News: Adrian Małachowski: Piłka zawsze na pierwszym miejscu

Adrian Małachowski: Piłka zawsze na pierwszym miejscu

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

02.06.2016 16:28

(akt. 07.12.2018 14:40)

Przed nami finał Centralnej Ligi Juniorów. Pragniemy przybliżyć sylwetkę jednego z chłopaków, którzy mają duży wkład w ten sukces. Jaka była droga Adriana Małachowskiego z Bydgoszczy do Warszawy? Co jest mocną stroną pomocnika? Który z młodych zawodników ma jego zdaniem szansę na dostanie się do pierwszej drużyny? Jaki stawia sobie cel? To wszystko w naszej rozmowie z graczem Legii.

Jak zaczęła się twoja przygoda z futbolem? Ile miałeś lat, gdy przyszedłeś na pierwszy trening?

 

- Z opowieści rodziców wiem, że grałem wpiłkę, kiedy tak naprawdę jeszcze nie potrafiłem chodzić. Można więc powiedzieć, że piłka była ze mną od samego początku. W wieku dziecięcym grałem na podwórkach, w przedszkolu - wszędzie. Kiedy miałem czas, to lubiłem sobie pokopać. W wieku 8 lat zapisałem się na turniej Deichmann Cup, w którym brał też udział Zawisza Bydgoszcz. Po moim pierwszym spotkaniu podszedł do mnie trener tego klubu, zaprosił na treningi do klubu i tak się to wszystko zaczęło. Wtedy już całkiem na poważnie.

 

Zawisza Bydgoszcz był twoim pierwszym poważniejszym klubem. Dobrze wspominasz czas spędzony w tej drużynie?

 

- Wspaniale. Treningi, cała ta otoczka, atmosfera... Mam stamtąd naprawdę wiele fajnych wspomnień.

 

Czego się tam nauczyłeś?

 

- Wszystkiego po trochu - zobaczyłem jak od środka funkcjonuje drużyna, jakie relacje panują w szatni i nie tylko. Przede wszystkim jednak nauczyli mnie grania w piłkę.

 

Mieszkałeś w jakimś internacie, bursie?

 

- Nie. Jestem urodzonym bydgoszczaninem, więc mieszkałem we własnym domu.

 

Trenowałeś i grałeś z wieloma piłkarzami w Zawiszy. Jest teraz chociaż jeden, który się rozwinął i gra w poważniejszym klubie?

 

- Od małego ćwiczyłem i występowałem m.in. razem z Hubertem Adamczykiem, który trafił do Chelsea i grał w Londynie przez pewien okres czasu. Obecnie występuje w Cracovii.

 

Jak trafiłeś do Legii? Ktoś cię obserwował?

 

- Tak. Na kadrę województwa Kujawsko-Pomorskiego przyjechali skauci. Dowiedziałem się później o zainteresowaniu ze strony warszawskiego klubu, dostałem także zaproszenie na testy. Przyjechałem i zdecydowałem, że zwiążę się z Legią.  Miałem wtedy jeszcze ofertę z Lecha Poznań, ale ostatecznie i definitywnie wybrałem Legię.

 

Czy to, że przyszedłeś ze znanego polskiego klubu do Legii pomogło ci w aklimatyzacji?

 

- Wydaje mi się, że tak. Oczywiście, że treningi tutaj, w Warszawie, są bardziej rozwinięte, zwraca się większą uwagę na detale. Mimo wszystko nie czułem specjalnej różnicy - byłem na to przygotowany.

 

Średnia 5.27 w pierwszej liceum, aktualnie chodzisz do drugiej klasy. W dodatku jesteś piłkarzem. Powiedz szczerze: ile dziennie przeznaczasz czasu na naukę?

 

- Bardzo mało.

 

Poważnie?

 

- Tak (śmiech). Tak jakoś wyszło, że udało mi się wykręcić całkiem przyzwoitą średnią. Wiedza łatwo wpada mi do głowy, dlatego nie muszę poświęcać zbyt dużej ilości czasu na naukę. Obecnie mam indywidualny tok nauczania. Nie ukrywam, że dzięki temu jest mi o wiele lepiej.

 

To jaki jest sposób Adriana Małachowskiego na zdobywanie pozytywnych stopni w szkole?

 

- Przede wszystkim trzeba uważać na lekcjach. Wyciągać z nich jak najwięcej, żeby nie siedzieć potem w domu do późnych godzin nocnych ze stertą książek na biurku.

 

Gdyby kariera z futbolem nie potoczyła się tak, jakbyś tego chciał, masz alternatywę?

 

- Piłka jest u mnie od zawsze na pierwszym miejscu. Nie chcę z kolei rezygnować z nauki, dlatego też wyciskam z siebie maksimum możliwości. Można powiedzieć, że idę na dwa fronty (śmiech).

 

W tym sezonie grałeś zarówno w Centralnej Lidze Juniorów, jak i rezerwach Legii. Który mecz, jako pierwszy, przyszedł ci na myśl pod względem pozytywnym?


- Są to najświeższe wspomnienia, czyli dwumecz z Lechem Poznań w półfinale Centralnej Ligi Juniorów. Wiadomo, że wygrana z "Kolejorzem" zawsze cieszy - zwłaszcza, że w obu starciach zaprezentowaliśmy się przyzwoicie. W Warszawie zagraliśmy na głównej płycie przy kibicach, co na pewno było niezwykłym przeżyciem. Ten zwycięski półfinał najbardziej zapadł mi w pamięci. Liczę, że przede mną jeszcze emocjonujące mecze, więc może niedługo to zdanie jeszcze zmienię (śmiech).

 

A jakiś negatywny?

 

- Zdecydowanie spotkania z Ursusem Warszawa. Nie jestem zadowolony z obu konfrontacji. Nie wszystko poszło wtedy po mojej myśli.  

 

Masz jakąś osobę, albo piłkarza, na którym starasz się wzorować?


- Jeśli chodzi stricte o pracę to bacznie obserwuję Cristiano Ronaldo. Wzoruję się na Portugalczyku, ale wiadomo, że gram na innej pozycji. Jestem defensywnym pomocnikiem. Jak oglądam mecze w telewizji, to staram się podpatrywać grę Sergio Busquetsa, Toniego Kroosa, Casemiro czy Andrei Pirlo. Ich styl mi imponuje.

 

Który gracz z rezerw bądź Centralnej Ligi Juniorów, według Ciebie, ma szansę na przebicie się do pierwszej drużyny Legii?


- Uważam, że taką osobą jest Mateusz Wieteska. To widać zwłaszcza w meczach juniorskich, gdzie tak naprawdę w każdym meczu wygląda jak profesor. Oprócz "Wietesa" na pewno duży potencjał mają zarówno Miłosz Szczepański, jak i  Aleksander Waniek. Można też wspomnieć o Sebastianie Szymańskim z rocznika '99, który już teraz stanowi o sile drugiej drużyny, jak i CLJ. 

 

Na końcówkę sezonu zostałeś przesunięty do CLJ i był to chyba strzał w "dziesiątkę", ponieważ awansowaliście do finału. Jak duża była w tym twoja zasługa?

 

- Uważam, że zagrałem solidne dwa spotkania i miałem spory wpływ na zwycięstwo zespołu, jednak to cała drużyna odniosła sukces i awansowała.  

 

Spodziewaliście się, że Lech będzie mocniejszy czy to wy po prostu pokazaliście klasę?

 

- Szczerze? Liczyliśmy po cichu, że "Kolejorz" zagra lepiej. Uważam, że jako kolektyw pokazaliśmy się z dobrej strony, co na pewno utrudniło zadanie poznaniakom.

 

Rewanż we Wronkach, kibice... Trudniej się skupić na meczu, gdy z trybun słychać różne wulgaryzmy lecące pod waszym adresem?


- Te okrzyki były niestety skierowane do mnie wtedy, gdy po zderzeniu z rywalem rozciąłem sobie wargę... Obecnie mam założone cztery szwy. W tamtym momencie nie ukrywam, że trochę się zagotowałem, byłem zły. Ciśnienie mi podskoczyło, bo nie dość, że sympatycy Lecha mnie obrażali to w ogóle nie miało to odniesienia do danej sytuacji. Nie udawałem. Była chwila lekkiego zdenerwowania, ale po tym nieprzyjemnym incydencie chciałem udowodnić coś tym kibicom. Udało się, bo wygraliśmy na ich oczach we Wronkach.

 

Gracie w finale z Pogonią. To dobrze, czy wolałbyś jednak trafić na Jagiellonię?

 

- Szczerze mówiąc nie ma to dla mnie różnicy. Uważam, że żaden z zawodników, może poza Grzegorzem Aftyką, który bardzo chciał trafić na "Portowców", nie nastawiał się na dany zespół. Ja również. Zmierzymy się z Pogonią i nie ukrywamy, że ten dwumecz chcemy wygrać i jednocześnie drugi raz z rzędu sięgnąć po mistrzostwo Polski.

 

Kto powinien być faworytem w dwumeczu?

 

- Trudno powiedzieć. Sądzę, że występując z "eLką" na piersi trzeba liczyć się z tym, że gra się w roli faworyta. Zapowiadają się jednak wyrównane spotkania zarówno w Warszawie, jak i Szczecinie.

 

Walski, Listkowski - to nazwiska, które są znane w Ekstraklasie. Co jest zatem przewagą Legii nad Pogonią?

 

- Myślę, że stanowimy naprawdę solidny zespół o wysokich umiejętnościach, co dobitnie pokazał półfinał z Lechem. Przeciwnikom ciężko się z nami gra. W rundzie zasadniczej dwukrotnie graliśmy z Jagiellonią Białystok, w której kilku piłkarzy ma już za sobą debiut w polskiej lidze. Skutek? W obu spotkaniach pokonaliśmy "Jagę".

 

Wygrany półfinał, dobre mecze w rundzie zasadniczej - podejrzewam, że presja jest jeszcze większa, bo gracie przecież o Młodzieżową Ligę Mistrzów.

 

- Jesteśmy przyzwyczajeni do presji - zwłaszcza w Legii. Tutaj wymaga się od nas wygrywania praktycznie w każdym meczu. Presja co prawda nie jest mała, ale moim zdaniem - dodatkowo motywuje nas do zwycięstwa.

 

Jaki masz cel w tym sezonie?

 

- Marzę o zdobyciu mistrzostwa Polski juniorów starszych.

 

A w przyszłości? Za rok, dwa lata?

 

- Chciałbym zadebiutować na boiskach ekstraklasowych i sądzę, że dzięki ciężkiej pracy uda mi się za jakiś czas spełnić to marzenie.

Polecamy

Komentarze (1)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.

Uwaga!

Teraz komentarze są ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu Legia.Net. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.