
Blog: Likwidacja Legii w 1938? Nie było żadnej – była reorganizacja
24.07.2025 09:30
(akt. 24.07.2025 09:34)
W pierwszych latach po odzyskaniu niepodległości samo wychowanie fizyczne w wojsku nie wystarczało. Jeśli armia miała rzeczywiście propagować sport w społeczeństwie, potrzebowała również sukcesów w sporcie wyczynowym. Tymczasem pierwsze dwa lata działalności warszawskiego WKS-u pokazały, że brak własnych zawodników – zwłaszcza cywilów czy rezerwistów związanych emocjonalnie z klubem – sprawiał, że sport wojskowy wyraźnie odstawał od cywilnego.
Dlatego właśnie 31 lipca 1922 roku nie tylko reaktywowano Legię z czasów legionowych i rozpoczęto proces ściągania do niej dawnych zawodników tej drużyny, ale także opracowano nowy statut – oparty na wzorcu Pogoni Lwów – umożliwiał on przynależność do klubu również osobom cywilnym. To otworzyło drogę do fuzji z warszawską Koroną we wrześniu 1922 r., w wyniku której do Legii dołączyło kilku znakomitych zawodników. W ten sposób wojskowy klub w pełni otworzył się na sport cywilny i wyczynowy – a więc dokładnie ten, który naprawdę interesował kibiców.
Sport wyczynowy w wojsku nie miał jednak wyłącznie zwolenników – nie brakowało też jego zagorzałych przeciwników. To właśnie oni, w listopadzie 1925 roku, powołali do życia nowy klub wojskowy – Lechię. Według wspomnień Mielecha, w ogłoszeniu o jej utworzeniu podkreślano, że Lechia ma być otwarta dla wszystkich, którzy nie mają okazji uprawiać sportu – w przeciwieństwie do Legii, która rzekomo skupiała się wyłącznie na zawodnikach wyczynowych. Oficerowie związani z bardziej „tradycyjnymi” dyscyplinami wojskowymi byli rozczarowani, że Legia inwestuje w sport wyczynowy, zamiast – na przykład – budować tor do porannych galopów, czego domagał się pułkownik Zahorski. Wkrótce stało się jasne, że dwa kluby nie mogą funkcjonować na równych zasadach. Ktoś musiał ustąpić. Legia odzyskała boisko w przededniu przewrotu majowego.
Po przewrocie majowym przeciwnicy sportu wyczynowego nie byli już tak głośni. Kraj zmienił ustrój, dryfując w stronę typowo wojskowego systemu, w którym armia zaczęła odgrywać coraz większą rolę również w życiu cywilnym.
Wojskowi rozgościli się także w klubach tradycyjnie cywilnych – choćby w Polonii Warszawa, gdzie silną pozycję zdobył generał Kazimierz Sosnkowski. To właśnie on zaproponował sposób na ominięcie zakazu przynależności młodzieży szkolnej do klubów sportowych. Rozwiązanie było proste: zawodników ściągano do klubu na zasadzie... powoływania ich do wojska. Nie jest to więc wynalazek PRL-u, jak niektórzy sądzą, tylko sprawdzona praktyka jeszcze z czasów II RP.
W latach 1929–1933 świat pogrążył się w Wielkim Kryzysie Gospodarczym. Skutki były odczuwalne również w Polsce – niepokoje społeczne, spadek zaufania do demokracji i wzrost popularności ideologii autorytarnych stały się nową codziennością.
Ministerstwo Spraw Wojskowych doskonale wyczuło te nastroje. W 1933 roku wydano rozkaz nr 13/1933, zgodnie z którym wszystkie wojskowe kluby sportowe miały zostać podporządkowane wyłącznie celom armii. Sport w wojsku przestał być narzędziem wyczynu i promocji – teraz miał służyć wyłącznie utrzymaniu kondycji fizycznej żołnierzy, co uznano za niezbędne wobec rosnącego zagrożenia wojennego.
Do głosu doszła też typowo „trepowska” mentalność. Coraz częściej słychać było głosy wojskowych ubolewających, że cywile korzystają z wojskowej gościny, nie okazując przy tym żadnego zapału do służby.
W kwietniu 1936 roku, wobec zaostrzającej się sytuacji międzynarodowej, Ministerstwo wydało zarządzenie obligujące każdego żołnierza do uprawiania przynajmniej jednej dyscypliny sportu. Celem było zwiększenie liczby wojskowych w klubach – kosztem cywilów. W tym duchu powołano Związek Wojskowych Klubów Sportowych, z pułkownikiem Zygmuntem Wendą na czele. Wenda na łamach prasy jasno deklarował, że nikt nie zamierza w klubach wojskowych troszczyć się o cywilów – przeciwnie, członkowie cywilni powinni raczej rozejrzeć się za nowym klubem. Związek miał kontynuować udział w rozgrywkach związkowych, o ile tylko nie generowały one nadmiernych kosztów i przynosiły wymierne efekty.
To stanowisko było sprzeczne z oficjalną linią władz wojskowych, które preferowały, by WKS-y rywalizowały wyłącznie między sobą. Wenda jednak – jako prezes WKS Śmigły Wilno – miał w tej sprawie własny interes. Gdy Legia w 1936 roku spadła z ligi, Śmigły w 1937 roku awansował – choć już po roku z niej spadł.
Decyzje tego typu skutkowały masowym odpływem cywilnych sportowców z wojskowych klubów i stopniowym wycofywaniem sekcji z rozgrywek ligowych. W wyniku zarządzenia z 1936 roku liczba żołnierzy w WKS-ach wzrosła tak bardzo, że sekcje dzielono na dwa zespoły: wojskowych i cywilów.
W 1937 roku prezesem Legii został pułkownik Wyrwiński, który ogłosił:
„Zawodnicy będą mogli startować w mistrzostwach tylko w tym wypadku, gdy klub nie będzie ponosił specjalnych kosztów, które by uniemożliwiały uprawianie sportu innym członkom klubu. (...) Członków cywilnych nie będziemy siłą trzymać w klubie. Niezależnie od drużyny piłki nożnej, biorącej udział w mistrzostwach, organizujemy w jednostkach należących do WKS Legia drużyny piłkarskie – jak 1 DAK itp. Najlepsi zawodnicy takich drużyn będą wcielani do drużyny reprezentacyjnej czysto wojskowej.”
Skutki tej polityki były opłakane. Choć w 1938 roku Legia wygrała rozgrywki okręgowe i stanęła przed szansą powrotu do I ligi, zajęła w barażach dopiero trzecie miejsce. Po meczu z Orkanem 18 września 1938 roku zarząd wycofał drużynę z rozgrywek, tłumacząc decyzję „reorganizacją”. Czołowych zawodników zwolniono z klubu.
Sekcja miała odtąd ograniczyć się wyłącznie do pokazowych meczów z okazji świąt wojskowych. Co jednak najważniejsze – nie została rozwiązana. Zachowała członkostwo w WOZPN, figurowała w ewidencji i regularnie opłacała składki.
W internetowych komentarzach często pojawia się kwestia rzekomego zakwaterowania piłkarzy Legii przy ul. Konwiktorskiej 3, co rzekomo potwierdzają dokumenty CAW. Najprawdopodobniej jednak chodzi o jedną z wojskowych drużyn, która nie przystąpiła do rozgrywek krajowych – a nie o samą Legię.
O sytuacji piłkarzy warszawskiego WKS-u pisał też „Żołnierz Polski” (nr 1/1939) w artykule pt. „Piłkarze W.K.S. Śmigły na czele piłkarzy”:
„Dobra ongiś drużyna warszawskiej Legii obecnie przeżywa wyraźny spadek formy, spowodowany reorganizacją klubu.”
To kolejne użycie słowa „reorganizacja”, które – jak można się domyślać – oznaczało pełne przejście klubu na tryb wojskowy, zgodnie z polityką Ministerstwa Spraw Wojskowych.
Czy zatem Legia w 1938 roku upadła? W żadnym wypadku.
Wciąż prężnie działały trzy sekcje: tenisowa, pływacka i motorowa. Do tego powołano do życia nową – jeździecką. Klub po prostu przestawił się na tryb typowo wojenny.
Czy to wszystko utrzymałoby się, gdyby zagrożenie konfliktem zbrojnym minęło i nie doszło do wybuchu II wojny światowej? Sądząc po tym, jak głęboki był regres klubu po 1933 roku – i jak silna była jego pozycja wcześniej – trudno uwierzyć, że władze wojskowe nie chciałyby odzyskać tego, co zostało utracone.
W takie „historical fiction” zabawił się Jan Goksiński w książce Klubowa historia piłki nożnej do 1939 roku, sugerując, że tak duży piłkarski organizm, jakim była przedwojenna Legia, był po prostu skazany na reaktywację. Według niego najprawdopodobniej doszłoby do fuzji z Warszawianką, a nazwę dla nowego tworu miałaby dać Legia – jako hołd dla Marszałka Piłsudskiego i jego legionów.
Warto przy tym pamiętać, że jako klub wojskowy Legia zawsze miała możliwość uzupełniania kadry piłkarzami z poboru. Gdyby więc zapadła decyzja o powrocie do ligowych rozgrywek, klub nie miałby żadnego problemu ze zgłoszeniem się jako pełnoprawny członek WOZPN.
Wycofanie z rozgrywek to nie to samo co likwidacja sekcji – i warto to mocno podkreślić. Najlepszym dowodem jest dzisiejsza sekcja hokeja Legii. Nie występuje w oficjalnych rozgrywkach od dekady, ale wciąż figuruje w strukturach związku i prowadzi szkolenie młodzieży.
Legia nie zgasła – po prostu, jak cała Polska, odłożyła piłkę na bok i zaczęła ostrzyć bagnety. Nie z myślą o punktach w tabeli, lecz o granicach Rzeczypospolitej.
Nie było żadnej „likwidacji”, nie było żadnego „końca”. Była reorganizacja, była zmiana priorytetów, była mobilizacja. Tak samo jak w całym kraju – nie zamykano szkół, fabryk czy teatrów, tylko dlatego, że szykowano się do wojny. Po prostu wszystko schodziło na drugi plan.
A gdyby historia potoczyła się inaczej – gdyby nie wrzesień ’39 – Legia wróciłaby do ligi wcześniej, niż dziś sądzą niektórzy forumowi eksperci. Z nazwą, z herbem, z ambicjami. Bo była i pozostała klubem, który tylko na chwilę zmienił barwy z czarno-biało-zielonych na polowe.
Autor: Besni(L)
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.