Wnioski, spostrzeżenia
fot. Marcin Szymczyk

Kilka spostrzeżeń po meczu z Aktobe - napastnik potrzebny od zaraz

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

19.07.2025 11:30

(akt. 19.07.2025 11:34)

Piłkarze Legii Warszawa w czwartek zagrali mecz, który nie był ładny dla oka. Sami zawodnicy mówili po ostatnim gwizdku, że cierpieli na boisku, kibice przed telewizorami również. Najważniejsze jednak, że legioniści to spotkanie wygrali, przesądziła o tym indywidualna akcja Juergena Elitima. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Legia dwóch prędkości — Niby nic nowego. Od dwóch sezonów widzimy, że Legia w europejskich pucharach i rozgrywkach krajowych to często dwie inne drużyny. Zwykle w pucharach było dobrze lub bardzo dobrze, ale słabo na polskich boiskach. Tym razem jednak jest odwrotnie. O ile w starciu z Lechem o Superpuchar Polski gra Legii wyglądała dobrze, a w pierwszej połowie nawet bardzo dobrze, to w europejskich pucharach w obu starciach mecze były trudne do oglądania. O ile w Warszawie to legioniści mieli przewagę i powinni strzelić więcej goli niż jeden, ale zawodziła skuteczność (nie należy zapominać jednak o dwóch interwencjach VAR-u na korzyść Legii). O tyle w rewanżu to rywale stwarzali więcej groźnych okazji i mieli 2-3 sytuacje stuprocentowe. Dopisywało jednak szczęście lub bardzo pewnie bronił Kacper Tobiasz. W obu przypadkach to gracze Edwarda Iordanescu wygrali 1:0 po indywidualnych popisach — najpierw Wahana Biczachczjana, a tydzień później Juergena Elitima. Tak czy inaczej, jeszcze dużo pracy przed szkoleniowcem i zespołem. Brakowało w grze spokoju, przytrzymania piłki i narzucenia własnych warunków. Aktobe nie miało dobrego napastnika i dzięki temu oba spotkania skończyli bez gola. Lepszy rywal z pewnością jednak wykorzystałby stwarzane sytuacje. 

To był trudny mecz — To stwierdzenie przeszło do historii, powtarzali je w Legii dość często trenerzy Jan Urban i Maciej Skorża. Ale starcie w Kazachsatanie naprawdę do łatwych nie należało. Piłkarze Legii grali nie tylko w sporym upale, ale i przy dość dużej duchocie. Nic dziwnego, że każda okazja była wykorzystywana do nawodnienia czy wymuszania chwili przerwy. Gospodarze w tych warunkach czuli się jak ryba w wodzie, pomagali im kibice, którzy wypełnili stadion po brzegi, a chętnych do nabycia biletów było kilka razy więcej niż 13 tys. Kibice nieśli dopingiem swoich ulubieńców, nauczyli się nawet kilku przyśpiewek po polsku, by obrażać graczy Legii. Piłkarze Aktobe grali ambitnie z dużym zaangażowaniem i poświęceniem. W pierwszej połowie mieli jednak tylko jedną wyśmienitą sytuację — Artur Szuszenaczew uderzył piłkę barkiem z okolic trzeciego metra, trafiając wprost w Tobiasza. Po zmianie stron to Aktobe częściej przejmowało inicjatywę, a w grze Legii pojawił się chaos i niedokładność. Co gorsze ten chaos nie był spowodowany agresywnym pressingiem rywali. Legia sama ten chaos powodowała. Gospodarze jednak nie potrafili niego wykorzystać, brakowało im precyzji i jakości w wykończeniu akcji. Legioniści do ostatnich minut drżeli o wynik. Bramkarz Legii popisał się raz instynktowną interwencją po groźnym strzale Nemanji Andjelkovicia, a raz musiał wyciągać piłkę z siatki po trafieniu Orałchana Omirtajewa. Na szczęście napastnik Aktobe znajdował się na spalonym.

Napastnik potrzebny od zaraz — Nie tylko problemem Aktobe był brak skutecznego napastnika. Z tym samym kłopotem mierzyła się Legia. W wyjściowym ustawieniu znalazł się Marc Gual, ale zagrał słabo, dokonywał złych wyborów, sprawiał wrażenie nieobecnego. Po trzydziestu minutach gry podał celny strzał, ale tyle jego, że można było to zdarzenie zanotować w statystykach. Za dużo było w grze Hiszpana gestykulacji i ciągłych pretensji, a za mało walki — choćby o straconą piłkę. Marnie grającego Hiszpana nie miał za bardzo kto zastąpić. Ilja Szkurin nie poleciał do Kazachstanu ze względów bezpieczeństwa — obawy przed białoruskim reżimem, a nowo pozyskany Mileta Rajović, nie poleciał z zespołem, nie został zgłoszony do rozgrywek. Z konieczności trener Edward Iordanescu wpuścił więc Jeana Pierre Nsame, który poruszał się wolno, ociężale i pewnie gdyby za niego wszedł do gry np. asystent trenera, to wielkiej różnicy w jakości by nie było. To tylko pokazuje, jak bardzo potrzebny był zakup Rajovicia, który stanie przed szansą debiutu w czwartek w meczu z Banikiem. 

Drużyna potrzebuje czasu — Trener Iordanescu od początku pracy z Legią podkreślał, że będzie potrzebował czasu, aby zespół na boisku funkcjonował tak, jakby sobie tego życzył. Mówił też, że jego zespoły zwykle mają trudny początek, ale później się rozkręcają oraz że woli wygrywać 1:0 niż 4:2 i to wszystko widać było m.in. w meczu z Aktobe. Mówił również, że chce, by jego zespół długo utrzymywał się przy piłce, przejmował kontrolę nad meczem — tego w Aktobe nie było. W grze legionistów brakowało płynności, było zbyt dużo niewymuszonych błędów, pressing nie działał jeszcze tak, jak powinien. Wkrótce szkoleniowiec będzie mógł skorzystać z nowych graczy — poza wspomnianym Miletą Rajoviciem i Petarem Stojanoviciciem, który zdążył już zadebiutować w Poznaniu z Lechem, doszedł jeszcze Arkadiusz Reca. Wiemy, że to jeszcze nie koniec transferów. Wszyscy będą potrzebowali czasu na aklimatyzację, na poznanie polskiej ligi i wymagań trenera. Ale już teraz nie jest źle — choć styl pozostawiał wiele do życzenia, choć w każdym spotkaniu dopisywało szczęście, to jednak w trzech meczach są trzy wygrane, a tylko to się liczy. O stylu za chwilę nikt nie będzie pamiętał. 

Dwóch piłkarzy na plus — Pochwały należą się dwóm graczom, którzy już na początku sezonu grają na coraz wyższym poziomie. Pierwszym jest Kacper Tobiasz. Bramkarz Legii już podczas przygotowań do sezonu sprawiał wrażenie skupionego, miał coś do udowodnienia sobie i innym. I „Tobi” już w sparingach popisywał się udanymi i efektownymi interwencjami. Na początku sezonu dwukrotnie zachował czyste konta w starciach z Aktobe. Szczególnie w rewanżu popisał się, utrzymał zespół w grze i dzięki niemu drużyna mogła funkcjonować spokojnie, a klub budować ranking UEFA. Drugim takim piłkarzem, który ewidentnie się rozkręca z meczu na mecz, jest Juergen Elitim. Kolumbijczyk w czasie zgrupowania nie był w optymalnej dyspozycji, w pierwszym meczu z Aktobe zagrał najwyżej poprawnie. Ale już w starciu z Lechem w Poznaniu kreował sytuacje, był skuteczny w defensywie i popisał się piękną asystą do Ilji Szkurina. W Kazachstanie sam zaś przełożył rywala i posłał piłkę na dalszy słupek, pokonując bramkarza. Brawo, oby tak dalej. 

Polecamy

Komentarze (33)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.

Uwaga!

Teraz komentarze są ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu Legia.Net. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.