News: Dominik Furman: Kwestie finansowe nie były najważniejsze

Dominik Furman: Kwestie finansowe nie były najważniejsze

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

23.01.2015 10:01

(akt. 08.12.2018 04:29)

Jak na razie jedynym transferem Legii do klubu jest wypożyczenie z Tuluzy Dominika Furmana. Pomocnik opowiada w rozmowie z Legia.Net, że nad propozycją z Łazienkowskiej nie zastanawiał się zbyt długo - mimo, że musiał zrezygnować ze sporej części swoich dotychczasowych zarobków. - Tak, to prawda. Kwestie finansowe zawsze są ważne, ale dla mnie w tym momencie nie najważniejsze. Chcę mieć możliwość gry, robienia postępów – wierzę, że w Legii będzie to możliwe - opowiada "Furmi".

Przez ostatni rok w polskiej prasie nie było łatwo znaleźć wywiad z Tobą czy informacje jak ci się wiedzie. Unikałeś mediów czy nikt nie dzwonił?


- (śmiech) Nikt nie dzwonił, bo nie było takiej potrzeby. Rozmawia się z tymi, którzy grają, a ci którzy nie grają, są pomijani. Teraz po powrocie do Legii, kilka wywiadów już udzieliłem, nawet chyba za dużo – przecież jeszcze nie zagrałem w żadnym meczu. Ale ludzie chcą teraz rozmawiać, na wszystko jest czas i miejsce.


Minął dokładnie rok, fajnie wrócić na stare śmieci?


- Dla mnie bardzo fajnie, wszystko jest dla mnie znajome – osobowo Legia obecna i ta sprzed roku wiele się nie różni. Zmienił się sztab trenerski, zmieniło się kilku zawodników – doszli Duda, Orlando i Guilherme. Ale ogólnie cała specyfika klubu jest taka sama, mam już to we krwi. Czuję się w Legii bardzo dobrze, tutaj nie muszę się aklimatyzować.


Mówiłeś, że nie zastanawiałeś się nad propozycją z Legii. Co wpłynęło na tak szybką decyzję?


- W podjęciu decyzji pomogły mi rozmowy z osobami, które są w Legii i są dla mnie ważne. Propozycję przedyskutowałem z menedżerem, z narzeczoną – rodziny nie chciałem w to mieszać. Choć z powrotu wszyscy się ucieszyli. Tak naprawdę to była szybka akcja – w czwartek otrzymałem telefon z Łazienkowskiej, a w piątek decyzja była już podjęta.


Naprawdę pierwszy kontakt z Legii był dopiero w czwartek tydzień temu? Prezes Bogusław Leśnodorski już w grudniu zapowiedział, że się z tobą skontaktuje i zapyta jaka jest twoja sytuacja.


- Ja z prezesem osobiście nie rozmawiałem. Kontaktowałem się z innymi osobami – m.in. z Dominikiem Ebebenge. W czwartek byłem pewien na 90 procent, że wrócę do Warszawy, w piątek było już 110 procent (śmiech). Słyszałem o tej wypowiedzi prezesa, miałem nadzieję, że zadzwoni, miałem to w głowie, choć nie sprawdzałem co chwilę telefonu, nie zerkałem nerwowo na wyświetlacz.


A osoba trenera Henninga Berga miała jakiś wpływ? Pytam bo wielu piłkarzy poczyniło za Norwega postępy indywidualne. Najlepszym przykładem jest Michał Kucharczyk, którego chciano się pozbyć, a dziś jest kluczową postacią zespołu, Michał Żyro, który zanotował najlepszy okres w karierze.


- Nie chciałbym zdradzać tego co mówiło się w kuluarach, ale dla mnie najważniejszy był fakt, że wszyscy w klubie byli na tak – trener również. Tak przynajmniej słyszałem.



Ty na przyjściu do Legii zyskujesz bo…


- … hmm. Nie ma chyba jeszcze odpowiedzi na to pytanie. Możemy do niego wrócić, jak rozegram kilka meczów, wtedy będę wiedział czy coś zyskałem. Ale w moim mniemaniu zyskuję, gdyż te treningi są inne niż we Francji. Od każdego trenera mogę się czegoś nauczyć. Widać po trzech treningach, że na pierwszym miejscu jest taktyka. I to dobrze się składa. Taktyka jest w każdym zespole – była w Tuluzie, była w Legii za trenera Urbana, ale w innej formie. Każdy szkoleniowiec jest inny, ma swój system pracy. Na pewno w Legii, przynajmniej podczas obozu, czas poświęcony zajęciom taktycznym jest większy niż u moich poprzednich trenerów. Być może to się zmieni, gdy ruszy sezon, będą mecze, a czasu na treningi będzie mniej. O tym przekonam się jednak za miesiąc czy dwa. Teraz pracujemy na zgrupowaniu, a naszą pracę zweryfikuje mecz z Ajaxem.


Co sobie obiecujesz po tym najbliższym pół roku? Na twojej pozycji jest dość mocna konkurencja – są Ivica, Tomasz Jodłowiec, Helio Pinto był tam ustawiany przez trenera.


- Na razie nic sobie nie obiecuję, każdego dnia wstaję i wiem, że muszę z siebie dać 100 procent. Trener wszystkich obserwuje i sprawiedliwie zdecyduje o tym, kto będzie grał, a kto siedział na ławce. Obiecuję sobie tylko to, że na każdych zajęciach będę dawał z siebie maksimum.


A Legia zyskuje na twoim powrocie bo…


- Zyskuje kolejnego zawodnika, który mam nadzieję, da trenerowi większe pole manewru przy ustalaniu składu.


Pytam bo zakładając, że wszystko pójdzie zgodnie z planem czyli będziesz grał w pierwszym składzie, strzelisz kilka goli, zaliczysz parę asyst to ciężko będzie, byś został tutaj na dłużej. Francuzi dali za ciebie 2,7 mln euro. W czerwcu będziesz miał jeszcze 3-letni kontrakt z Tuluzą. Za mniej niż 1,5 mln. raczej cię nie puszczą, a Legia takich pieniędzy za piłkarzy jeszcze nie płaci.


- Tutaj nie wszystko zależy ode mnie. Ja mogę jedynie swoją dobrą grą sprawić by właściciele Legii mieli dylemat czy warto podjąć starania o to, by mnie zostawić w klubie. Jeśli będę grał dobrze, dużo, będę strzelał gole czy asystował jak powiedziałeś, to będzie pozytywny ból głowy. Lepszy będzie taki, niż tego bólu miałoby nie być. Nie wybiegajmy daleko w przyszłość, nie wiem za ile Tuluza byłaby mnie skłonna puścić, musicie dzwonić do prezesa (śmiech). To taka zabawa w ciuciubabkę, nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie, bo nie siedzę w głowie prezesa Legii czy Tuluzy. Wiem na co mnie stać i wierzę, że mogę coś Legii dać.


Mówiłeś, że długo się nie zastanawiałeś nad powrotem. Słyszałem nawet, że bardzo ci na nim zależało – tak, że zrezygnowałeś ze sporej części wynagrodzenia, byle tylko trenować i grać z Legią.


- Ktoś już o tym powiedział?


Oficjalnie nie.


- No ale skoro już wiesz... Tak, to prawda. Kwestie finansowe zawsze są ważne, ale dla mnie w tym momencie nie najważniejsze. Chcę mieć możliwość gry, robienia postępów – wierzę, że w Legii będzie to możliwe.



Nie chcę pytać, dlaczego ci nie wyszło póki co w Tuluzie, bo każdy cię już o to pytał, a na to zawsze składa się wiele czynników. Spytam trochę inaczej – czy moment odejścia z Legii był odpowiedni? Może warto było poczekać, stać się kluczową postacią zespołu?


- Kiedy pojawiły się informacje, że Tuluza jest mną mocno zainteresowana, że będzie przyjeżdżać na rozmowy, to decyzji nie podejmowałem sam. Owszem ostatnie słowo należało do mnie, ale konsultowałem to z wieloma osobami z Legii i każdy mówił mi, że warto spróbować, że mogę tylko zyskać. Teraz można powiedzieć, że jednak trochę straciłem, ale cóż – takie jest życie. Raz wychodzi, a raz nie.


Co cię najbardziej zaskoczyło we Francji?


- W Tuluzie, w porównaniu do Legii, pracuje mniej osób – tak w administracji, jak i przy samej drużynie. Treningi były raz dziennie, trwały dwie godziny, głównie rano. Była druga drużyna – to wszystko wyglądało podobnie. W samym funkcjonowaniu klubu nic mnie nie zaskoczyło. Treningi były zbliżone do tych, jakie byłe w Legii za trenera Urbana Ale były rzeczy, które mnie zaskoczyły. Pamiętam pierwszy trening jaki odbyłem z drużyną. Po tygodniu zajęć indywidulanych, pojawiłem się na treningu całej drużyny. To było po meczu ligowym z Monaco. Ci, którzy grali zeszli do szatni, ci którzy nie grali mieli gierki treningowe po sześciu. Zaskoczyła mnie agresja na tych gierkach, takiej na treningu jeszcze nigdy nie widziałem. To chyba do dziś największa różnica, jaka rzuciła mi się w oczy.


Pierwsze pół roku to może nie działanie zgodne z planem, ale wydawało się, że wszystko małymi kroczkami idzie do przodu. Pojawiałeś się na boisku w samych końcówkach spotkań i wydawało się, że jesień będzie już dużo lepsza. Tymczasem nawet nie dostałeś szansy na pokazanie się… To chyba największe rozczarowanie.


- To prawda, nie dostałem szansy. Wciąż jednak jestem graczem Tuluzy i trudno mi się do tego odnosić. Nie będę mówił, że trener zawinił, nie lubił mnie czy się uwziął. Piłkarz na treningach pokazuje co potrafi, a trener go ocenia. Najwyraźniej moja ocena w oczach trenerów nie była zbyt wysoka i stąd taka decyzja sztabu szkoleniowego.



Powiedziałeś, ze zrobiłeś krok w tył, ale w Polsce jest takie powiedzenie, że co cię nie zabije, to cię wzmocni. Każde doświadczenie jest piłkarzowi potrzebne, kształtuje jego charakter, spojrzenia na futbol. Mimo, że nie wyglądało to tak, jak sobie zakładałeś, jesteś dziś piłkarzem lepszym bo bogatszym o pewne doświadczenia? Można tak powiedzieć?


- Przez ostatnie pół roku nie grałem na tym najwyższym poziomie w Francji, natomiast grałem w rezerwach. Wiadomo jednak, że poziom polskiej ekstraklasy jest wyższy niż poziom piątej ligi francuskiej. Dlatego pod tym względem był krok w tył. Jednak wszędzie można się czegoś nauczyć, ja z pewnością trochę z tej lekcji wyniosłem. Zobaczymy jakie to będzie miało przełożenie na mecze w Polsce. Dlatego jestem ciekawy jak będę wyglądał na tle piłkarzy z polskiej ligi. Dlatego z niecierpliwością czekam na rywalizację o punkty.


Po trzech treningach trudno wiele powiedzieć, ale wydaje mi się, że to co poprawiłeś to odbiór, który dziś jest dość agresywny i skuteczny.


- Tak, musiałem nad tym pracować we Francji. Ale trener Casanova powiedział kiedyś na konferencji prasowej, co było później cytowane przez polską prasę, że tej agresywności w grze nie mam… Ty mówisz, że mam, że widzisz poprawę i ja też uważam, że ta agresja już jest. Ale to chyba dobrze, postaram się to potwierdzić w sparingach, w meczach o stawkę.



Legia zostanie mistrzem Polski bo…


- Bo jest najlepszą polską drużyną na ten moment i pokazuje to nie tylko w ekstraklasie, ale i w Europie. Zespół nie pęka, teraz mogę powiedzieć, że nie pękamy. Na razie tego mistrzostwa nie mamy, nikt nam go nie podaruje, ale nie wyobrażam sobie innego scenariusza. Z pewnością nasza przewaga nad rywalami nie jest duża, po podziale punktów będzie jeszcze mniejsza. Nie chcę mówić banałów, ale wiosną będzie się sporo dziać. Teoretycznie wszystko jest możliwe.


Wiem, że jesteś krótko z Legią, ale czuć siłę taką, która pozwoli wam przejść Ajax?


- Tak, czuć. Weźmy Rado, on jest liderem zespołu, a zasuwa na treningach że miło patrzeć. On powiedział pół żartem, pół serio, że jak wyjdzie na Ajax, to obawia się o obrońców. I dobrze, że tak myśli – jeśli tak mówi lider, to będzie się to udzielało pozostałym graczom. Uważam, że Ajax jest do przejścia. Zadzwonimy jeszcze do Arka Milika, zapytamy czy będzie grał. Jak będzie grał, to lepiej dla nas. Będzie to dwumecz, w którym nie będzie bez szans.


Polecamy

Komentarze (31)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.

Uwaga!

Teraz komentarze są ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu Legia.Net. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.