
Dominik Furman - wrocławski bohater Legii
19.07.2015 21:48
(akt. 07.12.2018 22:01)
Furman ostatnie pół roku spędził w Legii na wypożyczeniu z francuskiej Tuluzy, gdzie trudno mu było o grę. Wychowanek Szydłowianki Szydłowiec wrócił zimą na Łazienkowską i nie mógł liczyć na pewne miejsce na placu gry. Trener Henning Berg stawiał na swój żelazny skład - z kapitanem Ivicą Vrdoljakiem oraz Tomaszem Jodłowcem w środku. 23-latek szanse dostawał w wypadku rotacji lub niedyspozycji Chorwata. Kiedy jednak prezentował się na boisku, prezentował wysoki poziom i w większości przypadków zbierał pochlebne recenzje swoich występów. Przez pierwszą połowę 2015 roku uzbierał w sumie 997 minut na boisku w 13 konfrontacjach.
Po sezonie przyszedł czas na zastanowienie się, a sam Furman miał ponoć poza ofertę z Legii, także propozycje z 2. Bundesligi, a konkretnie z Karlsruhe. Ostatecznie Dominik postawił na Warszawę, gdzie spędził większość piłkarskiego życia. Kontuzja Vrdoljaka miała być zapewnieniem pewnej gry. W trakcie zgrupowania w Austrii, Berg stawiał na piłkarza z Szydłowca, a ten odwzajemniał się dobrą postawą na treningach. Kubłem zimnej wody było jednak spotkanie o Superpuchar, gdzie Norweg dokonał kilku dziwnych decyzji. W tym posadzenia „Furmiego” na ławce, kosztem Michała Pazdana. Furman wszedł na boisko w drugiej połowie. Zacisnął zęby i nie poddawał się.
Od meczu z Botosani Furman wrócił już do pierwszego składu. Pazdan z kolei pojawił się na stoperze, gdzie sam zdecydowanie bardziej woli grać, przez większą szansę na grę w podstawowym składzie reprezentacji. Dominik lepiej wyglądał w defensywie niż z przodu, ale to jednak nie było to, co wiosną. Przełamanie nastąpiło trzy dni później. Gol i dwie asysty we Wrocławiu, a trener rywali Tadeusz Pawłowski nazwał grę legionisty doskonałą. - Miło słyszeć takie słowa. Nie będę jednak popadał w hurraoptymizm. Widziałem swoje błędy. Praca, praca i praca. Trzeba nadal harować na treningach - mówił skromnie 23-latek po ostatnim gwizdku arbitra.
- Przegrywaliśmy ze Śląskiem, ale od początku meczu dyktowaliśmy warunki gry. Potem udokumentowaliśmy to czterema golami. Stwarzaliśmy sytuacje, tak jak w czwartek z Botosani, ale różnicą jest to, co wpadło do siatki. Jesteśmy na tym samym poziomie fizycznym, co w ostatnich spotkaniach. Każda wygrana cieszy i morale zawsze rośnie po zwycięstwach. Pokonaliśmy 4:1 dobry zespół i to sprawia radość. Wierzymy teraz, że stać nas na strzelenie kilku goli. Musimy się skupić na najbliższych konfrontacjach. W niedzielę grało przede mną dwóch napastników. „Niko” często się pokazywał i schodził do drugiej linii, może trochę zaskoczyliśmy rywali. Wielkiej różnicy, w odniesieniu do poprzednich meczów, nie było - dodał Furman.
Furman spędził na boisku we Wrocławiu 90 minut. Wykonał w tym czasie 54 zagrania, z czego 40 podań było celnych. Dwie asysty i gol mówią wiele o dobrej postawie piłkarza, który w niedzielę był bohaterem „Wojskowych”. Warszawiacy przez całe spotkanie przeważali nad graczami Śląska. - Nie przypominam sobie, bym w Legii miał taki mecz pod względem tych najważniejszych statystyk. Jeśli jednak chodzi o grę, to bywało lepiej. Nie miałem w starciu z WKS-em bardziej ofensywnych zadań, niż zwykle. Wiadomo jednak, że jeśli miałem okazje do pobiegnięcia do przodu, korzystałem z tego - jak przy trzecim golu dla naszego zespołu - powiedział „Furmi”.
W kolejnych tygodniach Furman będzie nadal grał w podstawowym składzie. Można się spodziewać, że mecz we Wrocławiu będzie dla Dominika kolejnym podmuchem w żagle. W dalszej perspektywie, każde spotkanie będzie również grą o jego przyszłość. Z końcem sezonu 2015/2016 kończy się wypożyczenie 23-latka do Legii, która ma jednak możliwość wykupienia go z Tuluzy.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.