
Historia pierwszego finału Legia – Pogoń
01.05.2025 22:55
(akt. 01.05.2025 22:59)
– Byliśmy wtedy zdecydowanym faworytem – Pogoń grała w drugiej lidze, awansowała do pierwszej, ale mimo to miała wielu ciekawych piłkarzy, którzy byli niebezpieczni w ataku – mówił nam Adam Topolski, zdobywca decydującej bramki w finale PP z 1981 r.
Finał z Pogonią miał być dla Legii formą rehabilitacji za słaby sezon ligowy, w którym zajęła dopiero 5. miejsce. Dla Portowców, którzy cztery dni wcześniej awansowali do pierwszej ligi, był to mecz o marzenia – na tym etapie i tak osiągnęli wynik ponad stan, jak na drugoligową drużynę. Wydawało się, że to spotkanie będzie formalnością dla stołecznej ekipy, co okazało się mylące.
– Naszym problemem było też to, że nie wykorzystywaliśmy tworzonych przez nas sytuacji. To się na nas zemściło, bo musieliśmy grać dogrywkę, która zakończyła się happy endem – wspominał były piłkarz Legii, Ryszard Milewski.
Pogoń od początku postawiła Legii trudne warunki, z którymi Wojskowi nie potrafili sobie poradzić. W regulaminowym czasie najdogodniejsza okazja do zakończenia meczu pojawiła się w 83. minucie, kiedy obrońca Pogoni, Jerzy Stańczak, sfaulował Mirosława Okońskiego w polu karnym. Sędzia podyktował "jedenastkę" dla Legii. Trener Portowców, Jerzy Kopa, zaryzykował i postanowił zmienić bramkarza. Wprowadził na boisko Marka Szczecha, który zastąpił Zbigniewa Długosza, co okazało się skuteczną decyzją. Krzysztof Adamczyk, który podszedł do karnego, nie wykorzystał go i mecz wciąż pozostawał nierozstrzygnięty.
– Fatalnie wykonałem karnego – byłem bardzo zestresowany, a Marek Szczech, którego wprowadził trener Pogoni, bez problemu poradził sobie z moim uderzeniem – wspominał Adamczyk, wykonawca feralnej "jedenastki".
– Po tej sytuacji mieliśmy dogrywkę i dopiero ja, w 118. minucie, po podbiciu piłki przez Mirka Okońskiego na dalszy słupek, zdobyłem bramkę głową. Potem była wielka radość – opowiadał nam Topolski.
Panowała opinia, że mecz był na bardzo niskim poziomie. Trudno było to obiektywnie ocenić, ponieważ oglądać go mogli tylko ci, którzy byli w Kaliszu – nie przeprowadzono transmisji telewizyjnej, a radiowa, która relacjonowała spotkanie urywkowo, została przedwcześnie przerwana, ponieważ nikt nie spodziewał się dogrywki.
Poza tym, nasi rozmówcy wspominają, że podczas meczu wystąpił jeszcze jeden problem, który miał de facto bezpośredni wpływ na przebieg spotkania. – Rok wcześniej graliśmy finał w Częstochowie, a tym razem w Kaliszu, na boisku fatalnej jakości. To był naprawdę zły pomysł, żeby wozić dwie drużyny po różnych miastach, ponieważ ranga wydarzenia traciła na znaczeniu – mówił Adamczyk.
– Z tego co pamiętam, podczas tego meczu boisko na stadionie w Kaliszu nie było dobrze przygotowane i sprawiało nam dużo problemów – dodał Milewski.
FINAŁ 2025
Postanowiliśmy zapytać naszych rozmówców, co sądzą o nadchodzącym finale z Pogonią i czy planują wspierać Legię z trybun.
– Myślę, że w tym meczu trudno wskazać faworyta. Generalnie sprawa wygląda tak, że Portowcy niby weszli na wyższy poziom, ale Legia ma przewagę taktyczną i zdecydowanie większe doświadczenie. W meczach pucharowych udowodniła, że jest w formie. Gdybym miał dawać szanse procentowe, to 60 do 40 dla Legii – tłumaczył Topolski.
– Nie będę na meczu, bo nikt mnie nie zaprosił, nie miałem żadnego sygnału. To o tyle dziwne, że trzykrotnie zdobywałem puchar dla Legii i po cichu spodziewałem się, że zostanę zaproszonym gościem. Niestety, nikt się do mnie nie odezwał, nikt mnie nie zaprosił i poszło to w zapomnienie. Mimo wszystko, nie mogę narzekać – Legia zawsze była, jest i będzie w moim sercu. Kiedy chcę przyjechać na mecz ligowy, nigdy nie ma problemu, zawsze jest rezerwacja. Tutaj pewnie ktoś po prostu zapomniał – dodał Topolski.
– Ostatnio oglądałem mecze Pogoni i naprawdę radzi sobie bardzo dobrze. Legia na pewno będzie miała problem, by wygrać. Ważną kwestią będzie podejście zawodników do meczu i to, jak bardzo się zaangażują. Oczywiście, będę na tym spotkaniu i będę wspierał Legię z trybun – mówił Milewski.
– Boję się nadchodzącego finału, bo choć Legia ostatnio wygrała z Chelsea, Lechią i GKS-em, i wydaje się, że łapie drugi oddech, to moim zdaniem wciąż nie jest stabilnym zespołem. Pogoń ma świetnego napastnika, a "Grosik" przeżywa drugą młodość. Oczywiście, faworytem dla mnie będzie Legia – będę na meczu i będę wspierał ją z trybun. Mam pewne obawy, bo stołeczna drużyna nie będzie murowanym faworytem. Wierzę jednak, że po trudnym meczu uda się zdobyć puchar, bo Legia po prostu musi po niego sięgnąć – wyjaśniał Adamczyk.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.