Goncalo Feio
fot. Marcin Szymczyk

Goncalo Feio: Dziękuję kibicom

Redaktor Marcin SzymczykRedaktor Maciej Ziółkowski

Marcin Szymczyk, Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

08.02.2025 23:00

(akt. 09.02.2025 01:41)

– Zanim przejdę do piłki nożnej, chciałem podziękować kibicom – nie tylko za wsparcie w trakcie całego meczu, ale również za to, jak zachowali się wobec drużyny na koniec spotkania, po kolejnej naszej porażce – mówił po wyjazdowej rywalizacji z Piastem Gliwice, w 20. kolejce Ekstraklasy, trener Legii, Goncalo Feio.

– W Legii – gdzie wymagania są, jakie są –wsparcie fanów było bardzo ważne, nawet pod kątem rozmowy, którą mieliśmy z zespołem po meczu, w szatni. W trudnym momencie dla nas, było to pierwszym krokiem do wielu rzeczy. W imieniu drużyny, jestem za to wdzięczny.

– Po drugie, gratuluję Piastowi Gliwice, trenerowi Vukoviciowi, jego sztabowi i piłkarzom. Dwa mecze po przerwie zimowej, dwa zwycięstwa.

O meczu

– Weszliśmy w mecz poprzez kontrolę nad nim. Wypracowaliśmy pierwsze sytuacje, by objąć prowadzenie. Wiemy, jak to istotne w Ekstraklasie – szczególnie na wyjeździe. Nie wykorzystaliśmy przynajmniej jednej okazji – tak naprawdę nikt nie wie dlaczego i co tam się wydarzyło. Mieliśmy pełną dominację.

– Wiedzieliśmy, że przyjeżdżamy na trudny teren, do drużyny poukładanej, zaangażowanej, mającej wszystkie rzeczy, które są podstawą piłki nożnej. Nie odejmując nic Piastowi – w sobotę pozwoliliśmy mu na jedną sytuację, która nie była klarowna, ale straciliśmy bramkę. Oprócz tego, miejscowi nie mieli nic więcej, może jeszcze jedną akcję, po której Vladan Kovacević musiał interweniować w drugiej połowie.

– Rozmawialiśmy w przerwie. Uważam, że była reakcja w drugiej połowie. Doprowadziliśmy do momentu, w którym mieliśmy seryjne sytuacje, przynajmniej trzy bardzo duże, ale żadnej nie wykorzystaliśmy. Niestety, im bliżej końca meczu, tym mieliśmy mniej narzędzi, by zagrozić bramce Piasta, i to na różne sposoby.

– Gliwiczanie dobrze nas pressowali, próbowali cały czas zamykać piłkę, w ostatniej fazie nie byliśmy w stanie transportować piłki – ani jakościowo, ani bezpośrednio – zbyt blisko bramki czy pola karnego Piasta. Fazy przejściowe są zazwyczaj naszą mocną stroną, ale uważam, że sobotnie rozwiązania były dość ubogie i słabe.

– Jak grasz na wyjeździe, na takim terenie, to pierwszy gol jest bardzo ważny. Mieliśmy szanse, by wyrównać. Ostatecznie przegraliśmy.

O Gualu

– Pracujemy z Markiem na co dzień i nie wydaje mi się, by miał dość. Zgadzam się, że nie było to dla niego szczęśliwe spotkanie – jego wybory mogły być lepsze, mogła pojawić się też większa jakość przy rozwiązaniach. Mogliśmy mieć bardzo dobrą kontrę, by objąć prowadzenie – straciliśmy piłkę, potem był faul i przeciwnik strzelił gola.

– To był jego słabszy mecz piłkarski, nie da się ukryć, ale nie ma czegoś takiego, jak rezygnacja czy nastawienie w stylu "mam dość". Na pewno tak nie jest, choć czasem może sprawiać takie wrażenie. Ale to napastnik, który mocno pracuje dla zespołu, przebiega między 10,5 a 11,5 km, zawsze robi ponad 1000 w high speed runnings i ponad 500 w sprintach. Takich liczb nie osiągać gracz, któremu jest obojętnie. Miał dużą sytuację na 1:0 – sam jeszcze nie wiem, dlaczego nie trafił w piłkę. Pojawiło się parę nieszczęśliwych wyborów, które napędzały przeciwnika, ale to nie wynika z jego braku chęci czy zaangażowania.

O tym, co nie było problemem

– Atak skrzydłowych Piasta w przestrzeni, szczególnie Jirki, sprawił, że tydzień temu strzelili z tego gola – uważam, że w sobotę nie było to problemem. Vinagre, Kapuadi, rotacje innych piłkarzy… Uważam, że kłopot z kontrami, które mieliśmy m.in. w meczu z Koroną, nie istniał w sobotę. To coś, co zespół korygował w trakcie tygodnia.

– Przejście z ataku do obrony? Przestrzeń za plecami, dalekie podania na apastników, tzw. drugie piłki i napędzanie skrzydeł – to nie istniało, bo Piast miał pół sytuacji i strzelił gola. Może drugie pół to akcja z obroną Kovacevicia. Gliwiczanie nie mieli nic więcej.

– Naszym problemem nie była gra w obronie, organizacja gry w defensywie czy bez piłki. Ofensywa? Puszcza i Radomiak, czyli nasi kolejni rywale, też grają 4-4-2, dlatego nie będę się teraz rozwodził nad planem.

– Jestem trochę w tym kraju, zrobiłem już parę rzeczy. Jeśli chcecie mi zarzucić brak planu, to macie do tego prawo. Nie będę się przed tym bronił, bo wydaje mi się, że moja merytoryka nie ulega wątpliwości.

O pojedynkach

– Zabrakło nam wygranych pojedynków naszych skrzydłowych. To kwestia indywidualna, choć Wahan Biczachczjan napędzał więcej akcji niż Kacper Chodyna.

– Piast broni kompaktowo. Brakowało nam obecności z futbolówką między liniami przeciwnika, by wykorzystać Guala, Kapustkę czy Elitima.

– Jeśli drużyny bronią dość kompaktowo i nie możemy transportować piłki przez środek, przez stoperów czy "szóstkę", to trzeba to robić na zewnątrz, by dostać się stamtąd do środka. Zrobilismy to parę razy, na pewno nie tak często, jak byśmy chcieli.

– By mieć więcej sytuacji, w ostatniej tercji zabrakło nam błysku i zrobienia różnicy w pojedynkach.

– Ostatnia część meczu? Stać nas na dużo lepsze wyprowadzanie piłki. Pewnie dało się zauważyć, że w końcówce – w momentach, kiedy mieliśmy futbolówkę – wprowadzaliśmy Kapuadiego do przodu w celu tzw. gry w przewadze. Szukaliśmy pozycji diagonalnej, by wyżej transportować piłki, bo nie było czasu.

– Piast dobrze zamykał nam futbolówkę. Wydaje mi się, że interpretacja momentów, w których mogliśmy transportować piłkę wyżej, nie była dobra.  Widocznie potrzebujemy więcej treningu, by być mocniejsi w tym konkretnym scenariuszu, czyli gdy przegrywamy i musimy grać trochę bardziej bezpośrednio, by transportować piłki bliżej pola karnego przeciwnika.

– Chcemy grać środkiem, nie skrzydłami, ale wiedzieliśmy, że może nie być łatwo się dostać między liniami Piasta bez obecności na zewnątrz. Czasami, zamiast dwóch zawodników w szerokości, czyli bocznego obrońcę i skrzydłowego, mieliśmy trzeciego, który był środkowym pomocnikiem. Elitim czy Kapustka często schodzili na tzw. szerokie ósemki, nie tylko po to, by dostać piłkę. Dziczek, Kostadinov czy Tomasiewicz często szli z nimi, co umożliwiało nam linię podania do Guala, którą wykorzystaliśmy parę razy. Dalsza rozwinięcie akcji nie było takie, jak być powinno, czyli zmiana centrum i znalezienie "ósemki" z drugiej strony.

– Gratulując, bardzo szanując pracę Piasta, sztabu, piłkarzy i Aleksandara Vukovicia, do którego mam duży respekt, bo to wielki lider, lecz Legia stworzyła więcej okazji, by wygrać. Ale nie zwyciężyła, tylko przegrała.

O rzutach rożnych

– Oprócz treningu stałych fragmentów – np. w formie 11 na 11, z obrońcami itp. – co tydzień mamy też część zajęć z wykonawcami i ludźmi obecnymi w polu karnym. Wówczas jest ćwiczone powtarzalne wykonywanie rzutów rożnych. Mamy różne warianty, w rozmaitych punktach pola karnego. W sobotę praktycznie żaden wykonawca nie mógł podnieść piłki. To jest bezpośrednio związane z nogą postawną, która im trochę odjeżdżała. Boisko było miękkie w strefach, w których bije się kornery. Nie wiemy, jak by wyszło Piastowi, bo miał zero rogów.

– Ci zawodnicy potrafią lepiej wykonywać rzuty rożne. Zgadzam się, że w Gliwicach zmarnowaliśmy wiele z nich, przez to, że nie mogliśmy odpowiednio uderzyć. Znając moich piłkarzy, oni potrafią to robić. W sobotę noga postawna im odjeżdżała. To, że nie mogliśmy podnieść piłki, było bardzo widoczne. Na pewno nie jest tak, że nie zjedli obiadu.

O urazie Pankova

– Nie mogę powiedzieć za dużo. Chodzi o staw skokowy, ale wiele więcej nie wiem, bo nie dostałem jeszcze raportu medycznego.

O Kovaceviciu

– Jestem za kulturą pracy, treningu itd., ale w najlepszych ligach na świecie często są takie historie, że kluby podpisują piłkarzy, którzy występują następnego dnia. Nie jest to nic dziwnego, gdyż futbol to gra zespołowa. Wszyscy zawodnicy mają charakterystyki, umiejętności, mentalność i szereg innych aspektów.

– Vladan wrócił do Polski, by bronić. W piątek trenował z zespołem, zna ligę, ma doświadczenie i pewność siebie, którą przyniósł z ostatniego półrocza w barwach mistrza Portugalii, grającego w Lidze Mistrzów. Pokazał gotowość do meczu i zagrał.

– Chcę powiedzieć, że reakcja grupy bramkarskiej – czy Tobiasza, czy Kobylaka – była bardzo dobra. Są momenty w życiu, w których możemy się obrazić, odpuścić, pójść w złą stronę. Możemy też wziąć się w garść, pracować, by udowodnić, że może być lepiej i stać mnie na więcej – nasi golkiperzy poszli dokładnie w tę stronę, z czego się bardzo cieszę. Uważam, że każdy z nich może mieć przed sobą dobrą karierę.

Polecamy

Komentarze (120)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.