News: Jakub Czerwiński: Wielu chciałoby być na moim miejscu

Jakub Czerwiński: Wielu chciałoby być na moim miejscu

Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

08.09.2016 12:50

(akt. 07.12.2018 13:26)

Kiedy patrzy się na człowieka jego postury, w dodatku z taką fryzurą, w trakcie spotkania w ciemnej uliczce można by się zastanawiać, jak dalej potoczą się sprawy. Gdy jednak zaczyna się z nim rozmawiać, okazuje się bardzo spokojnym i sympatycznym człowiekiem. Jakub Czerwiński tydzień temu zamienił Pogoń na Legię i priorytet jest dla niego jeden - ciężka praca na treningach. Zapraszamy do lektury zapisu rozmowy z nowym stoperem mistrzów Polski.

Mija tydzień od twojego transferu do Legii. Rozmawiamy w trakcie dnia medialnego, wokół mnóstwo dziennikarzy. Nowe doświadczenie?


-
Zdecydowanie to dla mnie nowe przeżycie, ale traktuję je w kategorii miłych. Tylu dziennikarzy, ale przede wszystkim cała medialna otoczka wokół Legii robi wrażenie. Po to pracuje się całe życie, by dojść do takiego miejsca, by trafić do dużego klubu. Dla mnie ten transfer to kolejny krok w rozwoju.


Przy Łazienkowskiej organizacja jest lepsza niż w poprzednich klubach?


-
Tak. Nie oszukujmy się, cały obiekt robi wrażenie. Legia wyprzedza inne kluby. Wszystko jest na plus, piłkarz nie musi się martwić o nic. Mamy świetne warunki do podnoszenia swoich umiejętności.


(Pojawia się uśmiech, żarty w kierunku Jakuba „posyła” Michał Kucharczyk szykowany do wywiadu przed kamerą). Na atmosferę chyba nie możesz narzekać?


-
Mówiąc krótko i konkretnie - jest fajnie. Łapię kontakt z chłopakami, coraz więcej rozmawiamy i nie mam na co narzekać. Zanim trafiłem do Legii, z obecnego składu znałem kilku kolegów. Michała Kucharczyka, Maćka Dąbrowskiego, Radka Cierzniaka - pierwszego dnia miałem do kogo otworzyć usta.


Bez większych problemów wchodzisz do drużyny?


-
Tak. Mamy w szatni wielu obcokrajowców i z nimi na razie rozmawiam mniej. Z prozaicznego powodu - mój angielski nie jest w tej chwili najlepszy. Ale nadrobię to. Chcę teraz znaleźć mieszkanie, spokojnie się przeprowadzić i zorganizować w Warszawie. Potem na pewno znajdzie się czas na kurs języka angielskiego, by poprowadzić niedociągnięcia.


Plus jest taki, że w obronie są jedynie ludzie, którzy rozmawiają po polsku.


-
To na pewno będzie pomagało. Defensywa jest taką formacją, że komunikacja bardzo się przydaję. Lubię, gdy nie brakuje wzajemnych podpowiedzi. Możliwość rozmów po polsku w trakcie meczów tu duży plus.


Patrząc na twoją karierę, nasuwa się skojarzenie, że stosujesz metodę małych kroczków. Z mniejszych klubów trafiałeś do tych coraz większych, w wyższych klasach rozgrywkowych. To korzystne dla piłkarza? Pozwala oswajać się z większymi celami i wymaganiami?


-
Nic nie dostałem za darmo. Mam świadomość, że małe kroczki prowadziły mnie do coraz to większych wyzwań. Trudno mówić do czego zaprowadzą mnie te wybory, chyba łatwiej będzie to oceniać gdy już skończę karierę. Na razie nie mam czego żałować, a poprzednie decyzje zaprowadziły mnie do zespołu, który gra w Lidze Mistrzów i jest mistrzem Polski.


Legia to specyficzny klub. Wielu zawodników połamało już sobie zęby przy Łazienkowskiej. Często nowym graczom potrzeba kilku miesięcy na zaadaptowanie się do stołecznej ekipy.


-
Zawsze są obawy, bo historia pokazuje, że można wyróżniać się w innych polskich klubach, a przy Łazienkowskiej nie każdy potrafi się odnaleźć. Niektórzy nie do końca spełniali oczekiwania kibiców i władz klubu. Mam świadomość tego wszystkiego, ale dla mnie najważniejsze są kolejne treningi. Jestem krótko z drużyną, ale wydaje mi się, że wkomponowanie się do zespołu będzie dla mnie kwestią czasu.


Łatwo się przestawić z presji walki o miejsce w górnej ósemce na konieczność zdobycia mistrzostwa Polski?


-
Trzeba chwili na przestawienie się. Przede wszystkim w Legii trener Hasi preferuje inny rodzaj treningu, niż choćby Kazimierz Moskal. Daje sobie troszkę czasu i nie chcę nic robić, ani mówić na „hurra”. Nie mam wielkiego ciśnienia, choć wiadomo, że mam swoje ambicje i cele. Chcę grać, jak każdy zawodnik.


Transfer do Legii był szybką akcją. Ostatnie godziny okienka, Legia aktywuje twą klauzulę, przylatujesz do stolicy, podpisujesz kontrakt… Decyzja była łatwa?


-
Czasu na wybór nie było wiele, cała sprawa odbywała się niesamowicie szybko. Nad ofertą z Legii nie mogłem się jednak długo zastanawiać. Dynamiczna decyzja, wsiadam w samolot, przechodzę badania i… jestem. Podpisałem kontrakt z Legią, a teraz pozostaje pokazywać się z jak najlepszej strony.


Wcześniej interesowały się tobą inne kluby? Media wspominały, że obserwowali cię Francuzi.


-
Grając w Pogoni, dostawałem jakieś sygnały, że ktoś z Francji i Niemiec przyjeżdża mnie obserwować. Ale nie myślałem o tym zbyt wiele. Dla mnie istotne było poczucie, że rozwijam się w Szczecinie. Dobrze się tam czułem, regularnie grałem, łapałem pewność siebie… Nie myślałem wiele o transferze.


Jeśli ktoś spotkałby cię w ciemnej uliczce, mógłby się trochę przestraszyć. Jednak kiedy się ciebie słucha, zaczyna się mieć wrażenie, że jesteś bardzo spokojnym facetem.


- Tak, tak. Zapewniam jednak, że bardzo trudno wyprowadzić mnie z równowagi. Ktoś musiałby się niesamowicie postarać. Jestem spokojnym człowiekiem, ale liczę, że na boisku wyglądam na znacznie gorszego, niż jest w rzeczywistości.


Łysa głowa to część boiskowego wizerunku, ma budzić taki respekt wśród rywali?


-
Aż tak daleko nie idźmy. To jednak kwestia wygody. Dobrze się czuję z tak ogoloną głową.


Elementem twojego spokoju jest wiara? Mowa w końcu o byłym ministrancie…


-
Dla mnie to część życia, która pomaga - we wszystkich aspektach, nie tylko w sporcie. Nie wstydzę się tego, ale nie muszę się z tym afiszować. To dla mnie ważna kwestia w życiu.


Trafiając do Legii, od razu nasuwa się myśl, że to okazja gry w Lidze Mistrzów. To była rzecz, która najmocniej ciągnęła cię na Łazienkowską?


- To była jedna z wielu kwestii. Powiem szczerze, że jakby Legii nie było w Lidze Mistrzów, to nie odrzuciłbym oferty ze stolicy. Zdecydowana większość piłkarzy chciałaby być na moim miejscu. Wiele się dzieje, zacząłem ostatnio treningi przy Łazienkowskiej i ta Liga Mistrzów jest w myślach, ale na razie tam - w podświadomości.


Liczysz, że do wyjściowego składu uda się wskoczyć od razu czy bierzesz pod uwagę, że trzeba będzie chwilę poczekać na szansę?


-
Taka decyzja będzie należała do trenera. Ja uzbrajam się w cierpliwość, mam wielkie chęci do pracy i chcę pokazywać swoją wartość.


Zaznaczam, że nie mówię od razu o najbliższym zgrupowaniu, ale wielu uważa, że z Legii do reprezentacji Polski jest znacznie bliżej niż z innych klubów Ekstraklasy…


-
Dostałem sporo gratulacji po transferze do Legii. Pojawiały się też zdania dotyczące reprezentacji, że będzie bliżej. Ale na razie nie ma sensu o tym myśleć. Są bieżące wyzwania, trzeba mocno pracować na treningach i to będzie dla mnie najważniejsze. 

Polecamy

Komentarze (28)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.

Uwaga!

Teraz komentarze są ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu Legia.Net. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.