
Był węgiel, są diamenty - nowe oblicze Zabrza
18.11.2017 21:46
(akt. 02.12.2018 11:47)
Przez zabrzański klub w ostatnich kilkudziesięciu latach przewinęło się mnóstwo znakomitych piłkarzy. W przeszłości każde dziecko ganiające za piłką pomiędzy familokami chciało być Włodzimierzem Lubańskim. W kolejnym, XXI wieku, idolem stał się Arkadiusz Milik. Teraz w Zabrzu nadchodzi era nowych gwiazd. Wielu obecnych bohaterów kibiców Górnika, to gracze ze Śląska lub jego bliskich okolic. "Górnicy" są pierwszym beniaminkiem od lat, który zgłasza akces do walki o mistrzostwo Polski. Na uwagę zasługuje wizja drużyny i umiejętne wprowadzanie "żółtodziobów" na głębszą wodę. Na razie plan wypala i przynosi rezultaty, a paru zawodników już teraz znajduje się na świeczniku. Ich gra zachwyca i przyciąga tłumy na trybuny. Przyciąga też uwagę selekcjonerów dwóch najważniejszych kadr w Polsce. Nawet w Warszawie najbliższe spotkanie nie będzie już przyblakłym klasykiem, a mecz Legii z Górnikiem ponownie budzi duże emocje.
Analizę poczynań zabrzańskiej młodzieży zaczniemy od Tomasza Loski, golkipera biało-niebiesko-czerwonych. Loska pochodzi z muzycznej rodziny (jego ojciec jest wokalistą kapeli B.A.R), jednak postanowił nieco odbiec od tradycji i zająć się inną profesją. Wychowanek Tempa z Paniówek podczas turnieju szkolnego został wypatrzony przez działaczy Piasta Gliwice, lecz po rok pobytu w klubie, postanowił przejść do Gwarka Ornontowice. Ścieżka, którą wyznaczał sobie bramkarz, była kręta i wąska. Stopniowy progres pozwolił na optymizm i wiarę. Piłkarz pochodzący z Knurowa trafił do "Górników" w sezonie 2013/14, jednak jego kariera nabrała rozpędu dopiero od zeszłych rozgrywek. Pokaźnym krokiem w przód okazał się transfer do Rakowa Częstochowa, gdzie Loska zaczął wąchać poważniejszej piłki. Czuł się jak w domu, zbierał pochlebne noty i przyczynił się do serii dziewiętnastu spotkań bez porażki. Teraz jest etatowym golkiperem zespołu z ulicy Roosevelta. 21-latek przepuścił co prawda dwadzieścia dwie bramki, jednak trener Marcin Brosz ufa mu i regularnie na niego stawia. Co więcej, Loska we wrześniu został powołany do reprezentacji młodzieżowej prowadzonej przez Czesława Michniewicza. - To bardzo pozytywna postać w szatni. Potrafi budować atmosferę, śmiać się na całego. Nie boi się kamery, co zresztą dobitnie widać na materiałach "Łączy nas piłka". Gdy przychodzi czas na pracę, jest bardzo skupiony. Tomek to pewny punkt w naszej bramce i mając go za plecami można czuć się swobodnie - mówi Mateusz Wieteska, stoper Górnika i były gracz warszawskiej ekipy.
Dla Loski, pewnego rodzaju klubowym autorytetem był i jest Grzegorz Kasprzik. 34-latek to wychowanek Górnika, jednak - co ciekawe - w Ekstraklasie zadebiutował w barwach... Piasta Gliwice. W ekipie niebiesko-czerwonych golkiper zaczął rozwijać się w szybszym tempie, wyróżniał się, co zaowocowało transferem do Lecha Poznań. Po przygodzie z "Kolejorzem", Kasprzik musiał wykonać jeden krok w tył, aby później wrócić na właściwe tory. W tym celu wiązał się kontraktami z Flotą Świnoujście i Bruk-Betem. Następnie gracz urodzony w Pyskowicach ponownie trafił do macierzystego klubu, gdzie zresztą czuje się najlepiej. Gdy jego ekipa spadała z ligi, on postanowił zostać i pomóc jej w kryzysie. Dałby się pokroić za ten klub. "Pechozol", bo tak kiedyś mówili na niego koledzy, na wcześniejszych szczeblach kariery popełnił kilka błędów, ale szybko wyciągał z nich wnioski. Wulgarne wpisy na portalach społecznościowych, które kierował w stronę kibiców innych zespołów, to już przeszłość. Tak samo jak huczne imprezy do białego rana. Kasprzik stał się ostatecznie jedną z opok śląskiego charakteru w szatni Górnik, gdzie stara się każdemu służyć pomocą i radą.
Kiedy przemierza się skład Górnika w poszukiwaniu kolejnych diamencików, trudno przeoczyć Rafała Kurzawę. 24-latek jest objawieniem krajowego podwórka. Od początku sezonu zanotował aż dwanaście asysty i odjechał reszcie stawki w tej klasyfikacji. Wychowanek Sokoła Świba posiada znakomicie ułożoną lewą nogę, co daje mu przewagę przy centrowaniu w pole karne i łatwość w znalezieniu partnera. Przed podpisaniem kontraktu z zabrzanami, grał jeszcze z powodzeniem w Marcinkach Kępno. Do Górnika oficjalnie trafił w sezonie 2010/11, jednak wówczas biegał po boiskach Młodej Ekstraklasy. Transfer "łysego" to w dużej mierze zasługa Mariana Bechera, który przyjeżdżał do Kępna na obozy z MSPN-em Górnik i szukał kolejnych talentów. W gronie szczęśliwców znalazł się między innymi Kurzawa oraz Fabian Piasecki, który latem był bliski związania się z rezerwami Legii.
Kurzawa zaczynał jako lewy defensor i jako zawodnik linii obronnej udał się na wypożyczenie do Energetyka ROW Rybnik. Tam awansował do wyższej ligi. Jego kariera nabrała rozpędu, gdy przesunięto go do ofensywy. Do tego stopnia, iż Adam Nawałka powołał go do kadry na towarzyskie spotkania z Urugwajem i Meksykiem. Rafał doczekał się debiutu wybiegając na boisko w Gdańsku. Co ciekawe, to właśnie obecny selekcjoner w przeszłości nie dał szansy Kurzawie w Górniku. Potrzeba było czasu, by zawodnik, już jako senior, a nie młodzieżowiec, wszedł na najwyższy poziom. - Najlepsza lewa noga. Bez jego kreatywności i prawidłowych decyzji, na pewno nie notowałby tylu asyst. Ma niesamowity przegląd pola - dodaje "Wietes". - To będzie tajna broń zabrzan w niedzielę. Legia musi wystrzegać się stałych fragmentów, ponieważ Kurzawa znakomicie je wykonuje. Najlepiej świadczy o tym liczba bramek, która pada po jego dograniach. Sam Wieteska do tej pory czterokrotnie wpisywał się na listę strzelców - sądzi z kolei Piotr Włodarczyk, były gracz stołecznego klubu.
Istny rollercoaster w ostatnim czasie przeżywa Szymon Żurkowski. Wielu kibiców Górnika nie wyobraża sobie podstawowej "jedenastki" właśnie bez niego. 20-latek zaczął grać regularnie od kwietnia i z każdym meczem prezentuje się jeszcze wyborniej. Wychowanek MOSIR-u Jastrzębie Zdrój pierwsze, poważniejsze kroki z futbolówką, stawiał w Gwarku Zabrze. Tam, gdzie rodziły się kariery Łukasza Piszczka czy Pawła Olkowskiego. "Żurek" trafił do Górnika przede wszystkim dzięki... Janowi Żurkowi, który został koordynatorem młodzieży przy Roosevelta. Gdy dostał szansę od szkoleniowca, nie zmarnował jej. Dynamicznego pomocnika cechuje boiskowa mądrość. Pod względem fizycznym i motorycznym także daje sobie radę. Potrafi brać ciężar na swoje barki i w kluczowych momentach wykrzesać z siebie maksimum. Stara się wzorować się na Koke z Atletico Madryt, czyli typowym walczaku z atutem dobrej techniki. W starciu młodzieżowej reprezentacji Polski z Danią, wybiegł na murawę z opaską kapitańską, co pokazuje jego status w kadrze. Biega tyle, ile fabryka dała przez co często ma na koncie najwięcej przebiegniętych kilometrów w drużynie. Średnio w trakcie spotkania przebiega ich ponad jedenaście. Skąd wzięła się ta wytrzymałość? Sam zainteresowany mógłby wspomnieć o wcześniejszych wojażach z... bejsbolem. Wówczas otrzymał premierowe powołanie do barw narodowych. Jeśli poprawi technikę oraz szybkość podejmowania decyzji, wskoczy na kolejny poziom. Już teraz wspomina się o zainteresowaniu nim Legii. - Trzeba mu życzyć stopniowego rozwoju oraz chłodnej głowy, którą zresztą ma. Szymon to spokojna i ułożona osoba - komplementuje Wieteska.
W parze z "zabrzańskim Koke", w środkowej strefie boiska, występuje także młodziutki Maciej Ambrosiewicz, czyli madrycki Gabi. Duet przyszłości rozumie się niemal bez słów, zupełnie jak wspomniana dwójka z Atletico - oczywiście zachowując odpowiednie proporcje. - Ważne ogniwo w zespole. Oprócz występów w środku pola, może grać też na prawej obronie. To uniwersalny piłkarz, a zarazem skarb dla trenera. Maciek lubi "kręcić " w szatni "szyderę" z kogoś. Z kolei gdy lecą żarty w jego stronę, nie obraża się tylko potrafi śmiać się z siebie. To dobrze o nim świadczy - opowiada "Wietes". 19-latek zaczął bawić się futbolem w SI Arce Gdynia, gdzie występował przez parę sezonów. Następnie postanowił spróbować sił poza granicami naszego kraju, stąd związanie się umową z MFK Karvina. Jak zatem trafił do "Górników"? Kluczową role ponownie odegrał Żurek, który zauważył potencjał w Ambrosiewiczu i polecił go działaczom. Przenosiny piłkarza na Śląsk okazały się strzałem w "dziesiątkę". Pomocnik błyskawicznie się zaaklimatyzował, pomógł drużynie w awansie do Ekstraklasy i teraz jest jednym z ważniejszych elementów w układance Brosza. Do tej pory gracz opuścił zaledwie dwie ligowe potyczki. Gdy pojawia się na murawie, może po niej biegać od wschodu do zachodu słońca. Podobnie zresztą jak Żurkowski. - Zarówno Ambrosiewicz czy Żurkowski fenomenalnie wkomponowali się w zespół, a Marcin Brosz ma do nich ogromny kredyt zaufania. Sądzę, że jeszcze rok temu mnóstwo ludzi nie wiedziałoby kim oni są. Nabrali pewności siebie, są perspektywiczni. Zobaczymy jak długo pograją w Polsce, bo niedługo uznane marki mogą na nich "zapolować". To niestety bardzo prawdopodobne - ocenia Włodarczyk.
Myśląc Górnik, trudno pominąć braci bliźniaków - Rafała oraz Łukasza Wolsztyńskich. Obaj swoją przygodę z futbolem rozpoczęli w Concordii Knurów i później stopniowo przebijali się przez kolejne, coraz trudniejsze szczeble. Bracia zdecydowali się później na związanie się umową z Górnikiem Zabrze, ale początkowo musieli zadowolić się grą w Młodej Ekstraklasie oraz rezerwach biało-niebiesko-czerwonych. W bieżących rozgrywkach dużo częściej na boiskach ekstraklasowych widywaliśmy tego drugiego, ale obaj mają na swoim koncie po dwie bramki. Mimo że Łukasz zgromadził jak na razie ponad 1000 minut, a jego brat - 100. Wolsztyńscy zaczęli być na świeczniku od sezonu 2016/17, gdzie przyczynili się do awansu klubu do najwyższej klasy rozgrywkowej. Gdy razem biegają po murawie, można ich rozróżnić tylko poprzez numer na plecach oraz ewentualnie inny kolor obuwia. Są jak dwie krople wody, które trudno rozdzielić na dłużej. Więcej o nich znajdziecie w tym miejscu, gdzie opisaliśmy ich historię przebijania się do Górnika poprzez podwarszawski przystanek.
Jedno jest pewne. Legię czeka najtrudniejszy mecz od wyjazdowego starcia z Lechem w Poznaniu. "Wojskowi" rozkręcają się jednak z każdym spotkaniem i widać, że maszyna mistrzów Polski powoli zaczyna się "zazębiać". W przeszłości spotkania aktualnych mistrzów Polski z obecnym liderem tabeli budziło mnóstwo emocji. Bardzo dobrze potyczki z zabrzanami wspomina Włodarczyk. - Pamiętam gdy zdobyłem bramkę na wyjeździe. Wówczas świętowaliśmy upragnione mistrzostwo Polski w 2006 roku. Lubiłem grać z Górnikiem i często ich "kąsiłem" - mówi były snajper stołecznego klub i dodaje: - Za ekipą Romeo Jozaka będzie przemawiał własny obiekt, kibice. Myślę, że gospodarze zagrają bardziej ofensywnie i nie pozwolą przyjezdnym na zbyt wiele.
"Włodar" twierdzi, że Legia mimo niezłej serii zwycięstw, nie prezentuje się jeszcze na boiskach ekstraklasowych tak, jakby chciała. - Ich gra w porównaniu do zeszłych lat nie porywa, prezentują się siermiężnie. Warszawiacy mają potencjał, ale skupili się teraz na punktach, które regularnie gromadzą. Oczekiwania trenera czy fanów "Wojskowych" są znacznie większe, jednak ponownie włączyli się do walki o tytuł. Brakuje im zaledwie jednego "oczka" i zrobią wszystko, żeby wskoczyć na pierwsze miejsce - uważa wychowanek Zagłębia Wałbrzych. - Górnik w dużej mierze korzysta z młodych zawodników, są beniaminkiem i każdy punkt jest wartością dodaną. W Legii liczą się zwycięstwa. Zabrzanie grają swobodniej, z polotem - mówi na koniec.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.