Piłka/Piłki

Janusz Romanowski: Hasi mnie nie przekonuje

Maciej Ziółkowski

Źródło: Polska The Times

22.08.2016 14:42

(akt. 21.12.2018 15:15)

- Mój przyjaciel pochodzenia żydowskiego opowiedział mi kiedyś dowcip: „Mądry Żyd modli się wieczorem do Boga. I mówi: - W biznesie potrzeba 80 proc. szczęścia, 10 proc. wiedzy i 10 proc. doświadczenia. Więc, Boże, jakbyś chciał mi kilka procent zabrać, to tylko nie ze szczęścia”. To chyba najlepsza ocena meczu z Dundalk, ale i losowania. Ktoś nad Legią czuwał, bo w tej chwili mistrzowie Polski są drużyną bardzo nierówną. Nie są odpowiednio zgrani, myśl taktyczna trenera Besnika Hasiego widzialna jest zaledwie krótkimi fragmentami. A jednak mimo to, od Ligi Mistrzów dzieli Legię krok - mówi w rozmowie z "Polską The Times" Janusz Romanowski, prezes stołecznego klubu w latach dziewięćdziesiątych.

Rewanż z Dundalk obejrzy pan z trybun?

 

- Na razie nikt mnie nie zaprosił.

 

To przykre?

 

- Przykre. Jeszcze w czasach ITI jeden z dyrektorów obiecał mi karnet na lożę. Zasugerowałem jednak, aby upewnił się tego u Mariusza Waltera. I karnetu nie dostałem. Zresztą Romanowski, jak Romanowski, ale na takim meczu honorowe miejsca powinni zajmować Artur Mazurek i Andrzej Szymański, wojskowi, którzy w moich czasach dla Legii byli w stanie zrobić wszystko. To właśnie nasze trio wyciągnęło klub z kotła, bo mało brakowało, żeby w 1995 r. Legia nie dokończyła rozgrywek. Dziś nikt o tym nie pamięta. Inaczej jest na Polonii. Tam pamiętają, zostawiają mi bilet na każdy mecz.

 

W działaniach właścicieli Legii Dariusza Mioduskiego, Bogusława Leśnodorskiego i Macieja Wandzla widzi Pan pomysł na klub, który co roku będzie grał w LM?

 

- Nie powiem, że oni robią to lepiej, niż my. Niektóre ich ruchy są z Ministerstwa Głupich Kroków. Najpierw stracili czas i kasę na Henninga Berga. Przecież on nawet nie pamiętał, że Legia ograła go właśnie w Lidze Mistrzów. Wstyd. Później mieli Stanisława Czerczesowa, którego puścili do Rosji. Już wcześniej musieli wiedzieć, że istnieje temat jego pracy z kadrą. To niepoważne, bo właśnie ten facet zbliżył intensywność treningów do poziomu zachodniego. I zamiast kontynuować pracę, wyjechał. Teraz jest ten Hasi… Nie przekonuje mnie. 


Od dawna trwa dyskusja na temat premii, jakie Legia ma otrzymać z UEFA za awans. Te pieniądze - ok. 15 mln euro - mają sprawić, że stołeczny klub zdystansuje rywali w kraju. W 1995 r. też zarobiliście krocie. Za awans 1,8 mln dol., a za udział w fazie grupowej kolejne 2 mln. Dlaczego te pieniądze nie pozwoliły Legii na zdominowanie ligi polskiej?

 

- Po pierwsze połowę premii otrzymali piłkarze. Taka była umowa. Sporo kasy zostawiłem w klubie, bo nie zgodziłem się na zmianę systemu nagradzania. Tego chcieli wojskowi. Przerazili się kwotami, jakie zaczęliśmy zarabiać. Ale umówiliśmy się, więc nie było dyskusji. Dodatkowo panowie przeżywali to, że nie wypłacałem im bonusów za sukces sportowy.Zmienili więc reguły, dali kasę zawodnikom, wypłacili sobie...

 

Nie chciałby pan wrócić do piłki?

 

- A wie pan, że tylko w tym roku proponowały mi to dwa kluby? Ekstraklasowe. Podziękowałem. Niedawno skończyłem 65 lat. Według starej ustawy od 13 sierpnia jestem emerytem. Chcę odpocząć. Szanować swój czas. Poza tym moja żona nigdy by się nie zgodziła, abym wszedł do futbolu po raz trzeci. 



Cały wywiad można przeczytać w tym miejscu.

Polecamy

Komentarze (45)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.

Uwaga!

Teraz komentarze są ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu Legia.Net. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.