News: Bartłomiej Kalinkowski: Graliśmy najlepiej ze wszystkich

Bartłomiej Kalinkowski: Graliśmy najlepiej ze wszystkich

Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

19.06.2014 15:45

(akt. 08.12.2018 14:56)

Bartłomiej Kalinkowski od początku rundy wiosennej był kapitanem rezerw. Taką funkcję 19-letniemu pomocnikowi przydzielił Jacek Magiera, który oczekuje od niego, że częściej będzie grał do przodu i brał na siebie rolę dominującego środkowego pomocnika. Razem z "Kalim" podsumowaliśmy sezon "dwójki", poszukaliśmy przyczyn braku awansu i porozmawialiśmy na temat jego przyszłości. Zapraszamy do lektury.

Na początku sezonu – zresztą w jego połowie i w trakcie również – każda osoba związana z Legią liczyła na awans do drugiej ligi. Nie wyszło i zapytam się dosyć trywialnie – czemu?

 

- Przegraliśmy ten awans, ale ma to głębsze podstawy. Sztab szkoleniowy rezerw  jest na tyle wykwalifikowany i przygotowany do zawodu, że na pewno dochodzi już do wniosków dlaczego tak się stało. Myślę, że w przyszłym sezonie zarówno trenerzy, jak i zawodnicy zrobią wszystko żeby taka sytuacja się nie powtórzyła. Wiadomo, że niektórych błędów nie dało się uniknąć, bo nasza drużyna była bardzo młoda. Ktoś powie, że to tak wyselekcjonowana grupa, że w na tym poziomie rozgrywek i tak powinna ze wszystkimi wygrywać, ale doświadczenie w piłce nożnej jest bardzo, a tego nam zabrakło.

 

Nie powiesz mi jednak, że tylko przez brak doświadczenia i młody wiek zabrakło awansu.

 

- Broń Boże. Powiedzmy sobie wprost: momentami brakowało nam umiejętności. Umiejętności wykończenia, podania, przerwania akcji… Myślę jednak, że wszystko ma powiązanie z tym wspomnianym już doświadczeniem. Gdyby dany zawodnik miał więcej praktyki, to możliwe, że w jakimś meczu strzeliłby gola, a nie kopał w maliny. Doświadczenie było głównym czynnikiem, ale zdobywa się je z upływem czasu. Spójrzmy jeszcze na to, że z nowym sztabem pracowaliśmy zaledwie od trzech miesięcy. To krótki okres, a i tak nasza gra w wielu spotkaniach mogła się podobać i stała na wysokim poziomie. Nie mieliśmy też wiele szczęścia, które zostało zdominowane przez pech.

 

- Nie awansowaliśmy na własne życzenie i nie możemy też zwalać winy na sędziowanie czy inne czynniki. Okazji do przyklepania sobie pierwszego miejsca w trzeciej lidze łódzko-mazowieckiej było naprawdę wiele. W pewnym momencie prowadziliśmy w tabeli, wicelider zaczął gubić punkty i gdybyśmy wtedy stanęli na wysokości zadania, to na kilka kolejek przed zakończeniem rozgrywek cieszylibyśmy się zakwalifikowania do baraży dających prawo walki o miejsce w drugiej lidze w przyszłym sezonie.

 

A młody wiek i brak stabilności psychicznej nie był problemem? Wiadomo, że dla niektórych dodatkowymi nerwami była też szkoła i tym podobne sprawy. Wasza średnia wieku wyniosła 20 lat i 7 miesięcy.

 

- Szczerze mówiąc to więcej niż myślałem, ale trochę zawyżał ją Wojtek Skaba. Często mieliśmy na boisku piłkarzy z rocznika ’97 i ’96. Na pewno każdy z tych chłopaków przeżywał sytuacje, które dodatkowo motywowały i demotywowały. Przyznam się, że był taki czas, że miałem już podpisywać nowy kontrakt, a to się nie działo, bo było kilka komplikacji. To też w jakiś sposób na mnie wpływało. Gracze, którzy pisali maturę jakoś to przeżywali. Na najmłodszych odbijają się też jakieś pierwsze miłości. Musimy sobie radzić z tymi zewnętrznymi zdarzeniami, choć czasem nie jest łatwo. Płaci nam się jednak za profesjonalizm i nie można dawać się odciągać od piłki zdarzeniami, które dzieją się wokół nas.

 

Skoro zajęliście trzecie miejsce to czujecie się słabsi od Ursusa czy Broni?

 

- Myślę, że nikt kto oglądał nasze mecze i widział poziom rozgrywek, nie stwierdzi, że nie mamy największego potencjału. Graliśmy najlepiej w piłkę w trzeciej lidze. Niektórzy pewnie powiedzą, że gdybyśmy faktycznie grali najlepiej to byśmy awansowali, ale nie zgadzam się z tym. Niestety, jest wiele przypadków nawet na wysokim poziomie, że nie zawsze wygrywa ten, kto prowadzi grę. Ile razy było tak, chociażby w europejskich pucharach, że jakaś drużyna pięknie rozgrywała, często atakowała, a rywal ustawiał autobus w bramce, kontratakował i to on po dziewięćdziesięciu minutach cieszył się ze zwycięstwa. W naszej ekipie byli też najlepsi zawodnicy, ale żeby wszystkim weszło to do głowy to musielibyśmy wygrać rozgrywki…

 

Pierwsza połówka była świetna, bo seryjnie wygrywaliście. Potem przyszedł kryzys, seria słabych wyników i praktycznie już się nie podnieśliście do końca. Skąd taka nierówność?

 

- Jeśli spojrzymy na jesień, to dojdziemy do podobnego wniosku, że nasza forma była dosyć nierówna. Jesteśmy młodymi zawodnikami i wahania naszej dyspozycji są widoczne. Pamiętam jak wtedy trąbiono, że spadniemy, a ostatecznie całą przerwę zimową spędziliśmy na fotelu lidera. Szkoda tylko, że w kluczowych momentach, nawet grając gorzej, nie wygrywaliśmy. A okazje do tego były!

 

- Nawet piłkarzom w Ekstraklasie zdarzają się wahania formy. Każdy może wpaść w dołek. Skoro z takim składem nie powalczyliśmy o awans do drugiej ligi, to błąd musiał zostać gdzieś popełniony. Nie będę się jednak bawił w szukanie sprawcy i miejsca. Wszyscy przegraliśmy, ale teraz każdy z osobna musi stanąć przed lustrem i odpowiedzieć sobie na pytanie: czy dałem z siebie wszystko?

 

Wiele było takich opinii, że jeśli Dariusz Banasik prowadziłby was wiosną, to teraz bylibyście już po pierwszym meczu barażowym o drugą ligę.

 

- (Długa cisza). Nie sprawdzimy już tego, bo nie da się cofać w czasie. Mogę jednak poręczyć za obecny sztab „dwójki”. To świadomi ludzie, którzy cały czas się uczą, ale mają też ogromną wiedzę i przykładają się do swojej roboty. Nie sądzę, by któryś z trenerów obwiniał tylko zawodników za brak awansu do baraży. Od początku byliśmy jedną drużyną i wszyscy, jako ekipa, nie zajęliśmy pierwszego miejsca w lidze. To wina zawodników i sztabu.

 

Jak odbierałeś Jacka Magierę w przekroju całej rundy? Zaczął spokojnie, ale z czasem coraz żywiej reagował na ławce.

 

- Myślę, że trener Magiera przeżywał całą rundę. Fajnie, że po szkoleniowcu widać było emocje, a nie obojętność z naszych wyników. To też nas mobilizowało. Szkoda tylko, że pod koniec sezonu miał więcej powodów do smutku, a nie radości.

 

Nie zabrakło liderów?

 

- Drużynę wzmocnili zimą tacy zawodnicy, którzy mieli być takimi liderami. Wezmę też to na siebie, bo wiem, że mogłem lepiej spełnić swoje zadanie. To dla mnie kolejne doświadczenie, ale cóż… To był dla nas pierwszy sezon w seniorskiej piłce, a to zupełnie inny futbol, niż juniorski i nie ma co tu dyskutować. Ale wiesz co? Liderzy byli i w kluczowych momentach naprawdę starali się dźwignąć wszystko i popchnąć wózek do przodu. Uprawiamy sport zespołowy, w którym indywidualność może, ale nie musi przesądzić o wyniku. Nie zawsze wszystko nam wychodziło, ale każdy z tych liderów, o których mówimy może sam wyciągnąć wnioski i za kilka tygodni zdecydowanie solidniej wywiązywać się z tej roli.

 

Więc kogo wskażesz jako tych liderów i w jakim zakresie?

 

- To jednak pytanie do trenera Magiery, a nie do mnie.

 

Chodzi mi o to, że w waszych meczach brakowało zawodników, którzy potrafili krzyknąć, poderwać zespół czy podpowiedzieć w ustawieniu się, bo poza Wojciechem Kochańskim i Cezarym Michalakiem takich ludzi nie było.

 

- Mam do tego takie podejście, że lider nie musi krzyczeć. Równie dobrze może podnosić głos i nic nie pokazywać na boisku i wtedy jak takiego zawodnika traktować? Za kogo go uznać? To problematyczna sprawa. Nigdy nie byłem osobą, która będzie wykrzykiwała w kierunku kolegów. Zawsze koncentruję się na grania i staram się napędzać ekipę swoją grą. Nieocenieni są tacy zawodnicy jak Wojtek Kochański czy Czarek Michalak, bo taki typ graczy też musi być na boisku. To ich atut, ale są też liderzy, którzy resztę drużyny muszą zachęcać grą i takich piłkarzy było więcej. Czasem brakowało ich jednak dlatego, że nie potrafili utrzymać równej formy przez całą rundę.

 

Jak czuliście się z tymi zejściami Skaby, Kopczyńskiego i Efira z pierwszej drużyny? Zsyłani byli też inni, ale to trio grało z wami regularnie.

 

- Wojtek Skaba był zawodnikiem, który naprawdę pomógł nam w tym sezonie. Dodatkowo bardzo normalnie się zachowywał, nie odmawiał rad, a w szatni czy w autokarze zachowywał się jak każdy z nas. Częstymi gośćmi byli również Michał Kopczyński i Michał Efir. Obaj spełniali swoje zadania jak tylko mogli najlepiej i również w porządku żyli ze wszystkimi. Nikt na pewno nie gwiazdorzy. Okazjonalnie trafiali się też tacy gracze jak Raphael Augusto, Inaki Astiz czy Orlando Sa, którzy akurat z Żyrardowianką dali od siebie dużo. Wiadomo, że w pewien sposób zabierają miejsce zawodnikom z „dwójki”, którzy trenują przez cały tydzień, a potem coś się nie zazębia, bo schodzą piłkarze z pierwszego zespołu, ale oni nam nie szkodzili, więc nie ma o czym mówić.

 

Przechodząc do ciebie – jak ocenisz siebie za pierwsze pół roku noszenia kapitańskiej opaski?

 

- Na pewno zyskałem na tym wiele doświadczenia, a całość była dla mnie dużą nauką. W drużynie na pułapie seniorów byłem kapitanem po raz pierwszy. Dostałem spory kredyt zaufania od trenera Magiery i starałem się go spłacać jak najlepiej. Jestem jednak młody i też mam prawo do błędów. Tak jak wspomniałem, mogłem dać od siebie więcej, ale mądry Polak po szkodzie. Chcę się jednak skupiać na tym, co będzie w przyszłości, bo to czas, w którym mogę się poprawiać. Z przeszłości należy jednak wyciągać wnioski.

 

To teraz rozwiniemy temat, bo poproszę cię o samoocenę za całą rundę na wszystkich płaszczyznach, ale głównie na tej piłkarskiej.

 

- Przez ostatnie pół roku rozwinąłem się jako zawodnik: mentalnie, poprzez opaskę kapitańską, a także piłkarsko, bo jestem kompletniejszym graczem, bo rozwinąłem swoje umiejętności poprzez współpracę z trenerem Magierą. Uważam, że jestem w stanie powalczyć o miejsce w pierwszej drużynie. Oceniam wiosnę pozytywniej od jesienie. To moje subiektywne zdanie, ale najlepiej byłoby zaczerpnąć opinii sztabu szkoleniowego i osób obserwujących nasze spotkania.

 

Z nowym kontraktem stałeś się pewniejszy swego losu w Legii?

 

- Nowa umowa jest dla mnie dużą motywacją. To pokazuje, że klub we mnie wierzy, a sam czuję się zobligowany do jeszcze cięższej pracy. Szczególnie jest tak, że czuję smutek po tym sezonie, w którym nie  awansowaliśmy. Nadal jednak głównym marzeniem napędzającym jest debiut w pierwszym zespole, a prawdę mówiąc czuję, że staje się ono coraz realniejsze.

 

Zimą pojawiało się zainteresowanie twoją osobą. Gdybyś chciał odejść na wypożyczenie, to pewnie tak by się stało, ale nie żałujesz pozostania na wiosnę przy Łazienkowskiej?

 

- Nie. Dokonałem postępu i nie uważam żebym podjął złą decyzją. Każdy rozwój jest dla mnie ważny i nie żałuję tej rundy w ekipie trenera Magiery, bo dokonałem progresu.

 

Po rundzie jesiennej pojechałeś na zgrupowanie z „jedynką” i nawet nie doczekałeś jego końca.

 

- Nigdy nie jest miło, gdy wracasz z obozu w jego trakcie. Dostaliśmy jednak opcję wyjazdu na zgrupowanie z pierwszą drużyną i wróciliśmy z Turcji jako lepsi zawodnicy, bogatsi o pewne doświadczenia. W pierwszych minutach jedziesz po sobie, że mogłeś zrobić więcej, ale potem bierzesz się w garść i postanawiasz sobie, że następnym razem ty zostaniesz do końca, a to ktoś inny będzie wracał. Każdy ćwicząc z pierwszą drużyną chce w niej zostać na stałe. Dalej muszę pracować, choć wiele zależy od tego jak będzie widział mnie klub.

 

Teraz będzie ciężko o powrót, bo zgrupowanie jest krótkie, ale jesteś jednym z czterech zawodników rezerw, którzy pojadą do Gniewina. Jakie oczekiwania?

 

- Oczekiwania są wysokie, bo choć doceniam możliwość wyjazdu na zgrupowanie z pierwszą drużyną, to myślę, że czas najwyższy zacząć poważnie pukać do szatni pierwszej drużyny. Oczywiście zdaje sobie sprawę, że najwięcej zależy ode mnie.

 

Wobec odejścia Daniela Łukasika i możliwego wypożyczenia Michała Kopczyńskiego wierzysz, że trener Berg dołączy cię do kadry pierwszego zespołu?

 

- Wierzę, ale wiem też, że właśnie swoją postawą na obozie muszę przekonać trenera Berga i sztab szkoleniowy pierwszego zespołu o słuszności tej decyzji. Nikt nie da mi miejsca w pierwszej drużynie tylko dlatego, ż jestem młody i gram w rezerwach. Sam muszę udowodnić, że na to zasługuję.

Polecamy

Komentarze (2)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.

Uwaga!

Teraz komentarze są ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu Legia.Net. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.