Wnioski, spostrzeżenia
fot. Marcin Szymczyk

Kilka spostrzeżeń po meczu z Koroną - Odrzuceni dają radę

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

29.07.2025 10:05

(akt. 29.07.2025 13:55)

Piłkarze Legii Warszawa wygrali 2:0 z Koroną w Kielcach i dobrze rozpoczęli rozgrywki Ekstraklasy. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Odrzuceni dają radę — W meczu z Koroną w Kielcach trener Edward Iordanescu zastosował sporą rotację. I bardzo słusznie, tego w zeszłym sezonie nam brakowało, a jednym składem nie da się skutecznie grać na trzech frontach. Najważniejsze jednak, że kluczowe role w tym spotkaniu odegrali zawodnicy odrzuceni i skreśleni. Zacznijmy od Marco Burcha, który zagrał na pozycji defensywnego pomocnika. Już rok temu pisaliśmy, że chętnie byśmy zobaczyli tego gracza na „szóstce” - na obrońcę w takim zespole jak Legia miał sporo deficytów. Trener Goncalo Feio w jednym czy dwóch spotkaniach, w samych końcówkach, sprawdził Szwajcara na pozycji defensywnego pomocnika, ale zabrakło cierpliwości i konsekwencji. Co więcej, Portugalczyk uznał, że sportowo jest za słaby i nie ma dla niego miejsca przy Łazienkowskiej. Ten został wypożyczony do Radomiaka. Pierwszy mecz mu nie wyszedł, wysoka porażka i udział w dwóch golach, ale z każdym kolejnym spotkaniem rósł, czasem był w Radomiu kluczowym graczem. Wrócił do Legii, trener Iordanescu potrzebował chwili, by z nim popracować i dał mu szansę gry na „szóstce”. I Burch wypadł solidnie i obiecująco. Przejął i zablokował kilka piłek, włączał się do akcji ofensywnych, miał szansę na gola. Brawo oby tak dalej.

Kolejnym graczem, który został skreślony był Migouel Alfarela. Już podczas zimowego zgrupowania w Hiszpanii pokazał, że to był błąd. Ale nie chciał zostać w klubie i ryzykować powtórki rundy jesiennej, gdy rzadko dostawał szanse gry, był rzucany po pozycjach i nikt nie wiedział, jaki jest na niego pomysł. Został wypożyczony do Grecji, tam grał jako napastnik, odżył piłkarsko i psychicznie, złapał sporo luzu. Wrócił do Legii i Iordanescu znalazł dla niego rolę — chciał wykorzystać jego dynamikę, szybkość i ustawił go na skrzydle. I Francuz tę rolę zaakceptował, gdy pojawia się na boisku, daje odpowiednią jakość. W Kielcach był najlepszy na murawie, najpierw świetnie dograł piłkę do Jeana Pierre Nsame i zanotował asystę, a po przerwie popisał się fantastycznym strzałem, po którym piłka zatrzepotała w siatce. 

O ile byliśmy przekonani, że Alfarela odpali i będzie z niego pożytek, to nie wierzyliśmy w taką akcję ze wspomnianym Nsame, a jednak i ten gracz jest bardzo umiejętnie wykorzystywany przez Iordanescu i staje się napastnikiem numer jeden w hierarchii. Ale o Kameruńczyku w oddzielnym akapicie. 

Nsame wersja 2.0 - Jean Pierre Nsame trafił do Legii przed rokiem i został z miejsca okrzyknięty napastnikiem z wyższej półki, który będzie strzelał gole dla Legii jak na zawołanie. Ale od początku na treningach wyglądał słabo, poruszał się powoli, ociężale, a do siatki wcale nie trafiał raz za razem. Na początku sezonu trochę pograł — strzelił gola z amatorskim Caernarfon Town, a miesiąc później zdobył bramkę w starciu z Motorem Lublin. I to by było na tyle. Później trener Goncalo Feio stracił do niego cierpliwość, odesłał go nawet do zespołu rezerw, a później nie widział dla niego miejsca w zespole. Jednym ze stawianych warunków przy negocjacji nowego kontraktu przez Portugalczyka, było to, by JP nie wracał do klubu, gdyż sprawiał problemy wychowawcze. Nsame został wypożyczony do Sankt Gallen, ale tam furory też nie zrobił. Miał jeden udany mecz, strzelił dwa gole i na tym poprzestał. 

Latem stało się jasne, że ma za sobą nieudane półtora roku — najpierw nie wyszło mu w Como, potem w Legii, a na koniec w Sankt Gallen. Piłkarz postanowił udowodnić wszystkim, ale przede wszystkim samemu sobie, że jeszcze potrafi grać na wysokim poziomie. Zanim przyleciał do Warszawy, brał udział w dodatkowym obozie przygotowawczym, trenował nawet cztery razy dziennie. Zamieścił na swoim profilu film z tych przygotowań — wygląda na nim jak Rocky Balboa przygotowujący się do walki z Ivanem Drago. Po tych przygotowaniach pojawił się w Warszawie, potem pojechał z zespołem na obóz. Widać było, że mu się chce, że ambitnie pracuje, że schudł i lepiej się porusza, więcej biega. Trener Edward Iordanescu postanowił dać mu szansę, pamiętał jak groźny to napastnik gdy mierzył się z nim europejskich pucharach. Dał mu szansę i ten w końcu zaczął się odpłacać — najpierw w Ostrawie strzelił gola dającego remis, a później w Kielcach zdobył bramką na 1:0. Brawa należą się i piłkarzowi za ambicję i zaangażowanie i trenerowi, za to, że potrafi wykorzystać jego atuty. Oby tak dalej. 

 

Transfery jednak nie były złe? - W niedzielę w Kielcach na boisku zobaczyliśmy wielu piłkarzy, którzy ostatnio grali mniej. Trener słusznie zastosował rotację i co ważne zrobił to bez straty na jakości czy wyniku. Ale gdy spojrzymy na podstawowy skład, to można spostrzec ciekawą rzecz — Radovan Pankkov, Ryoya Morishita, Marco Burch, Claude Goncalves, Jean Pierre Nsame i Migouel Afarela, a także w części Wahan Biczachczjan to zawodnicy, których do klubu sprowadził Jacek Zieliński. Z pewnością były dyrektor sportowy klubu mógł zerkać na mecz z lekką satysfakcją i cieszył się wygraną zespołu. Ten mecz pokazał, że gracze jakich sprowadzał do Warszawy, wcale nie byli tacy źli, jak się mówiło, że mogą wygrywać Legii ligowe mecze. To bardzo ciekawe, bo okazało się, że wystarczy nieco zmienić założenia taktyczne, wymagania, pobudzić ambicje, a ci sami piłkarze zaczęli grać i wyglądać  zupełnie inaczej niż miało to miejsce wcześniej. Oczywiście jeden mecz to za mało, aby wyciągać daleko idące wnioski, ale okazało się, że jednak mogą dać nieco jakości i radości. 

Kadra się klaruje — Legia pozyskała już trzech piłkarzy — Petara Stojanovicia, Miletę Rajovicia i Arkadiusza Recę. Kolejne dwa transfery są blisko, jeden jest w trakcie finalizacji. Kadra jest szeroka, a będzie jeszcze szersza. To oznacza, że będą zawodnicy, którzy z Łazienkowską się rozstaną. Dziś w porównaniu do początku sezonu diametralnie zmieniła się pozycja Marca Guala. Jak już informowaliśmy, jest prawdopodobne, że zmieni barwy klubowe. W klubie usłyszał, że takie rozwiązanie byłoby najlepsze dla obu stron, a Hiszpan w dwóch meczach z rzędu nie wszedł na boisko z ławki rezerwowych.

Wydaje się, że dobrze by było wypożyczyć gdzieś Wojciecha Urbańskiego. W tym sezonie w pięciu meczach uzbierał 10 minut w dwumeczu z Aktobe, 5 minut w starciu o Superpuchar z Lechem i 27 minut z Koroną w Kielcach gdzie szanse dostali dotychczasowi zmiennicy. Wydaje się, że najważniejsze by „Urbi” grał jak najwięcej i dzięki temu się rozwijał i łapał doświadczenie. Wówczas mógłby wrócić do Warszawy i mocniej powalczyć o grę w podstawowej jedenastce. 

Świetny początek — Trener Edward Iordanescu przez sezonem w rozmowie z dziennikarzami mówił o tym, że jego zespoły zwykle słabo zaczynają, ale potem się rozkręcają i dobrze kończą. Z Legią jednak słabo nie zaczął — cztery wygrane i jeden remis, to najlepszy początek sezonu od 2018 roku gdy zespół prowadził Dean Klafurić. Wcześniej był to ś.p. Franciszek Smuda w 1999 roku. Piłkarze coraz lepiej czują się w taktyce i wymaganiach Rumuna, dbają przede wszystkim o defensywę, ale nie zapominają o ofensywie. Szkoleniowiec potrafi wykorzystać atuty swoich zawodników, ale co najważniejsze jest sprawiedliwy. Jeśli ktoś da dobrą zmianę w meczu w czwartek, to z automatu dostaje szanse w pierwszym składzie w niedzielę. A dobrze wiemy, że taką sprawiedliwość piłkarze bardzo sobie cenią. 

Polecamy

Komentarze (74)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.

Uwaga!

Teraz komentarze są ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu Legia.Net. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.