![Domyślne zdjęcie Legia.Net](/dynamic-assets/news2/970/0/default-photo.png)
Dudek, brat Dudka...
05.12.2002 09:12
(akt. 15.01.2019 06:12)
<img src="img/jerzydudzio.jpg" border=1 align=left hspace=3 vspace=6> Od kilkunastu dni niewątpliwie najbardziej znanym polskim piłkarzem jest bramkarz FC Liverpool, Jerzy Dudek, brat zawodnika Legii, Darka Dudka. Powodem takiego stanu rzeczy są błędy, jakie ostatnio przytrafiły się golkiperowi "The Reds". Czytając wszystkie doniesienia z angielskiej prasy, wypowiedzi zawodników, trenerów, nasuwa się jedno pytanie: "Dlaczego tego nie ma u nas"??. Nie wiecie o co chodzi? Wybraliśmy dla Was kilka artykułów, więc sami się domyślcie, przeczytajcie i oceńcie...
Poniedziałek 03.12.2002Chris Kirkland -Żal mi Jerzego. To wspaniały bramkarz i taki sam kolega. Wiele nauczyłem się od niego i wierzę, że szybko wróci do formy i będzie jeszcze dobry jak nigdy wcześniej. To co zdarzyło się Dudkowi na Old Trafford, to specyfika naszego zawodu. Między nami nic się nie zmieni. Jesteśmy rywalami w walce o miejsce w podstawowym składzie, ale łączy nas też koleżeństwo.
Ruud van Nistelrooy (Manchester United): - Współczuję Dudkowi. Miał olbrzymiego pecha. To naprawdę świetny bramkarz. Ja wiedziałem to o wiele wcześniej, nim na to wpadli Anglicy. W lidze holenderskiej [Dudek grał przez kilka lat w Feyenoordzie Rotterdam, van Nistelrooy w PSV Eindhoven - red.] mówiliśmy, że zachowuje się jak cień napastnika - reaguje w tym samym momencie, w którym ty strzelasz na bramkę. Wyjmował strzały, których nie miał prawa wyjąć. Każdy ma słabsze momenty w karierze, a błędy bramkarzy są szczególnie widoczne i bolesne. Ale jestem pewien, że jeszcze wróci do formy.
Gerard Houllier, menedżer Liverpoolu: - Po tym, co się stało, mogę tylko powiedzieć, że w najbliższym meczu o Puchar Anglii w środę z Ipswich w bramce zagra Chris Kirkland, a co dalej, zobaczymy. Mówiłem przed tym spotkaniem, że zapewne wygra drużyna, która pierwsza zdobędzie gola, i liczyliśmy się z tym, że to my możemy stracić bramkę. Ale gola w takich okolicznościach nikt nie planował i nie był w stanie przewidzieć. Błąd Dudka jest oczywisty. To nie powinno się zdarzyć, bo zupełnie osłabiło cały zespół i Jerzego też. Do tego stopnia, że dał sobie strzelić gola, który w normalnej sytuacji raczej by nie padł. Jerzy był wściekły na siebie po meczu. Nie dało się go pocieszyć. Jestem zadowolony przynajmniej z tego, jak zachowała się reszta drużyny - nie było żadnych skarg, żadnego czepiania się winnego. I dobrze, nie wolno bowiem zapomnieć, że Dudek wygrał dla nas mnóstwo meczów. Napastnicy i pomocnicy też nie wykorzystywali swoich szans. Tylko że to błędy popełniane przez bramkarzy tworzą czołówki gazet.
Jamie Carragher (obrońca Liverpoolu): - Wszyscy w drużynie współczujemy Jerzemu. Po meczu w szatni był naprawdę wstrząśnięty, miał łzy w oczach, jak nas wszystkich przepraszał. Każdemu z nas krajało się serce, że taka wpadka przydarzyła się właśnie jemu. Bo Jerzy to nie tylko świetny bramkarz, ale i równy gość, wspaniały kolega. Wszyscy go lubią. Trzeba przyznać, że swoim zachowaniem po meczu tylko zyskał w oczach chłopaków. Nie szukał wytłumaczenia, nie zwalał na grudki ziemi, oślepiające słońce, czy co tam jeszcze, tylko twardo przeprosił za błąd. Tak samo było po meczu z Middlesbrough, w szatni wszyscy mówili, że był faulowany, ale on pierwszy przyznał, że sam ponosi winę za wszystko. Teraz stoimy murem za nim, bo uważamy, że klub ma wobec Dudka dług. W dużej mierze dzięki niemu i jego świetnej grze zajęliśmy w ubiegłym sezonie drugie miejsce. Był wtedy numerem jeden w Premier League. Dlatego teraz, gdy spotkały go rzeczy w końcu typowe w karierze bramkarza, jesteśmy po jego stronie. Wiemy, że w przyszłości znów będziemy mogli na niego liczyć i że ta obniżka formy nie potrwa długo. Faktem jest, że to chyba najtrudniejsza chwila, w jakiej znalazł się zespół od czasu, kiedy prowadzi go Gerrard Houllier. Wiadomo, że naszym celem jest tytuł, a w ostatniej kolejce wygrali obaj nasi najwięksi rywale - Arsenal i Manchester United. Boss musi teraz zadecydować, kto broni w lidze. Wiemy, że Chris zagra w środę z Ipswich, co dalej? Decyzję musi podjąć menedżer i wszyscy wierzymy, że będzie najlepsza.
Chris Bascombe (dziennikarz "Liverpool Echo"): - Nie ma dwóch zdań, Jerzy Dudek jest i pozostanie piłkarzem Liverpoolu jeszcze przez wiele lat. Kibice "The Reds" już otrząsnęli się z szoku i już są po jego stronie. Dlaczego? Bo wiedzą, że to bramkarz klasy światowej i tylko nagle popełnił trzy błędy. Fakt, że ten ostatni w najważniejszym meczu sezonu, ale to go wcale nie przekreśla. Jego poprzednicy, David James i Sander Wersterveld, popełniali mnóstwo drobnych błędów w każdym meczu, Dudek tylko trzy, od kiedy jest na Anfield. Poza tym jest o trzy klasy od nich lepszy. Trzeba dać mu odpocząć, dać czas przemyśleć sprawy i wrócić do formy. Podoba nam się pomysł z wysłaniem go na urlop na jakąś ciepłą wyspę, bo tak naprawdę, od kiedy zaczął grać w Liverpoolu, nie miał chwili odpoczynku. Cały sezon Premier League, potem przygotowania do mistrzostw świata i sam turniej, potem znów przygotowania do sezonu Premier League. Wszyscy bramkarza przez to przechodzą, a potem czas mija, znów bronią wspaniale, a o dawnych błędach się zapomina. Tak było na początku tego sezonu z Davidem Seamanem, a w poprzednim z Fabienem Barthezem. A dziś ten ostatni znów jest na topie i wszyscy pieją z zachwytu. Moim zdaniem Liverpool prędzej wywalczy wymarzony tytuł mistrza Anglii z Dudkiem niż bez. Być może teraz pobroni trochę Chris Kirkland, ale jak tylko Polak wróci do formy, odzyska miejsce w składzie. Chris jest po prostu za młody.
Dzienniki zwracają przy tym uwagę na przyjacielski stosunek między rywalami do pierwszego miejsca w składzie "The Reds" - schodzącego do szatni Dudka Kirkland serdecznie uściskał. Takich stosunków i takich ludzi Houllier nadal potrzebuje w klubie. Dowodem na to są słowa Houlliera, który choć przyznał, że winę za porażkę ponosi bramkarz, to jednak nie potępił go w czambuł. Podkreślał za to, że do Polaka nie mieli pretensji koledzy, raczej go żałowali, niż klęli. - Wszyscy w klubie myślą tylko o tym, jak pomóc Jerzemu w odzyskaniu dawnej świetności. Bo też wiele razy ratował dla drużyny zwycięstwa - mówił Houllier.
Co ciekawe, w zamieszczanych w kilku gazetach największych bramkarskich gaf sezonu niedzielny błąd Dudka nie wyszedł na prowadzenie. Na pierwszym miejscu nadal jest bramkarz Aston Villi Peter Enckelman, który dał wpaść do siatki piłce podanej mu przez kolegę z autu. W "Guardianie" na drugim miejscu znalazł się David Seaman, który w meczu Anglia - Macedonia dał sobie wbić bramkę prosto z rogu. Błąd Dudka umieszczono dopiero na trzecim miejscu... Podobnie jak w "Timesie", gdzie drugie miejsce za Enckelmanem zajął bramkarz Southampton i reprezentacji Walii Paul Jones i jego wrześniowa wpadka z meczu z WBA, po której do dziś nie wrócił do składu.
Wszyscy na Wyspach zauważają zresztą, że choć Polak popełnił koszmarny błąd, to dostosował się formą do kolegów, którzy do straty bramki grali najbrzydszy futbol na świecie. W 10-stopniowej skali ocen w "Timesie" Dudek dostał wprawdzie haniebną 2, ale reprezentanci Anglii Michael Owen i Emile Heskey otrzymali zaledwie 3.
"You'll Never Walk Alone" (nigdy nie będziesz sam) śpiewają w swym słynnym hymnie fani Liverpoolu. I rzeczywiście, spotykani w poniedziałek fani Liverpoolu nie byli już źli na Dudka. Głównym pocieszeniem było, że "przynajmniej przegrał także Everton". W tureckiej knajpie na śniadaniu, w metrze, przeglądając gazety, nie mieli już do niego żalu, współczuli mu i życzyli powrotu do formy. - Do diabła, po takim numerze ten facet musi się czuć najbardziej samotną osobą w mieście. Wyobrażam sobie, jakie miał w nocy koszmary - mówił jeden z nich. - Jeśli w ogóle zasnął. Ja ledwo co zasnąłem, a co dopiero on - dodawał inny. - Kibice "The Reds" są z Dudkiem w tych trudnych chwilach - mówili. - Niech sobie zrobi przerwę, niech odreaguje, odpocznie, niech potrenuje i wraca, bo kawał był z niego bramkarza.
Wtorek 04.12.2002
Na stronie internetowej klubu wypowiada się były zawodnik "The Reds", Ronnie Whelan - To nie w porządku obwiniać tylko Dudka. Za moich czasów Bruce Grobbelaar popełniał większe gafy. W niedzielę fatalnie prezentowała się cała drużyna - napisał były reprezentant Irlandii. Na tej samej stronie rozgorzała dyskusja wśród kibiców, którzy spierają się na temat przydatności polskiego bramkarza na Anfield Road. "W czterech meczach straciliśmy przez niego dziewięć punktów. Nie wyobrażam sobie, by Dudek mógł zagrać jeszcze kiedyś w Liverpoolu. Odszedł Westerveld, niech odejdzie także Dudek" - napisał adwersarz naszego bramkarza. "Nie umiesz liczyć, bo jeśli zespół nie zdobywa goli to - bez względu na formę Dudka - nie może zdobywać trzech punktów. A Westerveld może Dudkowi buty czyścić. Przypomnij sobie, ile traciliśmy, gdy holenderski bramkarz oglądał czerwone kartki" - odpisał mu obrońca polskiego bramkarza. "Nauka chwytu piłki to podstawowy element bramkarskiego abecadła. Jeśli nie umiesz łapać futbolówki to zanim staniesz w bramce The Reds musisz się tego nauczyć" - nie dawał za wygraną kolejny fan. "W czwartek Michael Owen zmarnował w Arnhem dwie stuprocentowe okazje, a ich wykorzystywanie to abecadło napastnika. Czy Owen też powinien odejść? - retorycznie pytał następny kibic. "Dudek powinien zagrać z Charltonem, bo tak jak Kahn i Casillas urodził się, by bronić, a nie siedzieć na ławie - kategorycznie twierdzi inny adwokat Dudka.
Środa 05.12.2002
Wbrew zapowiedziom menedżer Liverpoolu Gerard Houllier wystawił Jerzego Dudka w meczu Pucharu Ligi Angielskiej z Ipswich. Wicemistrzowie Anglii wygrali po serii rzutów karnych, a Dudek dostał owację na stojąco jak jeszcze nigdy.
Polak przeżegnał się, wbiegając na boisko. Wzruszony był już w szatni, bowiem jego koledzy - pod oficjalne koszulki - założyli t-shirty z napisem "Jurek, you'll never walk alone", czyli cytat z oficjalnego hymnu klubu "Jurek, nigdy nie będziesz sam".
Polak stanął w bramce tuż za słynną trybuną najbardziej fanatycznych kibiców Liverpoolu - The Kop. Wszyscy widzowie wstali, zaczęli klaskać i zawołali głośno: "Jerzy Dudek! Jerzy Dudek!". Wzruszony Polak klaskał im w podziękowaniu.
Mecz toczył się w deszczu. Houllier wystawił bardzo rezerwowy skład, w którym znaleźli się m.in. powracający po rocznej chorobie Niemiec Marcus Babbel oraz Portugalczyk Abel Xavier. Obok nich wystąpili próbujący przebić się do pierwszego składu Senegalczycy El Hadji Diouf i Salif Diao, Chorwat Igor Biscan i Francuz Gregory Vignal. Z podstawowej jedenastki zagrali tylko Steven Gerrard, Vladimir Smicer i John Arne Riise.
Gdy tylko piłka zbliżała się do pola karnego Dudka albo rywale wykonywali róg, trybuny skandowały głośno nazwisko Polaka i nagradzały oklaskami jego udane interwencje. Bramkarz reprezentacji Polski nie miał łatwego zadania i sprawdzany był co i rusz. W 14. minucie Babbel wyłożył piłkę na polu karnym napastnikowi rywali Tommy Millerowi i ten strzelił do siatki obok bezradnego Polaka. - Jerzy Dudek, Jerzy Dudek - skandowali dla odmiany złośliwi kibice Ipswich, ale ci z The Kop szybko ich zagłuszyli.
Przez pierwszą połowę Liverpool grał beznadziejnie i chyba przegrywałby nawet z Pogonią Szczecin. Po zmianie stron gra się ożywiła. Z karnego wyrównał Diouf, a w następnej akcji 20-letni Neil Mellor, wychowanek młodzieżowej akademii Liverpoolu, o którym mówi się, że to nowy Owen, trafił w słupek.
Dudek grał bardzo pewnie. Kilka razy świetnie interweniował, wybiegając przed pole karne i uprzedzając szarżujących do piłki napastników. Największe brawa zebrał w pierwszej połowie, gdy wygrał pojedynek sam na sam z Pablo Counago. W drugiej połowie raz tylko piłka odbiła mu się od klatki piersiowej, gdy próbował łapać nieoczekiwane uderzenie Darrena Ambrose'a, a raz uratował go słupek, co oznacza, że szczęście znów zaczyna Dudkowi sprzyjać.
W dogrywce wynik nie uległ zmianie i doszło do karnych. Wchodzącego do bramki "The Reds" Polaka znów powitały okrzyki wsparcia i oklaski. Przy pierwszym strzale reprezentanta Irlandii Matta Hollanda w okienko nie miał jednak szans. Przy drugim dopisało mu szczęście - piłka trafiła w poprzeczkę. Jim Magilton znów trafił do siatki. A po nim Miller i Alun Armstrong. Liverpool i tak przeszedł do dalszej rundy, a Polak chyba jeszcze nigdy nie dostał tyle poparcia z trybun stadionu Anfield co wczoraj. Z wdzięczności pobiegł po meczu pod trybunę The Kop i rzucił kibicom rękawice.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.