News: Jacek Magiera: Osiągnięty sukces nie zadowala

Jacek Magiera: Osiągnięty sukces nie zadowala

Piotr Kamieniecki

Źródło: Przegląd Sportowy, przegladsportowy.pl

09.12.2016 10:19

(akt. 07.12.2018 11:23)

Wyniki losowania fazy grupowej usłyszałem jadąc autem, na trening Zagłębia Sosnowiec. Byłem podekscytowany, że do Warszawy przyjadą wielkie kluby. Cieszyłem się, że Legia przypomni się Europie. W ogóle nie przypuszczałem, że ją poprowadzę w rozgrywkach. Mecz z Borussią obejrzałem w Sosnowcu i byłem rozczarowany. Nie tak to miało wyglądać. Zawodnicy też byli rozgoryczeni wyglądem meczu. Czułem, że w ten sposób Legia nie może się prezentować w rozgrywkach. Później tak się wszystko potoczyło, że zostałem jej trenerem i debiutowałem właśnie w Lidze Mistrzów – to też ewenement. Do meczu w Lizbonie przygotowywałem się w samolocie, nie znałem wielu zawodników. Postawiłem na tych, z którymi kiedyś pracowałem plus dobrałem pasujących do koncepcji. Dopiero po spotkaniu ze Sportingiem miałem odprawę, zacząłem poznawać, rozumieć i tworzyć zespół. Przez pierwsze tygodnie przyglądałem się zawodnikom – jak się zachowują podczas posiłków, zajęć, w trakcie wychodzenia na trening, kto z kim rozmawia, kt

Zmienił pan zespół i pojedynczych piłkarzy. Jakubowi Rzeźniczakowi zwrócił pan opaskę kapitana.


- Nie wiem, jak dokładnie było za czasów mojego poprzednika – raz nosił ją jeden zawodnik, raz inny. U mnie przekaz był jasny: zespół będzie wyprowadzał na boisko Kuba. Bo to najbardziej utytułowany polski piłkarz Legii, z najdłuższym stażem, który zna zespół jak nikt. Warunkiem było tylko wywalczenie miejsca w składzie. Od meczu w Lizbonie grał coraz lepiej – w środę ostatecznie się przekonaliśmy, że opaska jest w godnych rękach. Ale drużyny nie opiera się na jednym zawodniku, musi mieć wielu liderów, którzy wiedzą, czego chcą i biorą odpowiedzialność. Hierarchia jest ważna – każdy wie, na co może sobie pozwolić. Zasady są jasne.

 

Denerwowały pana aż 24 straconego gole?


- W ani jednej sekundzie, bo widziałem w tym sens. W szatni i na konferencjach mówiłem, że mam plan na Ligę Mistrzów. Nie zmieniałem go – tak samo mieliśmy grać w Madrycie i Dortmundzie – taktyka różniła się detalami, bo to inne drużyny. Cieszyło mnie, że zdobywamy bramki, ale z Borussią sam siebie pytałem przy ławce, jak to możliwe, że oni strzelili trzy gole w trzy minuty? Trener Tuchel też tego nie wiedział. Zaskoczeni byli jedni i drudzy. Po takich ciosach miałem cofnąć zespół? Nie było sensu, bo nie mieliśmy nic do stracenia. Nie podłamała i nawet szósta stracona bramka, poszliśmy na wymianę ciosów. Dlatego mecz zostanie zapamiętany na lata.

Po ostatnim gwizdku w środę, w niesamowicie ekspresyjnym geście radości, wyrzucił pan ręce do góry. Widok tak cieszącego się Jacka Magiery to rzadkość.

 

- Raduję się po każdym zwycięstwie, ale w środku. W środę pierwszy raz tę radość pokazałem. Byłem sobą.

 

Całą rozmowę przeczytać można w piątkowym wydaniu gazety lub na stronie "przegladsportowy.pl".

Polecamy

Komentarze (69)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.

Uwaga!

Teraz komentarze są ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu Legia.Net. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.