
CLJ: Legia zmiażdżyła Koronę
27.09.2015 16:32
(akt. 07.12.2018 20:09)
Początek spotkania wyraźnie należał do gospodarzy. Najpierw po indywidualnej akcji Mikołaja Napory w doskonałej sytuacji znalazł się Tomasz Nawotka, ale huknął ponad porzeczkę. Moment później zza pola karnego uderzył Sebastian Szymański, jednak golkiper Korony był na posterunku. Po dziesięciu minutach próbowali odpowiedzieć przyjezdni. Jeden z przeciwników urwał się na prawej flance i podał płasko w "szesnastkę", a tam po małym bilardzie niebezpieczeństwo zażegnał Maciej Bąbel. Kilka chwil później legioniści objęli prowadzeni! Dokładną piłkę na skrzydle dostał Napora, który pewnym strzałem pokonał bramkarza "Scyzorów". Zawodnicy obu drużyn po tym golu mniej atakowali, a piłka bardzo często toczyła się w środku pola. Później przed szansą stanęli goście. Rzut wolny w wykonaniu oponentów trafił jednak w mur. Po paru chwilach stały fragment otrzymali gospodarze. Mateusz Hołownia spojrzał, ale kropnął mocno niecelnie. W końcówce pierwszej części piłkę w siatce umieścił Miłosz Kozak, ale okazało się, że "Kozi" był na pozycji spalonej. Do przerwy wynik nie uległ już zmianie i piłkarze zostali zaproszeni na przerwę.
W drugą połowę świetnie weszli legioniści szybko podwyższając prowadzenie! Grzegorz Aftyka kapitalnie zabrał się do kontry, sprytnie zagrał do wbiegającego Napory, który w sytuacji "sam na sam" nie pomylił się i z zimną krwią strzelił gola na 2:0. "Wojskowi" od tego momentu zdominowali gości niemal w każdym aspekcie. Warto pochwalić Aleksandra Wańka, który świetnie napędzał swoich kolegów. Gorszy nie chciał być także Kozak. Były zawodnik Lecha Poznań zabawił się z obrońcą, wbiegł w pole karne i z drobną pomocą bramkarza mógł cieszyć się z gola na 3:0! Moment później "Kozi" miał obowiązek zdobyć swoją druga bramkę w tym spotkaniu. Legionista otrzymał dokładne podanie, minął bramkarza, ale trafił wprost w jednego z defensorów gości. Warszawiacy wyglądali kapitalnie i urządzili sobie dzisiaj festiwal strzelecki. W małym odstępie czasu piłkę do siatki posyłali najpierw wprowadzony za Naporę, Eryk Więdłocha, a chwilę później - Kozak. W końcówce spotkania warszawiacy znowu pokazali siłę. Hat-tricka skompletował Kozak, a swoją drugą bramkę zdobył Więdłocha. Legia Warszawa 1997/98 pokonała u siebie Koronę Kielce aż 7:0, a następne spotkanie czeka "Wojskowych" już w środę. Warszawiacy polecą do Bułgarii, gdzie będą walczyć w Młodzieżowej Lidze Mistrzów z Liteksem Łowecz.
- Mecz bliski perfekcji, jeżeli chodzi o to jak chcieliśmy zagrać i jak wyglądało to w naszym wykonaniu. Nie tylko w drugiej połowie, kiedy ten worek z bramkami się rozwiązał, ale również w pierwszej. Na koniec tamtego sezonu mówiłem, że Aleksander Waniek będzie jednym z kluczowych zawodników w tych rozgrywkach. Dzisiaj pokazał, że można wokół niego tę drużynę budować - mówił tuż po meczu Piotr Kobierecki, trener Legii.
- Wiemy dużo o Liteksie, jest to techniczny i fizyczny zespół, ale tak naprawdę od poniedziałku rozpoczynamy dogłębną analizę tego rywala. Liczę, że Robert Bartczak zagra w środę. Na ten moment sytuacja klaruje się tak, że poleci z nami do Bułgarii. Na pewno bardzo by nam się przydał, bo ten brak jego układu nerwowego w tym meczu mógłby mieć duże znaczenie - zakończył szkoleniowiec "Wojskowych".
CLJ: Legia Warszawa 1997/98 - Korona Kielce 7:0 (1:0)
Bramki: Kozak (60. min., 73. min., 90. min.), Napora (15. min., 50. min.), Więdłocha (70 min., 92. min.)
Legia Warszawa: Bąbel - Skowron, Ostrowski, Żyro (76' Klimala), Hołownia, Waniek (71' Sobczyk), Szymański, Kozak, Aftyka (76' Szałas), Nawotka, Napora (65' Więdłocha)
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.