News: Jacek Magiera: Teraz Górnik, potem wszystko inne

Jacek Magiera: Zależy mi na tym, aby utrzymać cały obecny skład

Maciej Ziółkowski

Źródło: Sport.pl

09.06.2017 09:00

(akt. 04.01.2019 13:57)

- Jesienne ratowanie Legii? Wracając z Sosnowca do Warszawy, wstąpiłem do rodziców do Częstochowy, lecz jeszcze wcześniej trafiłem na Jasną Górę. Staram się, kiedy jestem w domu, odwiedzać to miejsce i w chwili skupienia porozmawiać sam ze sobą. Jadąc tam, podjąłem już decyzję, potrzebowałem z kolei utwierdzenia w przekonaniu oraz spokoju. Wyjeżdżając stamtąd byłem naładowany, a w głowie miałem gotowy plan na drużynę. Wchodząc pierwszy raz do szatni widziałem smutny zespół. Nie dziwiło mnie to, bo w Legii zawsze gra się o najwyższe trofea, a stołeczny klub zajmował wówczas czternaste miejsce w tabeli z dwunastoma punktami straty do lidera... Zaczęliśmy jednak stopniowo budować relacje - mówił w wywiadzie "Sam na sam" z Pawłem Wilkowiczem, szkoleniowiec "Wojskowych", Jacek Magiera.

- Sytuacja, która miała miejsce przy Łazienkowskiej na początku sezonu, po części pomogła mi w tym, że zostałem trenerem. Legia nie miała nic do stracenia. W Zagłębiu Sosnowiec pracowało mi się bardzo dobrze. Co prawda byłem tam tylko trzy miesiące, lecz wskoczyliśmy na czoło tabeli. Gdy dowiedziałem się o propozycji z ekipy mistrza Polski od prezesa sosnowiczan, początkowo nie byłem zadowolony, bo wiedziałem, że trzeba będzie zostawić coś, co jest w trakcie budowy.


- Wchodząc do szatni, zacząłem mówić o sukcesach "Wojskowych", tego jaki to jest klub, co zdobył, a na koniec pokazałem sylwetkę trenera Lucjana Brychczego. Powiedziałem, że osiągnięcia, które są tu wypisane, ten pan ma na swoim koncie i należy mu się przeogromny szacunek. Wiem, że niektórzy piłkarze wtedy po raz pierwszy usłyszeli, iż Lucjan Brychczy ma wszystkie trofea zdobyte w klubie, najpierw jako zawodnik, a potem jako szkoleniowiec czy asystent trenera.


- Czy mam charyzmę? Nie wiem. Nie interesuje mnie zdanie osób trzecich, które mało wiedzą. Osoby, mówiące o charyzmie, tak naprawdę nie znają definicji tego słowa. Nie mam z tym jednak problemu. Zawsze chcę być sobą, nigdy nie udaję. Najważniejsze, według mnie, to bycie fair w stosunku do samego siebie i staram się takim być. Wchodząc do szatni, masz trzydzieści różnych charakterów i każdy przede wszystkim myśli o sobie, a dopiero potem o drużynie. Sztuką jest, aby z tych indywidualności zrobić coś, co będzie szło w jednym kierunku.


- Gdy pierwszy raz rozmawiałem z Vadisem to ustaliliśmy pewne zasady, które mają być przestrzegane. Wydaje mi się, że jasność i przejrzystość tych spraw spowodowała to, że zarówno ja wiem, czego od niego wymagać, a on wie, jak podporządkować się do tych wskazówek. Piłkarsko? Jest to piłkarz, który gdyby założył żółtą, a nie białą koszulkę w meczu z Borussią, to grałby jak równy z równym jako zawodnik Realu, BVB czy Sportingu. Jest to gracz europejskiego formatu i oby w naszej Ekstraklasie było więcej takich  piłkarzy, bo to pozwoli się rozwinąć się innym. Do niego będą ciągnąć ci młodsi chłopcy.


- W Lizbonie wpuściłem Odjidję-Ofoe na ostatnie dwadzieścia minut. Belg zachował się jak profesjonalista, przyjął to z pokorą i powiedział, że podejmuje rękawice i udowodni, że należy mu się miejsce w wyjściowej "jedenastce". Nie można nikogo oceniać zbyt pochopnie. Ci, którzy go opluwali dziewięć miesięcy temu, dzisiaj noszą go na rękach. To jest niestety normalne w środowisku sportowym. Często mówiłem w szatni zawodnikom, iż nie mają napisane na plecach,  że wracają po kontuzji czy mają problemy rodzinne, bo nie interesuje to kibiców. Pewne niepowodzenia trzeba przyjąć na klatę. Jeśli sobie z tym poradzisz, to jesteś kozak. I tych kozaków było w Legii wielu w tym sezonie.


- Chciałbym, żeby Vadis został w Warszawie. Ma jeszcze rok ważnego kontraktu. Trzeba sobie jednak powiedzieć otwarcie, że Legia nie jest zespołem, który odrzuca każdą ofertę. Zależy mi na tym, aby utrzymać cały skład, który jest dzisiaj, plus dołożyć do tego dwóch zawodników do podstawowej "jedenastki". Jest to zabieg konieczny, aby wejść na wyższy poziom.


- Liga Mistrzów? To, co przeżyliśmy w ubiegłym roku... Tego się nie zapomina. Wrócić na salony, to wspaniałe uczucie. To nie tylko mecze, ale cała otoczka. Traktowaliśmy to jak priorytet. Co będzie dalej? Na pewno powalczymy o Champions League, ale wpłynie na ten stan rzeczy wiele czynników dookoła. Na razie chcę jednak przede wszystkim odpocząć, zresetować się, z chłodną głową przyjść na pierwszy trening i wówczas cele na nadchodzące rozgrywki zostaną przekazane drużynie.

Rozmowę z Jackiem Magierą  można obejrzeć na stronach sport.pl

Polecamy

Komentarze (10)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.

Uwaga!

Teraz komentarze są ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu Legia.Net. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.