
Blog: Wołyń? Dajcie spokój – Legia to Warszawa!
14.07.2025 12:00
(akt. 13.07.2025 23:05)
Na początku muszę Cię, drogi Czytelniku, uświadomić, że polemizuję tu z ludźmi, którzy twierdzą, iż do powstania klubu sportowego nie potrzeba żadnego spotkania założycielskiego — wystarczy rozegrać towarzyski mecz pod nazwą, której klub będzie używać przez kolejne 100 lat.
Skoro więc te standardy są tak mało wymagające, to przypomnę, że zanim w kwietniu 1916 roku (albo między 5 a 15 marca — jak podają niektóre źródła) powstała „Drużyna Sportowa Legia”, to już od roku istniała typowa dla tamtych czasów „drużyna legionowa”, grająca w piłkę nożną w wolnych chwilach między działaniami wojennymi. Tak — ta drużyna istniała już rok wcześniej, zanim przekształciła się w pełnoprawny klub sportowy: z własną nazwą (a nie nazwą pułku, jak w przypadku innych drużyn legionowych), własnym zarządem i własnymi symbolami.
Co to wszystko ma wspólnego z naszym tematem? A no to, że kiedy zakładano tę pierwszą drużynę w 1915 roku, nie stacjonowała ona na Wołyniu, tylko na terenie dzisiejszego Piotrkowa Trybunalskiego. I teraz pytanie: czy dla tych, którzy tak chętnie szukają klubowych korzeni jak najdalej w przeszłość, to naprawdę nie ma żadnego znaczenia?
Może już wystarczy tego wyzłośliwiania się. W 1915 roku powstaje luźna drużyna w Piotrkowie, a już rok później znajduje się w Legionowie koło Maniewicz na Wołyniu. Tam, opierając się na własnej inicjatywie i ambicji, wybija się ponad inne drużyny legionowe i zakłada prawdziwy klub piłkarski z własnym zarządem i nazwą. Czy naprawdę tak trudno wysnuć z tego wniosek, że mamy do czynienia z tworem typowo koczowniczym, który nie wykazuje żadnego przywiązania do miejsca, w którym akurat stacjonuje?
A jeśli ktoś nadal tego nie ogarnia, to wystarczy sięgnąć do książki człowieka, który brał w tym wszystkim udział — Stanisława Mielecha ,Sportowe sprawy i sprawki. Czytamy tam wszystko mówiące zdanie:
"długo dyskutowano nad nazwą klubu. Nazwy „Drużyna Komendy Legionów” nie chciano przyjąć, bo liczyliśmy się z tym, że będziemy mieli w naszym składzie piłkarzy również spoza Kompanii Sztabowej. Odrzucono tez nazwę „Styr”, jako że nad Styrem nie mieliśmy przebywać stale."
Czyli co? Nowopowstały klub od samego początku wiedział dwie rzeczy: że będzie otwarty na ludzi spoza jednej formacji wojskowej oraz że prędzej czy później zmieni miejsce pobytu. Brzmi jak plan mobilnego klubu, a nie lokalnej inicjatywy zakorzenionej w konkretnej miejscowości.
Na trasie naszej podróży mamy już Piotrków, mamy Wołyń — no to jedziemy dalej. Owszem, w Legionowie klub zbudował prowizoryczne boisko, tylko co z tego, skoro już w lipcu 1916 roku stały na nim rosyjskie tabory. W wyniku ofensywy Brusiłowa Legia wycofała się na zachód i — wraz z innymi drużynami legionowymi — trafiła do Warszawy. Było to w grudniu 1916 roku. Już w kwietniu 1917 roku rozgrywała pierwsze spotkania na przeładowanej Agrykoli (w Warszawie brakowało wówczas boisk).
Dr Mielech w swojej książce pisze w jednym z kolejnych rozdziałów:
Warszawa miała być odtąd stałą siedzibą „Legii”
Nie wiadomo, ile w tym prawdy, a ile treści skrojonej pod ówczesne czasy (książka ukazała się w 1963 roku), ale faktem jest, że już wtedy w warszawskiej prasie zaczynają pojawiać się przymiotniki, których wcześniej nie używano.
➤ Kurjer Polski z 14 czerwca 1917 roku (nr 159, s. 5) w zapowiedzi meczu z drużyną 5. pułku wprost nazywa Legię „warszawską drużyną”.
(link: https://i.ibb.co/Y7ChddRm/leg1.png)
➤ Przegląd Poranny z 29 lipca 1917 roku (nr 205, s. 5) informuje czytelników, że Legia „przebywa w Warszawie na stałe”.
(link: https://i.ibb.co/wZPCS0Dr/leg2.png)
➤ Gazeta Poranna 2 Grosze z 22 sierpnia 1917 roku (nr 229, s. 5) relacjonując mecz z Cracovią, nazywa ją „galicyjską drużyną”, a Legię „warszawską”. Dziennikarz wręcz stwierdza, że zwycięstwo Legii bardzo pochlebnie świadczy o poziomie futbolu... właśnie warszawskiego.
(link: https://i.ibb.co/RGSYNsyM/leg3.png)
I co teraz? To nie są moje interpretacje, to nie są „dzisiejsze narracje” – to głos prasy z 1917 roku. Warszawa przyjęła Legię od razu, a dziennikarze nie mieli żadnych wątpliwości co do tego, skąd ten klub jest.
Historia nieraz pokazała, że los lubi płatać figle — i nie zawsze wszystko idzie tak, jak sobie człowiek zaplanuje. Dziewięć dni po wspomnianym meczu z Cracovią II Brygadę wysłano pod Przemyśl, a wraz z nią Komendę Legionów. Było to następstwem kryzysu przysięgowego z lipca 1917 roku. Dla władz zaborczych wycofanie Legionów z Warszawy było formą kary. Nie zezwolono nawet na rozegranie meczu z Pogonią Lwów, w obawie przed możliwą demonstracją publiczności.
Na szczęście wydarzył się pozornie nieistotny epizod, który sprawił, że „wątek warszawski” Legii mógł być kontynuowany w odrodzonej Polsce. Niemcy zmienili bowiem zdanie i ponownie podporządkowali Polski Korpus Posiłkowy dowództwu austriackiemu. Dzięki temu Zygmunt Wasserab i Roman Górecki wrócili na dawne miejsce służby w Komendzie Legionów — co nie pozostanie bez wpływu na dalsze losy klubu.
A co z naszą trasą? Czy kończy się gdzieś w okolicach Przemyśla? W żadnym wypadku. Tam również nie doszło do zakotwiczenia. II Brygada została przerzucona na front besarabski, w okolice Rarańczy. To właśnie tam doszło do buntu: II Brygada, dowodzona przez pułkownika Józefa Hallera, nie podporządkowała się postanowieniom traktatu brzeskiego i zdecydowała się na połączenie z polskimi siłami w Rosji.
Po bitwie pod Rarańczą doszło do rozwiązania Legionów Polskich. Żołnierze trafili do różnych formacji, a Legia jako drużyna piłkarska de facto przestała istnieć.
Przez pierwsze lata po odzyskaniu niepodległości nie istniała żadna drużyna, która kontynuowałaby tradycje Legii. Ale dzięki sportowym zwyczajom wyniesionym z Legionów Polskich sport szybko stał się nieodłączną częścią życia wojskowego. Był zarówno formą wychowania fizycznego, jak i rywalizacji wyczynowej — corocznie organizowano międzydywizyjne i międzykorpusowe zawody sportowe. Każdego roku z jednostek wojskowych odchodziła młodzież, która dopiero w wojsku odkrywała swoje sportowe talenty i zdobywała doświadczenie.
W odpowiedzi na to zapotrzebowanie, 14 marca 1920 roku w Warszawie powstał Wojskowy Klub Sportowy Warszawa. Klub przyjął biało-czerwone barwy, a wśród jego założycieli znalazł się m.in. Zygmunt Wasserab — współzałożyciel i pierwszy wiceprezes Legii z czasów legionowych. Trzeba jednak zgodzić się z opinią pana Grzegorza Karpińskiego: nie był to żaden pomost do reaktywacji „wołyńskiej” Legii, lecz zupełnie nowy, wielosekcyjny klub wojskowy, utworzony z myślą o aktualnych potrzebach armii.
Nowy klub miał w pełni warszawski rodowód — założono go w salach kasyna oficerskiego mieszczącego się na Zamku Królewskim. Był jednym z inicjatorów powołania Warszawskiego Okręgowego Związku Piłki Nożnej w listopadzie 1921 roku, obok Polonii, Warszawianki, Korony, AZS i Makabi. W tym samym roku WKS przystąpił do rozgrywek o mistrzostwo WOZPN, od razu trafiając do klasy A — razem z Polonią i Koroną. Mimo tego wyróżnienia klub przegrał wszystkie mecze i zdobył zaledwie jednego gola.
Dlaczego wyniki były tak słabe? Główną bolączką była ogromna rotacja zawodników. Klub nie mógł korzystać z cywilnych piłkarzy, o ile nie byli rezerwistami, a uzdolnieni żołnierze szybko wracali do swoich macierzystych klubów. Brakowało więc stałej, stabilnej kadry, która chciałaby związać się z klubem na dłużej. Na domiar złego, od czerwca 1921 roku PZPN wprowadził obowiązek rejestrowania zawodników, co jeszcze bardziej utrudniło kompletowanie składu — większość żołnierzy wolała grać dla drużyn, z którymi byli wcześniej związani.
Oczywiście WKS miał swoich zawodników — takich jak Eugeniusz Sobolta, Jerzy Misiński, Jan Stopa, Stanisław Wanicki czy Kazimierz Knapik, ten sam, który współtworzył Legię w czasach legionowych. Ale to było zdecydowanie za mało. Zarząd klubu dwoił się i troił, szukając rozwiązania tej trudnej sytuacji.
W końcu, w połowie 1922 roku, wpadli na pomysł, który okazał się przełomowy. Na wniosek Zygmunta Wasseraba, 31 lipca 1922 roku klub dodał do swojej nazwy człon „Legia” i oficjalnie nawiązał do tradycji tej — rzekomo wołyńskiej — formacji. Od tego momentu Wasserab, wspólnie z Aleksandrem Litwinowiczem, rozpoczął działania mające na celu ściągnięcie do Warszawy dawnych legionowych piłkarzy.
Dzięki temu w barwach Legii ponownie zagrali m.in.: Stanisław Mielech, Jan Bednarski, Tadeusz Prochowski, Stanisław Kowalski, Maksymilian Węglowski czy Zdzisław Czermański. Gdy zakończyli kariery zawodnicze, zostali w klubie jako działacze. Kiedy WKS borykał się z poważnymi problemami kadrowymi, ograniczany dodatkowo surowymi przepisami wojskowymi, najwyraźniej – za sprawą samego Wasseraba – sięgnął po pomoc dawnych kolegów z frontu. Tych samych, z którymi tworzył niegdyś zwarty, zgrany i sprawnie funkcjonujący kolektyw. To oni, jeszcze w czasie wojny, założyli regularny klub sportowy z myślą, że po odzyskaniu niepodległości będą kontynuować swoją działalność.
Najwyraźniej zwyciężył argument, że aby kogoś naprawdę przywiązać i zatrzymać, trzeba rozbudzić jego sentymenty i poczucie przynależności. Jak widać — zadziałało to wręcz idealnie.
Warto pamiętać, że poza dawnymi piłkarzami działalność w Legii kontynuowali także przedwojenni działacze, tacy jak Roman Górecki czy Norbert Okołowicz. Nawet pierwszy prezes – Aleksander Litwinowicz – miał kontakt z Legią już wtedy, gdy trafiła ona do Warszawy. Co więcej, był przełożonym zarówno Wasseraba, jak i Mielecha. Jeszcze dla ciekawostki dodam, że ten człowiek – w grudniu 1921 r. – załatwił dzierżawę terenu pod budowę boiska, dokładnie tam, gdzie współcześnie jeździsz na mecze.
Jaki z tego wniosek? „Drużyna Sportowa Legia”, początkowo bez stałej siedziby, stanowiąca ruchomy element formacji wojskowej, w odrodzonej Polsce doczekała się swojego spadkobiercy. Ktoś podjął konkretne działania, by ponownie zebrać dawnych towarzyszy w jednym miejscu — w klubie wojskowym, zlokalizowanym w Warszawie. Mieście, które – jak już w 1917 roku pisał dr Stanisław Mielech – miało stać się stałą siedzibą Legii. I tak się właśnie stało.
Odpowiedź na pytanie, czy Legia jest klubem z Wołynia, brzmi: nie — ale też nie do końca da się ją zamknąć w jednym zdaniu. Jej początki to historia drużyny wojennej, nomadycznej, działającej w rytmie marszów i rozkazów. Jej duch narodził się w Legionach, lecz dopiero Warszawa dała jej formę, strukturę, ciągłość i – co najważniejsze – sens dalszego istnienia. To tutaj zaczęto ją postrzegać jako klub z prawdziwego zdarzenia, to tutaj zakotwiczyła i rozwinęła skrzydła. Dlatego mówienie dziś, że Legia „nie jest warszawska”, bo miała wojenne początki gdzie indziej, to nie tylko uproszczenie – to niezrozumienie jej losów, które są tak złożone jak historia samej Polski. Legia nie uciekła z Wołynia do Warszawy. Ona dopiero w Warszawie naprawdę się zaczęła.
Bo jak ktoś myli ruchy wojsk z zakorzenieniem, to najwyraźniej nie tylko nie zna historii — ale i nie rozumie, czym w ogóle jest klub piłkarski.
Autor: Besni(L)
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.