
Kamil Mazek: Szara myszka do Warszawy nie przyjeżdża
25.02.2016 21:00
(akt. 07.12.2018 17:02)
Jak się czuje jeden z bohaterów Ruchu Chorzów po ostatnich derbach z Górnikiem Zabrze?
- Przede wszystkim na miano bohaterów zasłużyła cała drużyna. Ja zostałem tylko zapisany w protokole meczowym jako zdobywca drugiej bramki, ale bez kolegów nie byłoby tego trafienia. Wygrana z Górnikiem, a na dodatek w Zabrzu przysporzyła nam mnóstwo radości. Mogliśmy się poczuć jak wojownicy po zwycięstwie w wielkiej wojnie.
Jeśli zsumujemy okoliczności, to najpiękniejsza wygrana w twoim życiu?
- Na pewno tak. Bramka zdecydowanie jest najważniejsza w życiu. Wyjazdowa wygrana w derbach cieszy podwójnie. Kapitalne przyjęcie spotkało nas ze strony kibiców po przyjeździe do Chorzowa. Atmosfera była niesamowita. Takie chwile zapamiętuje się do końca życia. To jeden z ciekawszych momentów w moim piłkarskim życiu.
W Chorzowie mogłeś nawet poczuć się jak gwiazda muzyki rockowej. Kibice podrzucali cię przecież na rękach…
- W procesie radości dzieje się wiele rzeczy, także takie. Nie było jednak tak, że tylko ja dostąpiłem takiego zaszczytu. Kibice zarządzili taką formę radości się z naszego zwycięstwa i trzeba było na to przystać (śmiech). Fani radowali się z sukcesu wszystkich i chcieli nam pokazać, jak bardzo zadowoleni są z tej wygranej. To była fajna forma odwdzięczenia się za trzy punkty w Zabrzu.
Zwycięstwo z Górnikiem i gola w derbach masz za sobą. Teraz czas na mecz z Legią. Co może bardziej cieszyć? Wygrana w Zabrzu czy ewentualny triumf w Warszawie?
- Każda wygrana w ekstraklasie cieszy, a wszystkie punkty ostatecznie pozwalają nam walczyć o osiągnięcie pewnych celów. Chcemy być jak najwyżej w tabeli i pomagają nam w tym zwycięstwa z Górnikiem czy innymi drużynami. Trzy punkty zawsze smakują podobnie i zawsze cieszymy się tak samo.
Jak to będzie wrócić do domu?
- Do tej pory przeciwko Legii zagrałem raz - w Chorzowie. Jesienią przegraliśmy tam 1:4. W Warszawie jednak nigdy nie zmierzyłem się z legionistami. Jako junior cały czas grałem przy Łazienkowskiej, potem też nie było takiej okazji. Na pewno będzie to ciekawe przeżycie i doświadczenie. Będę chciał zaprezentować się z jak najlepszej strony i nie chcę z takiego powrotu robić wielkiej sensacji. Chcę dać z siebie wszystko.
„Legia uważa, że Kamil Mazek jest lepszy niż Adam Gyurcso”. Tak niedawno pisał na „Twitterze” prezes Leśnodorski. Taki i podobne wpisy robią na tobie wrażenie?
- Na pewno cieszą takie słowa ze strony prezesa Leśnodorskiego. Widziałem te wpisy i przyznam, że coś takiego motywuje i dodaje otuchy.
Mówisz, że dasz z siebie wszystko, ale czy w kontekście takich słów nie będzie tak, że dodatkowo będziesz chciał się pokazać przed ich autorem i władzami klubu?
- Źle by się działo, gdybym podpalał się i chciał się zaprezentować z jak najlepszej strony tylko w meczu z Legią. Mówię, że zawsze daję z siebie wszystko, bo doskonale wiemy, że przy transferach zawodników nie patrzy się na pojedyncze występy. Proces obserwacji graczy trwa znacznie dłużej i nie ogranicza się do jednego czy dwóch udanych zagrań. Zawsze chcę prezentować się dobrze i pojedynczy mecz - czy to świetny, czy słaby - raczej nie powinien zmieniać opinii obserwatorów o danym piłkarzu. Każda minuta na boisku jest okazją do pokazania się. Tak samo będzie przy Łazienkowskiej.
Okienko transferowe dobiega końca. Byłeś wymieniany w kontekście powrotu do Legii, więc powiedz teraz - był taki temat czy nie?
- Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że nie było. Wszystko ograniczyło się do medialnych plotek. Nie zaprzątałem sobie tym głowy i skupiałem się na jak najlepszym przygotowaniu do rundy wiosennej.
W przyszłości wyobrażasz sobie powrót do Legii? Można to traktować w kategorii marzeń czy podchodzisz do tego zupełnie inaczej?
- Na razie skupiam się na teraźniejszości. Po co wybiegać daleko w przyszłość? Teraźniejszość wpływa na to, co będzie dalej. Chcę grać, trener Waldemar Fornalik stawia na mnie i pozostaje mi tylko jak najlepiej grać. Moim celem jest dalszy rozwój i jak najlepsze występy na boiskach Ekstraklasy.
Ruch to dobre miejsce do rozwoju?
- W Chorzowie stawia się na młodzież, a ta grupa pokazuje, że warto to robić. W Ruchu stworzyła się fajna mieszanka doświadczonych graczy z tymi, którzy w seniorskim futbolu stawiają pierwsze, ale też kolejne kroki. Stworzyliśmy drużynę, która osiąga dobre wyniki. Jesteśmy na piątym miejscu w tabeli, a przed sezonem niektórzy uważali nas pewnie za kandydatów do spadków. Osiągnęliśmy dużo, a nasze apetyty na tym się nie kończą.
Trafiłeś do Ruchu rok temu. Rundę wiosenną poprzedniego sezonu trenowałeś z pierwszym zespołem, ale grałeś tylko w rezerwach. Taki od początku był plan szkoleniowców? To miało cię przygotować na ekstraklasę?
- Kiedy przyszedłem do Chorzowa, liczyłem na to, że będę dostawał okazję do gry w końcówkach meczów. Było jednak inaczej. Potrzebowałem aklimatyzacji, a z miesiąca na miesiąc czułem się coraz lepiej. W tym czasie poznawałem też wymagania trenera Waldemara Fornalika, który powtarzał mi, że muszę wykazać się cierpliwością. Nie załamywałem się i ciężko pracowałem. Jesienią dostałem szansę i mogę powiedzieć, że ją wykorzystałem, bo szkoleniowiec stawia na mnie w wyjściowym składzie do dziś.
Poczułeś się objawieniem rundy jesiennej w ekstraklasie?
- Szarą myszką i anonimem na pewno już nie jestem. Trochę zmieniło się pod tym względem od początku sezonu. Odkrycie? Duże słowo i nie mnie to oceniać. Pokazuję się w Ekstraklasie i cały czas chcę się sprzedawać jak najlepiej, jako dobry piłkarz.
Rozumiem, że liczysz na to, że kibice wiedzą o tobie więcej niż tylko, że szybko biegasz?
- Na to zdecydowanie liczę (śmiech). Wszyscy przypisują mi szybkość, ale łatwo od tego przejść do określenia „jeździec bez głowy”. To miłe już nie jest i nie chciałbym zostać tak zaszufladkowanym. Za wszelką cenę chcę pokazać wszystkim, że mam też inne atuty niż szybkość.
Dobra gra w Ruchu sprawiła, że zacząłeś być regularnie powoływany do młodzieżowej reprezentacji Polski. Traktujesz to jako przedsionek seniorskiej kadry?
- Na spokojnie do tego podchodzę i nigdzie się nie spieszę. Reprezentacja młodzieżowa pozwala zbierać fajne doświadczenie i sprawia, że czuję się dumny grając z orzełkiem na piersi. Wiadomo jednak, że pierwsza kadra jest jakimś marzeniem i robię co w moich siłach, by kiedyś usłyszeć hymn na Stadionie Narodowym. Małymi kroczkami można dojść do wszystkiego. Jeśli w przyszłości ktoś uzna, że warto dać mi szansę w tej „dorosłej” reprezentacji, to wiadomo, że będę się z tego strasznie cieszył. Skupiam się jednak, jak powiedziałem, na teraźniejszości.
Wróćmy na koniec w takim razie do teraźniejszości, a właściwie najbliższej przyszłości. Ruch stać na osiągnięcie dobrego wyniku przy Łazienkowskiej?
- Pewnie, bo dlaczego nie? Ostatnio w jednej z gazet było pięć powodów, dla których Ruch wygra derby z Górnikiem. Podobne rzeczy mogę powiedzieć teraz. Mamy zgraną drużynę, zaczynamy coraz lepiej prezentować się na wyjazdach i naszym trenerem jest człowiek, którego nikomu nie trzeba przedstawiać. Dodatkowo w naszych szeregach występuje najskuteczniejszy polski napastnik - Mariusz Stępiński. Stać nas na osiągnięcie dobrego rezultatu.
To może być szczególny mecz? W kadrze Ruchu jest siedmiu byłych legionistów. Ty, Surma, Iwański, Efir, Moneta, Skaba, Cichocki…
- W Ruchu jest wielu zawodników mających za sobą występy w Legii. Dla niektórych będzie to powrót na stare śmieci. Wydaje mi się, że fajnym uczuciem będzie zagrać przy Łazienkowskiej.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.