Domyślne zdjęcie Legia.Net

Bojowe nastroje w Chorzowie.

Robert Belina

Źródło:

16.11.2002 18:11

(akt. 15.01.2019 08:37)

Trener "Niebieskich" Piotr Mandrysz docenia remis Legii w pucharowym meczu z Schalke, ale nie zadowliłby się takim rezultatem w niedzielnym spotkaniu z Legią. - Gdyby mi ktoś zaproponował bezbramkowy remis przed niedzielnym meczem nie wziąłbym go w ciemno. Być może po ostatnim gwizdku sędziego będę żałował tych słów, ale przystępując do spotkania z Legią myślę o tym jak pokonać warszawski zespół, który w Gelsenkirchen stracił dużo sił, żeby dotrzymać kroku Schalke - powiedział szkoleniowiec Ruchu.
- Z drugiej strony wywalczyć remis z czołową drużyną Bundesligi to osiągnięcie, które potwierdza, że doskonała seria ligowych meczów Legii, to nie jest przypadek. Ale przecież każda dobra passa musi mieć kiedyś swój koniec. Może właśnie ta warszawska skończy się w Chorzowie - dodał Mandrysz. Jednak jak sam przyznaje, brakuje mu argumentów w konfrontacji z Legią - To jest największy problem. Brakuje mi ich. W Groclinie z konieczności na boisku pojawił się jako pierwszy zmiennik 18-letni Krajanowski. Mogę nawet powiedzieć, że uratował punkt, bo wchodził na boisko gdy było 0:1, a schodził z murawy ciesząc się z drużyną z remisu 1:1. Debiut zapamięta więc z dobrej strony. Ale to nie znaczy, że mam już zawodnika na ligę, a dokładniej na Legię. Wychowanka Ruchu czeka jeszcze dużo pracy, żeby zostać ligowcem. Dlatego myśląc o składzie na mecz z Legią mówię, że mam gołą jedenastkę. Pożyjemy zobaczymy. Czyjeś argumenty muszą zwyciężyć. No chyba, że mecz zakończy się remisem. Ale wygląda na to, że podział punktów będzie... porażką dla chorzowskiego Ruchu, a już na pewno dla trenera Mandrysza.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.