Goncalo Feio
fot. Marcin Szymczyk

Goncalo Feio: Wielka duma

Redaktor Marcin SzymczykRedaktor Maciej Ziółkowski

Marcin Szymczyk, Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net, Polsat Sport

17.04.2025 23:40

(akt. 18.04.2025 10:03)

– Wielka duma. Jesteśmy pierwszą drużyną, która wygrała z Chelsea w trwających rozgrywkach Ligi Konferencji, w dodatku na Stamford Bridge – mówił po wyjazdowym rewanżu z "The Blues" w ćwierćfinale LK trener Legii Warszawa, Goncalo Feio.

– Jestem dumny z drużyny. Mówiłem, że chcemy zmienić obraz, jaki powstał po pierwszym meczu. Powiedziałem, że ten zespół stać na więcej, ale to tylko słowa. W czwartek były czyny – piłkarze pokazali ogromny charakter, osobowość, w fenomenalny sposób reprezentowali nasz klub i kraj. To napawa dumą.

– Jest taka myśl, bo jesteśmy ambitnymi ludźmi, że gdyby nie pierwszy mecz, to może bylibyśmy teraz w półfinale. Jesteśmy sportowcami, chcemy wygrywać. Chciałbym awansować. To mnie trochę powstrzymuje od ultra szczęścia, ale to był dobry dzień dla Legii. Jestem bardzo dumny z drużyny.

– Szkoda, że odpadliśmy, ale Chelsea to fenomenalna drużyna, której nie zdołaliśmy pokonać w dwumeczu – gratuluję jej i życzę powodzenia. Może gdybyśmy zagrali pierwszy mecz na dobrym poziomie, to być może moglibyśmy pokusić się o półfinał. Trzeba uznać wyższość rywala. Tak czy inaczej, jesteśmy dumni.

– Po meczu siedziałem i patrzyłem na stadion i trybuny, chciałem skorzystać z chwili bycia na tak fenomenalnym i historycznym obiekcie – nie tylko dla angielskiej, ale też europejskiej piłki. Pragnąłem sobie poukładać parę rzeczy w głowie, bo moja praca nie kończy się po meczu – wiedziałem, że przede mną wywiady i konferencja prasowa.

– Zagraliśmy z najlepszą drużyną w tych rozgrywkach, faworytami Ligi Konferencji i niesamowitym przeciwnikiem. Lekcję, którą chciałbym, by moja drużyna wyciągnęła, nie tylko na kilka następnych meczów, jest to, że nie ma rzeczy niemożliwych. Życie toczy się tak szybko w karierze każdego piłkarza i członka sztabu, że trzeba brać wszystko z każdego dnia – tak, jak myślę, że zrobiliśmy 17 kwietnia.

– Stanęliśmy naprzeciwko przeciwnika, który jest z innego świata. Myślałem tak przed pierwszym meczem, cały czas tak myślę. Wielki szacunek dla Chelsea. Kiedy mierzysz się z takim rywalem, każdy drobny błąd, indywidualny lub zespołowy, kosztuje. Pobraliśmy bolesną naukę w pierwszym spotkaniu, ale wyciągnęliśmy wnioski. Przede wszystkim lepiej graliśmy z piłką przy nodze, śmielej atakowaliśmy.

– Kiedy jesteśmy w dużych drużynach, sukces mierzy się tytułami. W czwartek mogliśmy udowodnić, że w ciągu ostatnich kilku miesięcy zespół wciąż się rozwija. To mały sukces dla nas. To było wspaniałe doświadczenie dla zespołu, zawodników, klubu.

– To nie był mecz jednostronny. Chelsea to fenomenalna drużyna, z fenomenalnymi piłkarzami i sztabem, który ma długoletnie kontrakty. To poważny projekt, młody zespół.

– By mecz nie był jednostronny, musieliśmy być lepsi z piłką. Lepiej znajdywaliśmy pewne przestrzenie do identyfikacji, pokazywaliśmy jakość indywidualną, solidniej funkcjonowaliśmy w fazie przejściowej. Poza tym, było więcej momentów pod kątem znalezienia pressingu, by oddalić ciężar gry od naszego pola karnego. Poszliśmy po wynik na tyle, na ile mogliśmy. Wiem, że prowadziliśmy 2:1, ale nie mieliśmy nic do stracenia. Chcieliśmy powalczyć o kolejne bramki, by choćby móc pomarzyć o awansie – ostatecznie się nie udało.

O Goncalvesie, Szczepaniaku i Jędrzejczyku

– Goncalves, Szczepaniak, Jędrzejczyk? Dla mnie to trochę niesprawiedliwie wymienić tylko 3 – 4 zawodników. Ziółkowski, Oyedele, Pekhart, którego wielu skreślało, a po raz kolejny udowodnił, że może być wartością dodaną. Vladan wskoczył do bramki po trudnym okresie i pomógł drużynie.

– Claude, Mateusz, Artur – trzeba ich docenić. Jak grasz na takim stadionie, przeciwko jednej z najlepszej drużyn na świecie, kiedy wiesz, że mecz jest transmitowany w 80 krajach, to końcówka twojej pracy. Wszyscy wywiązali się ze swoich zadań, byli odważni. Najbardziej trzeba docenić to, czego nikt nie widzi.

– Artur Jędrzejczyk rozegrał 400. mecz w barwach Legii, zagrał odważnie, dla zespołu. W tym sezonie nie opuścił żadnego treningu, nigdy się nie zmienił, zawsze wnosił na zajęcia wiele entuzjazmu. Mateusz Szczepaniak w pewnym momencie był najmłodszym strzelcem w historii Ligi Konferencji. Jeśli będzie tak pracował dalej, to przed nim kolejne rzeczy.

– Claude Goncalves dołączył do nas z Łudogorca, z którym wygrał wszystkie trofea w Bułgarii i był cały czas podstawowym zawodnikiem. Tutaj miał na pewno trudne chwile, ale jego konsekwencja pracy i wiara w siebie nigdy nie ucierpiała.

– Goncalves przyszedł do Legii jako szóstka pozycyjna, ale to piłkarz box to box. Musi mieć swobodę, ma trzy płuca. Mimo niewielkiego wzrostu, jest bardzo intensywny, co było widać. Może operować w różnych subfazach gry. To nie jest zawodnik pozycyjny. Może schodzić po piłkę, by pomóc nam w wyjściu spod pressingu. Może ruszyć w przestrzeń, prowadzić piłkę, zdobywać teren. Dość dobrze odnajduje się w fazie finalizacji. Wiem, że jego dorobek bramkowy nie jest duży, ale jest w stanie mieć liczby. Taka jest jego charakterystyka. Dążyliśmy do tego, by jak najlepiej go wykorzystać – to małe zwycięstwo dla Legii, bo ma kolejnego wartościowego gracza. Mam nadzieję, że już teraz nikt nie będzie podważał, że Claude może pomóc Legii w osiągnięciu kolejnych celów.

– 400. mecz Jędrzejczyka? Nie daję nikomu nic za darmo. To rzeczy, które trzeba ciężko wywalczyć. Artur nie opuścił żadnego treningu w tym sezonie. Po drugie, była końcówka spotkania, a on jest fenomenalny, jeśli chodzi o obronę pola karnego. Straciliśmy gola w taki sposób, w jaki mieliśmy, czyli po 1 na 1 skrzydłowego, piłka w pole karne, gdzie nie kryliśmy tak dobrze, jak powinniśmy. "Jędza" jest w tym bardzo dobry – jeśli chodzi o jego doświadczenie, zarządzanie końcowymi minutami. To też było z tym związane. Ogromne osiągnięcie, jestem z niego dumny, drużyna też. Ciekawe, ile jeszcze meczów przed nim. Myślę, że to może nie być koniec.

O zmianie w bramce

– Vladan Kovacević miał coś do udowodnienia, sam nie był z siebie zadowolony i pokazał sobie, kibicom, Legii, Sportingowi, że jest fenomenalnym bramkarzem. Decyzja o zmianie między słupkami była spowodowana potrzebą drużyny, charakterystyką obu bramkarzy, analizą pierwszego meczu. Analizowaliśmy też ze sztabem różne zmiany w Chelsea, choćby pozycyjne. Padła decyzja o zmianie bramkarza. 

– Czy powrót Vladana oznacza, że zostaje w bramce i będziemy go przygotowywać na finał Pucharu Polski? Nie wiem. Nie myślałem o tym jeszcze. Wiem, że mam w tej chwili dwóch bramkarzy do bronienia. Na tym bardzo mi zależało. Do treningu wraca Gabriel Kobylak, który przeszedł operację – bodajże w piątek będzie pracował normalnie.

O Pekharcie

– Tomas wniósł do gry dokładnie to, czego od niego oczekiwałem. W czwartek był jedną z ostoi, utrzymywał piłkę, był w pierwszej linii pressingu, zachowywał się jak napastnik, kiedy mieliśmy dynamiczne akcje. Robił wejścia na podania prostopadłe, wywalczył karnego i go wykorzystał.  

– To fenomenalny człowiek i profesjonalista. Obecny sezon jest dla niego trudny, w tej rundzie zagrał bardzo mało minut. Długo czekał na bramkę – wcześniejsza, też w Europie, była dla nas niezwykle istotna.

– Mieliśmy dużo rozmów we dwójkę. W niektórych z nich powoli się zastanawiał, mówił: "Trenerze, może piłka się dla mnie skończyła". Wiele razy dyskutowaliśmy, że nie – to długi sezon, przyjdzie moment. Tak się stało.

– Najważniejsze jest to, co Tomas robił przez te wszystkie miesiące, gdzie jego udział był trochę mniejszy. Był królem strzelców naszej Ekstraklasy, grał w Anglii i Hiszpanii, okazał się ważną postacią Legii, wygrywał mistrzostwa. Teraz nie było mu łatwo, pełniąc trochę inną rolę w drużynie, ale zawsze się z niej świetnie wywiązywał. Ma nagrodę za konsekwencję, pracę, jakość i za to, co zrobił – nie tylko na Stamford Bridge, ale w ostatnich miesiącach, kiedy nikt nie patrzył.

– Bodajże już w styczniu przeprowadzono rozmowy z Tomasem dot. nieprzedłużenia kontraktu z Legią. Wiemy o tym od dłuższego czasu. To jeszcze bardziej podkreśla jego profesjonalizm. Jestem przekonany, że do ostatniego dnia w klubie będzie robił to, co do tej pory.

O golu po stałym fragmencie

– Cieszę się. Od stycznia, od okresu przygotowawczego, Emanuel Ribeiro i Grzegorz Mokry są odpowiedzialni w sztabie za ofensywne stałe fragmenty. Przykładowo, w ostatnim meczu mieliśmy bardzo dużo sytuacji po tym elemencie, ale nie wpadło. W czwartek pojawił się fenomenalny moment.

– Stałe fragmenty dają nam sporo w trakcie obecnego sezonu. W czwartek zdobyliśmy bodajże 37. bramkę w tym elemencie, z tzw. pierwszej lub drugiej piłki. Dla tych dwóch trenerów, którzy są fenomenalnymi szkoleniowcami i profesjonalistami, to zwieńczenie ciężkiej pracy w kapitalny sposób.

O przygodzie w Lidze Konferencji

– Fantastyczna puenta? Fantastycznie byłoby być w półfinale… Bardzo godna kampania, również dla Jagiellonii. To nasi ligowi rywale, ale kiedy dochodzi do momentu, gdy reprezentujemy polską piłkę, to należy to docenić.  

– To było nieustanne pokonywanie różnych przeszkód – już od eliminacji, w których ogrywaliśmy trudnych rywali. Fazę ligową zaczęliśmy od czterech zwycięstw, przy których nie straciliśmy bramki. Potem były duże problemy kadrowe i chęć utrzymania w TOP 8 za wszelką cenę. Później trafiliśmy na świetne Molde, następnie na Chelsea.  

– Ciągle musieliśmy pokonywać kolejne bariery i przeszkody, które pojawiły się na drodze. Pokazaliśmy bardzo dużo jakości w różnych fazach gry. Wielu piłkarzy było niezwykle ważnych.

– Jeśli chodzi o lekcję, którą chciałbym, by została nam najbardziej… Powiedziałem po meczu w szatni, że żyjemy w świecie i otoczeniu, gdzie każdy ciągle ciągnie w dół – nie wierzy, krytykuje, "tego się nie da, ty jesteś słaby, ten się nie zna". Powiedziałem, by wzięli odpowiedzialność za swoje życie i nie przepuszczali żadnego dnia i meczu. Nie ma rzeczy niemożliwych. Karierę ma się tylko jedną – każdy dzień, który mija… Już do niego nie wrócimy. Przekazałem zawodnikom, że chodzi o to, by maksymalnie korzystać z każdego dnia i by każdy z nich wziął to do serca.

– Nie ma łezki wzruszenia. Jestem zadowolony i dumny z drużyny, ale żyję po to, by wygrywać trofea. Powiedziałem w szatni, że fajnie zwyciężyć na Stamford Bridge, ale fajniejsze jest sięgnięcie po trofeum.

Polecamy

Komentarze (118)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.

Uwaga!

Teraz komentarze są ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu Legia.Net. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.