole. Naprawdę, nie byłoby to zaskakujące patrząc na jego mentalność i umiejętności. Rzadko można powiedzieć o juniorze, że jest kompletnym zawodnikiem - stwierdza Waś. Po przygodzie z Fulham, Wojtkowski trafił do szczecińskiej Pogoni, gdzie szybko się wybił i dostał szanse od trenera Czesława Michniewicza. Przez kilka minut gracz z Sokołowa wystąpił nawet przeciwko "Wojskowym" w Ekstraklasie.
Na testach w Red Bullu Lipsk lub oficjalnie w RB Lipsk, przebywało wielu polskich juniorów. Niektórzy nie decydowali się na niemiecki klub, bo grał na trzecim, a potem drugim poziomie rozgrywkowym. Czas pokazał, że "Byki" miały dobry plan rozwoju, a obecnie są rewelacją Bundesligi. Sam Wojtkowski siedział już dwa razy na ławce rezewowych w oficjalnych spotkaniach pierwszego zespołu, a do klubu trafił w sierpniu 2015 roku. Gdyby nie kontuzja odniesiona na ostatnim turnieju kadry do lat 19, pomocnik miałby szansę zadebiutować w Bundeslidze. Plany pokrzyżował jednak uraz, którego zawodnik nabawił się przez zaczepienie nogi o siatkę oddzielającą boisko. Niby nic, a niefortunna sytuacja poskutkowała złamaniem kości strzałkowej, co oznacza pauzę do końca sezonu. - Nie dziwię się, że Kamil tak rozwija się w Niemczech. Kiedy słyszę, że mógłby zadebiutować w Bundeslidze, myślę, że to normalne i jest gotowy na takie wyzwanie. Szkoda jego kontuzji
Dalszy rozwój Wojtkowskiego jest wskazany dla Legii oraz Pogoni. Po pierwsze, to dobra reklama dla klubowych akademii. Być może Kamila można słabo kojarzyć z "Wojskowymi", ale Legia na zawsze pozostanie w jego CV. Druga kwestia, to możliwość zarobku przy kolejnych transferach. Jego byłe kluby dostaną wtedy pewien procent od całej kwoty na zasadzie mechanizmu solidarności. - A ja mam nadzieję, że będzie mu jeszcze dane zagrać kiedyś z "eLką" na piersi - mówi na koniec Białostocki.
W tej sytuacji Kamil Wojtkowski niestety złamał kość strzałkową, zahaczając nogą o siatkę, ustawioną za boiskiem. 5-6 tygodni w gipsie#U19pic.twitter.com/ZF8vtZnXXS
— Kuba Polkowski (@kubapolkowski) 24 marca 2017
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.