News: Eryk Więdłocha: Za Legię wskoczyłbym w ogień

Eryk Więdłocha: Za Legię wskoczyłbym w ogień

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

19.05.2016 11:23

(akt. 07.12.2018 14:50)

Jak wiele zawdzięcza swojemu dziadkowi? Czego nauczyła go Legia? Jak mobilizuje się przed meczem, a także kilka słów o kontuzjach. O tym wszystkim opowiada Eryk Więdłocha - napastnik rezerw! Zapraszamy do lektury rozmowy ze snajperem "Wojskowych".

Dlaczego akurat zdecydowałeś się na grę w Legii?

 

Jestem urodzonym warszawiakiem, a dziadek zaszczepił we mnie miłość do tej drużyny. Najpierw zacząłem trenować w klubie dzielnicowym. Z czasem zobaczyliśmy, że wyróżniałem się na tle innych chłopaków i pojawił się temat Legii. Spróbowaliśmy, udało się, a czas leci... Już dwanaście lat gram przy Łazienkowskiej i wszystko zmierza w dobrym kierunku.

 

Można zaryzykować stwierdzenie, że gdyby nie dziadek, to w życiu nie poszedłbyś na pierwszy nabór?


Trudne pytanie. To co osiągnąłem w piłce, w bardzo dużym procencie zawdzięczam właśnie dziadkowi.

 

Pamiętasz swój pierwszy mecz z "eLką" na piersi?

 

Sparing z rocznikiem '98.  Cieszyłem się z tego, że mogłem wystąpić. Niby był to tylko mecz towarzyski z młodszym zespołem, ale sprawiło mi to wielką radość. Dziadek również się bardzo cieszył, że mógł mnie obejrzeć. Gdy byliśmy młodsi to wyniki zawsze były okazałe. Pamiętam, że trochę bramek udało mi się wtedy zdobyć. Byłem zadowolony, a potem wszystko nabrało rozpędu.

 

Od samego początku wiedziałeś, że zwiążesz się z piłką na lata?


Nie. Na początku chcieliśmy, szczególnie dziadek, żebym po prostu nie tracił czasu w domu, czy na osiedlu. Kto wie - być może wpadłbym w jakieś nieciekawe towarzystwo. Rodzinie zależało na tym, żebym zaczął uprawiać jakiś sport. Po kilku latach zauważyliśmy potencjał, więc staraliśmy się poświęcić piłce na to procent.

 

Więcej jest w tobie talentu czy pracy?


Wydaje mi się, że rozkłada się to po równo.

 

Z perspektywy czasu możesz powiedzieć czego, oprócz grania w piłkę, nauczyła ciebie Legia?


W dużym stopniu Legia mnie wychowała. Nie tylko ukształtowała jako piłkarza… Znaczy… kandydata na niego. Jak na razie też jako człowieka. Wcześniej było mnóstwo różnych zawodów sportowych. Pamiętam do dziś, jak będąc w gimnazjum przegraliśmy w finale mistrzostw Polski. Najtrudniejsze porażki znacznie kształtują osobowość. Warto wspomnieć też o szkoleniowcach. Świetnie wspominam trenera Radosława Boczka, który mnie tutaj przyjmował. Każdy na pewno trochę wpłynął na mnie. Dzięki temu, że gram w Legii, jestem teraz taki, jaki jestem.

 

Kiedy grasz, jesteś w stanie włożyć głowę tam, gdzie inni nie są w stanie włożyć nogi. Czujesz, że to powoli twój znak rozpoznawczy?


Jestem warszawiakiem, a jednocześnie legionistą. Za Legię naprawdę wskoczyłbym w ogień i staram się to udowadniać w trakcie spotkań. W rundzie wiosennej złapałem już dwie żółte kartki, których teoretycznie nie powinienem otrzymać. Jak widzę, że komuś ode mnie z drużyny dzieje się krzywda, to pójdę, wstawię się za nim i nie pozwolę sobie w kaszę dmuchać.

 

Masz sporo zalet, ale na pewno jest jakaś rzecz, którą chciałbyś poprawić. Pierwsza myśl?


Gra głową. Jest to dla mnie ważne zwłaszcza, że gram w ataku. A z takich typowo mentalnych cech, to wydaje mi się, że brakuje opanowania. W niektórych sytuacjach za bardzo się denerwuję, niepotrzebnie wybucham. Staram się tego wyzbyć, ale z drugiej strony za małolata w ogóle nie panowałem nad sobą. Trzeba nad tym pracować, bo nie można łapać głupich napomnień.

 

Jak mobilizujesz się przed ważnym meczem? Masz jakieś rytuały, które lubisz powtarzać?


Przed każdym pojedynkiem staram się zmobilizować tak samo. Wiadomo jednak, że jak -przykładowo - przyjdzie mecz z Lechem albo w trzeciej lidze z ŁKS-em Łódź, to motywacja jest większa. Zawsze przed meczem odpalam sobie teledysk Deobsona - "Mamy to w kodach DNA" i to mnie dodatkowo pobudza. Oprócz tego zakładam słuchawki na uszy i próbuję skupić się na meczu. Wyobrażam sobie, co się niebawem stanie.

 

W swoim życiu miałeś już kilka urazów, które zahamowały twój rozwój. Co wtedy, w tych trudnych momentach, myśli sobie piłkarz?

 

Gdy za pierwszym razem uszkodziłem łąkotkę, na początku pytałem masażystów, jak długo będę pauzował. Mówili, że za dwa, a może trzy miesiące wrócę do gry. Pomyślałem sobie: no dobra, przeżyję to jakoś. A gdy potem się dowiedziałem, że leczenie zajmie pół roku, byłem trochę zmartwiony, chociaż nie czułem załamania. Czułem wsparcie od całej rodziny, znajomych. Wiedziałem, że wrócę, będę przez to silniejszy psychicznie i udowodnię, że jeśli ktoś we mnie zwątpił, to się pomylił. Podobnie było też po drugim urazie. Co prawda ciężej było wrócić do formy sprzed kontuzji, ale po poprzedniej rundzie, która była dla mnie niezbyt udana, teraz chyba pokazuję, że wszystko wraca na właściwe tory.

 

Gdyby nie kontuzje, to jak myślisz: gdzie byś teraz grał?


Nie chcę za bardzo o tym myśleć ani tworzyć różnych scenariuszy. Nie nastrajam się, że gdyby nie urazy, to byłbym w pierwszym zespole, grałbym w kadrze Polski. Negatywnie mogłoby na mnie wpłynąć myślenie o nie wiadomo czym, zamiast o teraźniejszości.

 

Wydaje się, że życie piłkarza jest świetne pod każdym względem. Nie miałeś jednak kiedyś takich momentów, że zamiast na trening, lub nawet mecz, wolałeś pójść na imprezę? 

 

Nie. Nie ma w ogóle takiej opcji.

 

Czyli rozumiem, że "sodówki" nie było.

 

Nie. Pomaga mi  w pewnym sensie to, że jestem ze stolicy. Niektórzy mają inaczej, bo przyjeżdżają z mniejszych miejscowości. Przykładowo chłopak, zmieniając miasteczko na Warszawę, zaczyna lekko odlatywać, a w tle pojawiają się także imprezy. Nie mówię, że jest ktoś taki w drużynie. Ogólnie jednak zdarzają się takie przypadki. Urodziłem się w stolicy, więc nic mnie tutaj nie zdziwi.

 

W tym sezonie zdobyłeś jak na razie cztery bramki w rezerwach, pięć w CLJ - jesteś zadowolony z tych statystyk?


Uważam, że powinno być trochę lepiej. Wydaje mi się, że nie jest też tak źle. Poza tym, są to dopiero moje pierwsze mecze w trzeciej lidze. 

 

Z kim według ciebie, grało się wam do tej pory najtrudniej?


Oczywiście był to mecz z ŁKS-em, z którym przegraliśmy 0:2. Z kolei w Centralnej Lidze Juniorów z tymi teoretycznie lepszymi drużynami idzie nam o wiele lepiej, niż z tymi balansującymi na krawędzi. Z liderem tabeli - Jagiellonią - wygraliśmy przecież dwukrotnie. A grając u siebie z KSZO na początku rundy wiosennej, zdobyliśmy zaledwie punkt.

 

Jakie wydarzenie ma większe szanse na powodzenie: awans rezerw do drugiej ligi, czy mistrzostwo Legii w CLJ?

 

Chciałbym, żeby udało się osiągnąć i to, i to (śmiech).Trudno mi to ocenić. Będzie ciężko zarównoe w trzeciej lidze, jak i w CLJ, chociaż nadal mamy spore szanse. Zobaczymy jak to się potoczy.

 

W tamtym roku medal za mistrzostwo CLJ wręczała ci legenda klubu - Lucjan Brychczy. Serce mocniej biło?


Oczywiście. Dla mnie jest to wzór do naśladowania. Czułem przez to wyjątkowy smaczek tego medalu.

 

Takie momenty pokazują, że warto pracować, warto marzyć?

 

Na pewno jeszcze bardziej mobilizują. Odebranie medalu z rąk pana Lucjana Brychczego, śpiewanie z Żyletą -  dla takich chwil gra się w piłkę. Sukcesy napędzają. Zawszę jednak myślę o najbliższym meczu, daję z siebie maksimum na treningach. Jeśli ktoś z góry stwierdzi - trener, czy ludzie z zarządu - że zasługuję na szansę, to ją otrzymam. Mimo wszystko, nie napinam się, tylko robię swoje.

 

* Dokończ zdanie: Na stulecie klubu...


... przede wszystkim mistrzostwo Polski seniorów! Byłoby kapitalnie, gdyby trofeum obroniła także CLJ, a rezerwy awansowałyby do drugiej ligi.

 

 

* - Wywiad został przeprowadzony przed ostatnim meczem Ekstraklasy, w którym Legia wygrała 3:0 z Pogonią Szczecin i zapewniła sobie mistrzostwo Polski. 

Polecamy

Komentarze (6)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.

Uwaga!

Teraz komentarze są ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu Legia.Net. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.