![Domyślne zdjęcie Legia.Net](/dynamic-assets/news2/970/0/default-photo.png)
55 ROCZNICA URODZIN KAZIMIERZA DEYNY.
23.10.2002 09:10
(akt. 15.01.2019 14:35)
<img src="img2/deyna3.jpg" border=1 align=left hspace=3 vspace=6>Gdyby żył, dziś skończyłby 55 lat. Najlepszy piłkarz w historii Polski, genialny rozgrywający, którego nazwisko wymienia się jednym tchem przy Johannie Cruyffie, Mario Kempesie czy Franzu Beckenbauerze. Dziś, 23 października mija 55 rocznica urodzin Kazimierza Deyny, dwukrotnego medalisty piłkarskiego turnieju olimpijskiego (1972-złotego, 1976-srebrnego) i kapitana reprezentacji Polski, trzeciej drużyny MŚ-1974., symbolu Legii Warszawa.
Kazimierz Deyna urodził się 55 lat temu w Starogardzie Gdańskim, a zginął w wypadku samochodowym 1.09.1989 r. pod San Diego, w USA.
Zaczynał w klubie Włókniarz Starogard Gd. (1958-66), potem grał krótko w ŁKS Łódź (1966), by związać się na lata z Legią Warszawa (1966-78). Z warszawskim klubem zdobył dwukrotnie tytuł mistrza Polski (1969,1970) i Puchar Polski (1973). W Legii Deyna rozegrał
304 mecze, strzelając dla klubu 94 gole; w obu klasyfikacjach ustąpił tylko Lucjanowi Brychczemu.
W 1978 r, podpisał kontrakt z angielskim Manchester City (1978-81), kończył karierę w USA, w San Diego Sockers (81-88) i Tijuana Legends (88-89).
103 razy wystąpił w reprezentacji Polski, 97 razy w oficjalnych spotkaniach w kat. A. (debiut 24 kwietnia 1968, w meczu z Turcją) - 45 goli.
14.06.78 r. w "jubileuszowym", setnym (jak wówczas liczono) meczu w narodowych barwach, przeżył dramat, w meczu II rundy MŚ-78 z Argentyną, przy stanie 0:1 nie strzelił karnego.
Były jednak w jego piłkarskim życiorysie wydarzenia godne wspominania do dziś. Choćby takie, że to właśnie dzięki jego golowi, strzelonemu wprost z rzutu rożnego w meczu eliminacyjnym MŚ-1978 z Portugalią, w Chorzowie, Polska zremisowała 1:1 i zajęła
pierwsze miejsce w grupie.
Deyna, jako pierwszy polski piłkarz zajął 3. miejsce (za Holendrem Johanem Cruyffem i Niemcem Franzem Beckenbauerem) w plebiscycie tygodnika "France Football" za rok 1974 (w 1972 - 6).
A oto inne, warte przypomnienia dokonania piłkarskiego Kazimierza Deyny.
W listopadzie 1969 r. - w 1/8 finału klubowego Pucharu Europy Legia pokonała St.Etienne (po wygranej w Warszawie 2:1) w rewanżowym meczu we Francji gol Deyny z ponad 20 m, w samo okienko bramki Carnusa (84 min.) przesądził o awansie Legii do 1/4 finału
PE. Wtedy po raz pierwszy napisano o nim "Generał", nawiązując do podoficerskiej rangi, jaką przyznało mu wojsko...
10.09.1972. - w finale turnieju olimpijskiego dwa gole Deyny (2:1 z Węgrami) przyczyniły się do zdobycia złotego medalu, a on sam został królem strzelców - 7 bramek.
23.06.1974. - mecz Polska-Włochy w I rundzie MŚ w RFN (po golu, głową Andrzeja Szarmacha, dającym prowadzenie Polsce 1:0, drugi gol Deyny, z podania Kasperczaka, w 44 min. przesądził o wyeliminowaniu Włochów z turnieju (2:1). Dino Zoff nie zdołał
obronić "bomby" Deyny. Potrafił też zaskakiwać bramkarzy swymi "firmowymi" strzałami, tzw. kaczkami i rogalami...
W zasadzie wystarczyłoby napisać, że był piłkarskim geniuszem. "Generał" czy też jak woleli jego koledzy z boiska "Kaka" był przywódcą w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Wypatrzony w niewielkim klubie w Starogardzie Gdańskim za poręczeniem Leszka Jezierskiego trafił do Łódzkiego KS, tu jednak rozegrał tylko jeden mecz. Wiele klubów toczyło o niego prawdziwą batalię - ostatecznie trafił pod skrzydła Jaroslava Vejvody do stołecznej Legii. Niesamowity talent Deyny rozwijał się szybko i - co najważniejsze -prawidłowo. Początkowo grywał wraz z Robertem Gadochą w ataku "wojskowych". Vejvoda dostrzegł jego cechy przywódcze i przesunął go do pomocy - to było najlepsze co mógł zrobić. Deyna w klubie i reprezentacji stał się prawdziwym łącznikiem między obroną i atakiem. Jego znakomita wytrzymałość w połączeniu z piłkarskim geniuszem dawała fantastyczne efekty. Podczas meczów potrafił kilkudziesięciometrowym podaniem "do nogi" otwierać partnerom drogę do bramki rywala. Był niezwykle skutecznym egzekutorem rzutów karnych. Miał niesamowitą boiskową intuicję - potrafił z niezwykłą skutecznością przewidywać rozwój wydarzeń na boisku. Nawet jego słynne "kółeczka" miały swój, tylko jemu wiadomy cel. Dawały czas jego kolegom na lepsze ustawienie na boisku, wprowadzały w błąd rywala, a czasem zwyczajnie usypiały przeciwników. Jego idolami byli Guenter Netzer i Roberto Rivelino. Do wspaniałej gry mobilizowały go szczególnie wielkie mecze. Poza boiskiem był człowiekiem skrytym, stroniącym raczej od towarzystwa. Jego koledzy pamiętają jednak jego niezwykłe, fenomenalne poczucie humoru. Na murawie błyszczał w świetle jupiterów jako piłkarz. Nie cierpiał jednak tego co działo się po zakończeniu meczu. Nie lubił udzielania wywiadów, peszyły go mikrofony i kamery.
Kiedy grał rewelacyjnie w latach 72 /73 wszyscy byli przekonani, że osiągnął szczyt piłkarskiego rozwoju. Nic bardziej mylnego - w 1974 roku był jeszcze lepszy... Kibice długo jeszcze będą pamiętać jego gola zdobytego bezpośrednio z rzutu rożnego w konfrontacji z Portugalią na stadionie Śląskim w Chorzowie (29.10.77). Remis w tym meczu dał Polsce awans do finałów MŚ '78, ale Deyna wcale występu nie wspominał dobrze. Nic dziwnego - został wszak wygwizdany. Jego reprezentacyjna przygoda skończyła się 21.06.78 roku na stadionie w Mendozie (Argentyna) podczas finałów MŚ. Pożegnanie było smutne - Polska przegrała z Brazylią 1-3. W tym meczu Deyna po raz 57. poprowadził biało - czerwonych jako kapitan, ustanowił rekord, który trudno będzie poprawić. W tym samym roku został piłkarzem Manchesteru City. Skończyła się jego wielka kariera w Polsce. Wyjechał jednak zbyt późno, zupełnie niepotrzebnie trafił do Anglii. Nie pasował mu tamtejszy styl gry. Po trzech latach zdecydował się wyemigrować do USA. Jeszcze zabłysnął w kalifornijskim klubie zdobywając trzykrotnie halowe mistrzostwo USA. Ostatnie lata jego życia nie były udane. Menedżer prowadzący jego sprawy przez 10 lat okazał się hochsztaplerem. Okradł Deynów na setki tysięcy dolarów. Deyna, który w Polsce był niemal całkowitym abstynentem zaczął pić i tracić resztki pieniędzy w kasynach. Nie zapominali o nim koledzy z boiska. Występował jeszcze w reprezentacji oldbojów. Ostatni raz zagrał 27 lipca 1989 roku, kiedy w duńskim Aalborgu wystąpił już przeciwko Włochom w zwycięskim (3-1) meczu. Dwa miesiące później zginął w wypadku samochodowym na autostradzie w San Diego. Pozostały tylko wspomnienia i żal, że nie poszedł drogą, którą dziś idą jego partnerzy z boiska. Jeszcze dziś pewnie pokazałby młodym jak strzelić gola prosto z rzutu rożnego...
Każdy z nas wie kim był Kazio i kim pozostał w naszych sercach. Kolejny raz, ponawiamy apel do władz klubu, o nadanie Naszemu stanionowi imienia Kazimierza Deyny. Mówi się o tym od lat. Dlaczego nikt w tym kierunku nic nie robi???.
Zapraszamy również, do zapoznania się z felietonem poświęconym Kazikowi Deynie, który znajdziecie tutaj.Na podstawie PAP
![Byliśmy, jesteśmy, będziemy - pamiętamy. Dziekujemy Ci Kaziu.](img/leg_wisla2002_male.jpg)
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.