
Dariusz Mioduski: Budowanie akademii jest ważne
12.02.2017 13:28
(akt. 07.12.2018 11:00)
- Konflikt narastał od kilku miesięcy. Na samym początku podzieliliśmy się różnymi zadaniami. Boguś zajął się kwestią sportową. Ja natomiast miałem być z tyłu. Zajmowałem się odbudową - strefą wizerunkową. Dodatkowo zdobywałem kontakty zagranicą, ale zacząłem też zajmować się akademią piłkarską. Maciek Wandzel natomiast zamierzał działać w PZPN-ie i w ekstraklasie. Jakieś dwanaście miesięcy temu Maciek zaczął wychodzić poza swoją rolę. Po Borussii nastał czas pewnych rozmów. Niestety, później rozpoczęły się też różne gry. Boguś przez trzecią osobę wręczył mi rezygnację, co uniemożliwiło naszą dotychczasową pracę. Później spotkałem się z Maćkiem Wandzlem, który poinformował mnie, że obaj panowie nie wyobrażają sobie dalszej działalności ze mną. W tym momencie musiałem odwołać zarząd.
- Nigdy nie będę tolerował bandytów na stadionie. Na meczu z Borussią w Warszawie to była bandyterka. Jestem jednak przekonany, że większość „Żylety” również nie chce dopuszczać do takich ekscesów. Ale kibicowskie sprawy nie są najważniejsze, ponieważ różnimy się w innych elementach. Nasze drogi rozchodzą się w miejscu, jak dalej ma funkcjonować klub, by co roku występować w Lidze Mistrzów. Do tej pory nasz budżet ustalaliśmy na zasadzie gry w Lidze Europy. Ostatnio zaczęliśmy wychodzić z tego zakresu. Dzięki Bogu awansowaliśmy do Ligi Mistrzów!
- Kto według pana Aldonie Wejchert zaszczepił pomysł z Bogusławem Leśnodroskim? Wiadomo, że ja jako jej przyjaciel, a nie sam Boguś, który nie znał się z Aldoną. Wyprowadzenie Legii na prostą było łatwe. Wyszliśmy do kibiców. Zrobiliśmy to, co zrobiłby każdy facet. Boguś spisał się, ale nie będę go gloryfikował. Fakt, spisał się lepiej niż się spodziewałem, bo okazał się rekinem medialnym. Moim zdaniem prezes nie powinien być gwiazdą klubu. Taka rola należy do trenera bądź piłkarzy.
- Nie jesteśmy Realem ani FC Barceloną. Tam są „socios”, którzy wybierają prezesów. W Polsce to się nie sprawdzi. Ja wiem, że mało osób mi wierzy, ale Legia nie była dla mnie projektem biznesowym. Dla mnie to była misja. Chciałem coś zbudować. Jestem na takim etapie swojego życia, że mogłem sobie na to pozwolić. Mnie przeciętność nie interesuje. W Europie jesteśmy przeciętniakiem. W Polsce podobno jesteśmy hegemonem, szkoda iż jesteśmy na trzecim miejscu w tabeli.
- Jestem szefem Rady Nadzorczej i głównym właścicielem. Nie muszę być codziennie w klubie. Od tego jest prezes. Nie mam nawet gabinetu w Legii, bo prezesowi nie zależało nad tym, żeby miał takie miejsce i zerkał co robią inni. Osobiście uważam, że Michał Żewłakow jest świetnym dyrektorem sportowym. Ma ogromny potencjał. Może być jednym z najlepszych w Europie, ale musi mieć od kogo się uczyć, ponieważ pracuje w ten sposób dopiero dwa lata. Zależy mi, aby moi pracownicy się rozwijali.
- Dariusz Dziekanowski nie podpowiada mi w sprawach sportowych. Widzimy się raz na pół roku przy okazji pewnych uroczystości i tyle. Mnie interesuje to, co Legia chce osiągnąć za rok bądź dwa. To trzeba uzgodnić. W przeciwnym razie co okienko transferowe będziemy kupować na chybił trafił. Mamy taki cel, żeby być w czele Europy. Miejsce Legii jest obok Sportingu, Ajaksu, FC Basel. Jeżeli ktoś uważa, że przez transfery przez to przejdziemy, to się myli. Musimy mieć inną drogę. Budowanie akademii jest ważne. Spójrzmy na europejskie drużyny, które przewodzą w tabeli, a jednak wprowadzają po kilku wychowanków. Dodatkowo, klub musi mieć dwóch kadrowiczów w zespole. I tak to powinno przebiegać.
- Legia nie zarobiła 64 milionów złotych na transferach. Legia w ciągu czterech lat wydawała i uzyskała pieniądze za danych zawodników. Dziennikarzom można powiedzieć co się chce. Na końcu są liczby. Zrobiłem audyt, który wykazuje mi, że Legia wydawała na piłkarzy 68 milionów, a uzyskała ze sprzedaży 72 miliony. Zysk jest około 4 milionów złotych bez kosztu utrzymania pierwszej drużyny. (Prezes Bogusław Leśnodorski już zapowiedział, że Legia w najbliższych dniach odniesie się do tej wypowiedzi).
- Ariel Borysiuk to najdroższy zawodnik sprowadzony do Legii. Przyznaję, nie chciałem go. Bardzo lubię Ariela. To legionista, walczak. Taki facet powinien być w Legii. Ale nie powinniśmy kupować go za 1,3 mln euro.
- Zawsze wspierałem transfery. Miałem tylko pewne „ale” do Borysiuka i Radovicia. Jeżeli chodzi o „Radko” byłem przeciwny dlatego, że daliśmy pełne zaufanie Besnikowi Hasiemu. Wprowadzenie nagle tak mocnej osobowości do szatni wiązało się z dużym ryzykiem. Cieszę się, że się pomyliłem, ale jak widzicie, szkoleniowcem nie jest już Hasi, tylko Jacek Magiera.
- Chcemy być postrzegani poza Polską jako poważny klub. To wszystko zaczęło się dziać. Dużo zawdzięczamy Michałowi Żewłakowowi i Dominikowi Ebebenge. Nasz dyrektor sportowy posługuje się wieloma językami. Mamy świetna infrastrukturę. Nasza baza jest w czterdziestomilionowym kraju. Zaczynamy istnieć w europejskich strukturach. Rozwijamy się, ale na razie sprowadzamy pewnych zawodników z ryzykiem. Gdyby Vadis w Norwich grał tak jak teraz w Legii, nie przyszedłby do nas, bo miałby lepsze oferty. Na szczęście jego transfer wypalił, ale już z Langilem się nie udało.
- Uważam, że w Legii dojdziemy w pewnym momencie do sufitu. Gdzie bez zewnętrznego inwestora nie zajdziemy dalej. Jednakże to jeszcze nie jest ten czas. Możemy sporo poprawić. Natomiast uważam, że jeśli ja nie kupię Legii, a zrobi to druga strona, to klub rozmieni się na drobne.
Nie wiem co to za tabelki i kto i co liczy. W najbliższych dniach damy jednak oficjalne info. Radzimy sobie z transferami raczej dobrze
— B(L)1916 (@BL_1916) 11 lutego 2017
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.