![Wnioski, spostrzeżenia](/dynamic-assets/news2/970/191393/1544561375_list_1272273717_1439548245.jpg)
Kilka spostrzeżeń po meczu z Piastem - Kolejna porażka, która boli
09.02.2025 16:30
(akt. 09.02.2025 22:51)
Kluczowi gracze nie są w najwyższej dyspozycji - Legia mecz z Piastem zaczęła nieźle, zawodnicy dobrze weszli w mecz, mieli swoje okazje, utrzymywali się przy piłce. Najlepszej sytuacji nie wykorzystał Marc Gual. Wahan Biczachczjan wygrał jeden z nielicznych pojedynków na prawej stronie boiska, posłał podanie do Hiszpana, piłka toczyła się wolno i wystarczyło ją uderzyć, by dać sobie szansę na gola. Niestety były król strzelców ekstraklasy zamiast uderzyć prawą nogą, to zrobił zamach lewą i to dopiero w momencie, gdy futbolówka już go minęła. Po 20 minutach Piast zaczął bronić wyżej, szybciej doskakiwał do piłki, co przełożyło się na wygrywanie „drugich piłek”, wywalczenie pojedynczych rzutów wolnych. Jeden z nich dał Piastowi prowadzenie - było to jedyne zagrożenie ze strony gospodarzy w pierwszej części spotkania. Po przerwie Legia miała świetny czas między 55 a 65 minutą, wtedy trzy sytuacje miał Steve Kapuadi - najgroźniejszy w ofensywie piłkarz Legii, nieco kłopotu bramkarzowi sprawił też Juergen Elitim, ale Frantisek Plach wyszedł z opresji obronną ręką i to by było na tyle. Niestety długimi momentami ciężko patrzyło się na grę Legii. Kluczowe postacie nie ciągną jeszcze zespołu. Ruben Vinagre jest po urazie, zaczął trenować dwa tygodnie temu i widać, że nie jest jeszcze tym samym piłkarzem co jesienią. Miał lepsze momenty, ale nie stwarzał zagrożenia w ofensywie. Podobnie jest z „Elim” który pół roku leczył uraz i na razie pracuje nad tym by dochodzić do formy z każdym kolejnym starciem. W Gliwicach kilka razy dobrze dograł piłkę do kolegów z przodu, ale przy wyprowadzaniu piłki były straty i sporo niedokładności. Kacper Chodyna z Wahanem Biczachczjanem przegrali mnóstwo pojedynków, Polak miał jedną dobrą akcję, a Ormianin dwie - to stanowczo za mało. Bartosz Kapustka starał się, biegał, ale często zbyt długo zwlekał z ostatnim podaniem lub te było niedokładne. Z kolei Marc Gual albo nie dostawał podań albo irytował - kibiców i samego siebie. Było mało składnych akcji, nie było widać w grze schematów gry opracowywanych na treningach. Za to z każdą minutą rosło zniechęcenie i frustracja.
Mowa ciała Marca Guala - Coś złego działo się z Markiem Gualem w sobotni wieczór, a im dłużej trwało spotkanie tym więcej było załamania i frustracji w mowie ciała Hiszpana. Rozkładał ręce, machał nimi, upuszczał ręce i głowę patrząc bezradnie w murawę, jakby chciał powiedzieć - znowu nie wyszło, znowu się nie udało, co jeszcze mogę zrobić?! Zaczęło się od zmarnowania znakomitej szansy bramkowej - opisanej powyżej. Hiszpan w pierwszej połowie dwa razy był jeszcze na świetnej pozycji w polu karnym, ale nie dostawał podań - najpierw od Kacpra Chodyny, a później od Bartosza Kapustki. Ale nie ma się co dziwić kolegom, którzy widząc że Gualowi nie szło, szukali innych opcji, wybierali trudniejsze rozwiązania. A że to frustrowało napastnika Legii? To już zupełnie inna sprawa. Poza tym dokonywał złych wyborów, jego zakosy przestały być skuteczne, często spowalniał grę, gdy trzeba było przyspieszyć, a przyspieszał gdy nie było ku temu podstaw, notował irytujące straty, decydował się na strzały z nieprzygotowanych pozycji. I żeby nie było - nie mam większych pretensji do atakującego, gdyż nie można mu było odmówić chęci czy zaangażowania. Po prostu nic mu nie wychodziło. W normalnej sytuacji usiadłby na ławce i do gry wszedłby ktoś inny. Ale w Legii na tej pozycji normalnie nie jest. Jedynym dostępnym zmiennikiem Hiszpana jest Tomas Pekhart, który jest blisko zakończenia kariery z piłką. Pewnie wszedłby za niego Wojciech Urbański (nominalny pomocnik), ale przeziębiony nie przyjechał z zespołem na Śląsk. Pozostali zostali wypożyczeni. Jordan Majchrzak poszedł do Arki Gdynia. W Legii nie dawał nadziei na to, że zacznie strzelać gole. Na ten moment nie był na takie wyzwanie jak Legia gotowy, musi się rozwijać, grać regularnie, łapiąc doświadczenie. Jean Pierre Nsame kiedyś na pewno był świetnym napastnikiem i seryjnie strzelał gole. Ale kiedyś Pekhart również seryjnie strzelał gole, ale przestał. Nsame ma tak samo, obejrzałem pewnie około stu treningów i na większości wyglądał na boisku dostojnie, jak na piłkarskiej emeryturze. Odstawał od innych pod wieloma względami, nawet skuteczności. Nie wiem czy to nadal jest dobry piłkarz, być moze tak. Ale na pewno nie był dopasowany do stylu gry Legii. Migouel Alfarela miał przebłyski, był dynamiczny, szybki, ale często robił błędy, był nieskuteczny, co widać było również, gdy dostawał szansę gry. Idealnie sprawdziłby się w zespole futsalu Legii, ale w tej piłkarskiej jesienią sobie nie radził. Dlatego ważne jest by do drużyny dołączył napastnik ale dobry, a nie kolejny, którego nazwisko znajdzie się na liście płac. Ale czy klub jest w stanie znaleźć i zapłacić za takiego piłkarza już teraz. Nie jestem tego pewny.
Debiut Vladana Kovacevicia - Nowy bramkarz Legii wszedł do gry po zaledwie jednym treningu z zespołem. Przed meczem długo i serdecznie rozmawiał z rezerwowym Kacprem Tobiaszem, obaj byli dla siebie wsparciem. Zaczął dobrze, od wyłapania strzału Erika Jirki z woleja. Potem była sytuacja bramkowa - mógł zachować się lepiej, wypiąstkować piłkę poza pole karne, ale też interwencja była słuszna - zapobiegł temu by piłka doszła do rywala, który byłby w dobrej sytuacji strzeleckiej. Po zmianie stron wybronił uderzenie Miguela Munoza z głowy, z bliskiej odległości. Na raty ale skutecznie. Poza tym wiele pracy nie miał. Dobrze się ustawiał i czasem tym ustawieniem w zarodku eliminował zagrożenie. Było czuć od niego pewność siebie. Nie udało się w debiucie zachować czystego konta, ale nie był to występ zły. W sumie miał 52 kontakty z piłką, podawał z 70 procentową skutecznością, popisał się dwoma interwencjami skutecznymi - obie były po strzałach z pola karnego. Na 43 podania jakie wykonał 19 z nich było długich, na drugą połowę boiska. 5 z nich dotarło do adresata.
Kolejny stracony gol po stałym fragmencie gry - Legioniści w tym sezonie stracili już 11 goli po stałym fragmencie gry - to ponad 30 procent wszystkich trafień rywali. 3 po rzutach karnych, 4 po rzutach rożnych, 2 po rzutach wolnych i 2 po rzutach z autu. W sobotę Michał Chrapek dograł piłkę na dalszy słupek - w miejsce, gdzie chyba każdy obserwator spodziewał się dogrania. Stał tam Kacper Chodyna, ale obok siebie miał dwóch wyższych od siebie rywali - Jakuba Czerwińskiego i Tomasa Huka. To ewidentny błąd w ustawieniu legionistów. Huk bez problemu wygrał powietrzny pojedynek i zgrał piłkę głową w głąb pola karnego, w kierunku kolegów. Z interwencją przyszedł Vladan Kovacevic, ale odbił piłkę tak, że ta leciała w kierunku Jorge Felixa. Nie zdążył doskoczyć do niego ani Bartosz Kapustka, który był przed nim i nikogo w tym momencie nie krył, ani będący za Hiszpanem Juergen Elitim, który również nie krył innego piłkarza. Felix skorzystał więc z tego, że miał sporo miejsca i posłał piłkę do siatki. - To był jedyny stały fragment, w którym się źle zachowaliśmy i straciliśmy gola. Trener nas na to uczulał, ale taka jest piłka, nie zawsze wszystko wychodzi. W tej sytuacji lepiej zachował się Piast, wykorzystał szansę. Dużo rozmawiamy o tym, że trzeba to poprawić, pracujemy nad tym, a potem wpada taki gol, trzeba w końcu to zmienić - mówił w przerwie Rafał Augustyniak.
Reakcja kibiców - Kibice Legii, którzy licznie zjawili się w Gliwicach, cały mecz głośno wspierali drużynę, a im bliżej było końca spotkania, tym doping był głośniejszy. Z sektora gości niosło się „Nie poddawaj się ukochana ma…” oraz „Gdybym jeszcze raz, miał urodzić się…”. Piłkarze nie byli chętni, aby podejść pod sektor, długo się zbierali, czekał na nich i motywował trener Goncalo Feio. Zawodnicy podeszli ze zwieszonymi głowami, ale tym razem nie usłyszeli że hańbią Legię, tylko otrzymali wsparcie, które jednocześnie uderzyło w zarządzających klubem. „Ch… z działaczami, hej Legio jesteśmy z wami” oraz „Walczyć trenować, Warszawa musi panować” - usłyszeli piłkarze. - Chciałem podziękować kibicom – nie tylko za wsparcie w trakcie całego meczu, ale również za to, jak zachowali się wobec drużyny na koniec spotkania, po kolejnej naszej porażce. W Legii – gdzie wymagania są, jakie są – takie wsparcie fanów było bardzo ważne, nawet pod kątem rozmowy, którą mieliśmy z zespołem po meczu, w szatni. W trudnym momencie dla nas, było to pierwszym krokiem do wielu rzeczy. W imieniu drużyny, jestem za to wdzięczny - mówił po meczu trener Goncalo Feio. Jednocześnie w tym samym czasie w mediach społecznościowych grupa kibiców Nieznani Sprawcy, odpowiedzialnych m.in. za oprawy meczowe opublikowała krótki, ale wiele mówiący komunikat - „Dość…” zaś w innym miejscu spytano "Ile jeszcze?" i można się spodziewać, że na najbliższym spotkaniu z Puszczą Niepołomice kibice okażą swoje niezadowolenie.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.